Duch

Zen jako idea cz.1

Ludzie oczekują od zen konkretnych zasad oraz efektów praktyki, ponieważ to motywuje ich do ćwiczeń oraz daje nadzieję na coś lepszego. Tymczasem tak naprawdę zen nie oferuje ani nadziei, ani tak zwanego „czegoś lepszego”. Istotą zen jest po prostu zaprzestanie czarowania siebie, myślenia, że czegoś nam brakuje oraz że musimy to coś zdobyć.

Zen można określić jako ćwiczenie ludzi bogatych, którzy jeszcze nie dostrzegli swego bogactwa. Nie jest to ćwiczenie ubogich, którzy chcą się wzbogacić. Nie chodzi tu bowiem o osiągnięcie celu, ale o przebudzenie się do tego, co już jest i zobaczenie, że mamy wszystko do czego dążymy. Trudność polega na tym, że to, czego brak odczuwamy, jest na tyle blisko, że bez właściwej perspektywy trudno nam dostrzec i zorientować się, że to JEST. Wynika to z faktu, że jesteśmy nauczeni szukania, patrzenia w przyszłość, oceniania, wybierania, odrzucania, czyli dążenie do czegoś poprzez mentalne oddzielenie się czy odróżnienie od tego.

Poza tym, jeśli do czegoś dążymy i chcemy coś zdobyć, oznacza to, że przedmiot pożądania mamy zdefiniowany. Wiemy jak ma wyglądać, bo w przeciwnym razie moglibyśmy go przegapić. Tutaj tkwi kolejna pułapka oczekiwań względem zen: kreujemy sobie rzeczywistość, w której nie mamy czegoś, co jak sadzimy jest nam potrzebne do tzw. szczęścia, używamy więc zen do zrealizowania potrzeby. W ten sposób tylko oddalamy się od istoty praktyki. To wszystko dzieje się na bazie naszego procesu myślenia, który generuje i wciąż podtrzymuje uczucie odrębnego „ja”, które ciągle czuje się oddzielone.

Trening zen można określić jako zaryzykowanie zatrzymania maszyny myślenia, która powoduje uczucie odrębności. Tutaj widać też różnice między tradycyjną duchowością, w tym też zen, a religią. W religii poczucie „ja” jest ważne, co więcej – jest celowo utrzymywane, bowiem bez niego nie można doświadczyć Boga, czyli wejść z nim w relacje. Klasyczny wgląd w duchowości pokazuje, że tego podmiotu, który miałby wejść w relację z Bogiem, nie ma … Nie chodzi o to, że w tym podmiocie nic nie ma, tylko że go, jako podmiotu, po prostu nie ma. Ta cisza, wolność od myśli, zdarza się każdemu z nas, jednak jest tak krótka, że ma za słabą siłę, aby zmienić trwale nasz sposób percepcji. Tak naprawdę obawiamy się tego stanu przebudzenia, ponieważ odbieramy nie-myślenie jako zagrożenie dla naszej, i tak już z trudem utrzymywanej, tożsamości.

Naukowo potwierdzono, że człowiek większość czasu spędza na myśleniu. W jego umyśle dziennie powstaje 50-60 tysięcy myśli i w większości są to powtórki, emocjonalnie zaangażowane myśli, które tak naprawdę niczego nie wnoszą do rzeczywistości. Te myśli można potraktować jak projekcje filmów w kinie. Każdy z nas tworzy swoje kino, w zależności od tego czego potrzebuje i jakie uczucia chce odsunąć, a jakie w sobie wzbudzić. Proces jest bardzo angażujący nie tylko czasowo, ale i uczuciowo. Wikła nas na tyle mocno, że moment doświadczenia rzeczywistości może nie być tak przyjemny, bowiem rzeczywistość, której doświadczymy będzie taka, jaka już jest, a nie taka jak nam się wydaje, czy jak chcemy, aby była

Komentarze dla Zen jako idea cz.1

  1. Pawel pisze:

    Czy nam się podoba czy nie ego będzie powracać. Ważne aby używać go jako narzędzia poszerzania świadomości, a to nie jest możliwe bez stałej refleksji. Ego jest potrzebne świadomości by mogła się ona materializowac. Dziękuję za dobry tekst.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *