Z uczuciami, które odczuwamy, obserwujemy u siebie, obchodzimy się zwykle za pomocą myśli, a to stwarza znowu nową przestrzeń do akcji – kreowania kolejnych myśli. Czując, że jest nam nieprzyjemnie, zaczynamy coś sobie przypominać albo wyobrażać na zasadzie „co by było gdyby” lub „co będzie jeśli”.

 

W wierszu Trzeciego Patriarchy mowa także o tym, że konflikt między sprzecznymi uczuciami jest nie do rozwiązania:

Przeciwstawiać sobie to, co lubisz i to czego nie lubisz

to choroba umysłu.

Kiedy nie rozumiesz ukrytego sensu Drogi

bezcelowo zakłócasz spokój swojego umysłu.

 

Człowiek dzięki samej już wyobraźni może wzbudzić w sobie miłe bądź też niemiłe uczucia. Idąc dalej za wyobraźnią zaczyna nam się wydawać, że osiągnięcie, przyśpieszenie czegoś, zdobycie czegoś, bycie z kimś może nas uszczęśliwić, czasami już na zawsze. Z kolei uniknięcie czegoś pozwoli nam zapobiec niemiłemu uczuciu. Jednak w obu przypadkach jesteśmy tylko w sferze naszej wyobraźni, nie ma nas tu i teraz.

Oddziaływanie naszych wyobrażeń jest natychmiastowe, ponieważ one w tej chwili wywołują w nas różne uczucia. Jeśli te uczucia są dla nas miłe, to robimy z nich plany i próbujemy urzeczywistnić. Mamy więc nadzieję, że uda nam się miłe uczucia, które powstały w nas w wyniku naszych wyobrażeń, przekształcić w prawdziwe zdarzenia. Jednocześnie nie dopuszczamy myśli, że może tak się nie stać. Jest to więc specyficzna zabawa w planowanie, oczekiwanie, a nie skupianie się na tu i teraz. Takie podejście do życia generuje problemy. Właśnie o tym wspomina wiersz, mówiąc o przeciwstawianiu sobie tego, co lubię i tego, czego nie lubię. Nie jest to jednak konflikt, który można rozwiązać za pomocą myślenia.

W pewnym momencie praktyki zauważamy, że większość uczuć, która pojawia się w nas nie jest reakcją na rzeczywistość, tylko reakcją na naszą interpretację rzeczywistości. Czyli nie zasmuca nas tak naprawdę to, co się wydarzyło w rzeczywistości, tylko to, jak my zinterpretowaliśmy to zdarzenie, oceniliśmy je, odebraliśmy – często po przepuszczeniu przez filtr wspomnień i traum. Jeśli nie mamy tej świadomość, rzadko dochodzi do kontaktu z rzeczywistością, bo wydaje nam się, że już wiemy jaka ona jest, więc nawet nie chcemy jej poznać bezpośrednio, wolimy nasze wyobrażenie o niej.

Próbując zdefiniować ćwiczenie zazen, możemy je określić jako rezygnację przy pełnej świadomości z trybu myślenia, wyobrażania sobie i generowania myśli. Jeśli jednak zrezygnujemy z myślenia, to musimy przygotować się na to, że doświadczymy w pewnym momencie całej gamy uczuć, niekoniecznie miłych. Będą to zarówno stare, jak i nowe uczucia, takie które wcześniej spychaliśmy na bok i odkładaliśmy z lękiem na potem.

Uwarunkowanie myśli od uczuć i odwrotnie, uczuć od myśli, jest bardzo silne. Jeśli decydujemy się na uspokojenie myśli, to musimy liczyć się z tym, że zobaczymy u siebie różne odczucia, a wtedy one są jakie są. Nie ma sensu ocenianie ich, przyklejanie etykietek „łatwe – trudne”, „miłe – niemiłe”. W zależności od sytuacji możemy się wtedy uśmiechnąć albo rozpłakać, a więc zachowamy się adekwatnie do sytuacji. Jednak nie ma potrzeby określać, że płacz czy śmiech jest zły, oba te stany są po prostu jakie są.

Niektórym osobom wydaje się, że po doświadczeniu duchowym człowiek jest już zawsze szczęśliwy i uśmiechnięty. Nic bardziej błędnego! Nie to jest sednem wglądu. Rzeczywistość jest jaka jest, a my po prostu reagujemy wtedy adekwatnie do tego co się dzieje tu i teraz. W miarę praktyki zazen jestem bardziej świadomie w tu i teraz, w tej rzeczywistości i współodczuwam z tym co się dzieje. I w zależności od tego pojawia się uczucie radości lub smutku.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *