Wielu nauczycieli praktyk duchowych i przedstawicieli różnych nurtów duchowości w naszej kulturze zajmuje się i promuje tak zwanym „rozpuszczaniem ego. Bardzo często, bez żadnego przygotowania, w bezrefleksyjny sposób, zachęcają osoby poszukujące sensu i jakości życia oraz osoby zagubione, niedookreślone i bezradne wobec rzeczywistości, do myślenia, że ego jest niepotrzebne, nieważne, wręcz zbędne. Próbują forsować pogląd, że ego jest zlepkiem przekonań, nawyków, czymś nieprawdziwym i przeszkadzającym w osiąganiu „wyższych poziomów” świadomości.
Pora więc postawić sobie pytanie: „co to jest ego?”.
Dla wielu z nas to magiczne słowo. Nie tylko magiczne, ale też niedookreślane, bliżej niezdefiniowane, wypowiadane i interpretowane przez osoby nie zajmujące się rzetelnie tematem, które nawet nie zastanawiają się czy można w ogóle żyć bez ego, a jeśli tak – to jak?
Powoli więc samo ego, rozumiane jako poczucie tożsamości, zdolność do samookreślenia się, staje się ”hasłem” do zwalczania, negowania i wyrzucania poza nawias. Negacja ta następują z nadzieją na inne, „lepsze” ego – poczucie ja- paradoksalnie znowu! Tożsamość ( ego). W takiej sytuacji neguje się wszelkie przejawy ego, a więc zaczynamy „udawać”, że nie istniejemy jako: kobieta, mężczyzna, ojciec, córka, przyjaciel, sąsiad. Istniejemy jako coś bliżej nieokreślonego – zazwyczaj zwolnionego z odpowiedzialności za własne życie, czyli nie musimy pracować, żeby się utrzymać, nie musimy dbać o bliskich i przejmować się tym, co się dzieje wokół nas oraz na świecie.
Przede wszystkim warto mieć świadomość, że uzyskanie duchowego wglądu poprzez praktykę medytacyjną nie jest stanem stałym i niezmiennym. Świadomość poszerzona o wgląd przejawia się poprzez nasze ego i w ten sposób materializuje w codziennym życiu. W zależności od tego, jaką mamy konstrukcję psychiczną (czyli jaki jest nasz poziom świadomości ego), w taki a nie inny sposób będziemy interpretować i przejawiać to doświadczenie.
Przyjrzyjmy się, co tak naprawdę proponują współcześni nauczyciele praktyk duchowych swoim uczniom. Często pomijają oni aspekty psychiki i realiów naszej codzienności. Trudno im odpowiedzieć na tak podstawowe pytania: „rozpuścić ego – czyli co?”, „żyć bez ego- czyli jak?”. Niestety, niewiele uwagi przywiązują do tego aspektu rozwijania świadomości, a szkoda, bo skutki są często odwrotne do deklarowanych i chcianych, często prowadzą do destabilizacji i nadużyć, zamiast służyć jakości życia swojej i otoczenia….
Jeśli praktykę, zwłaszcza intensywną, podejmują osoby z dobrze ugruntowanym, dojrzałym i autorefleksyjnym ego (z poczuciem tożsamości), to z dużym prawdopodobieństwem urozmaicą ją, a jakość ich życia wzbogaci się o głęboki, egzystencjalny aspekt akceptacji (miłości).
Z kolei u osób o konstrukcji egocentrycznej (można to nazwać egocentrycznym poziomem świadomości) proces „rozpuszczania ego” tworzy nadzieję na „zyski” w różnej postaci – od poczucia wyjątkowości, władzy, po dostęp do magicznych mocy i wolności od konsekwencji własnych działań. Staje się pokusą do nadużyć i własnych zysków. Dla osób niestabilnych i chwiejnych praktyka stwarza co prawda nadzieję na spokój, równowagę, radość i spełnienie, ale oczywiście bez dopuszczenia myśli o przykrych i bolesnych aspektach życia. Niestety, jest to iluzja. Rozpuszczenie „ego” w tym stanie ducha skutkuje destabilizacją życiową, odrealnieniem i często nieprzystosowaniem do życia w imię „ważniejszych” celów.
Warto zastanowić się, czy można żyć na skróty, bez wysiłku, dyscypliny, refleksji, zainteresowania wszystkimi aspektami natury (rzeczywistości), której ego jest przecież integralną częścią. Doświadczamy siebie (ego) każdego dnia, dbajmy więc o nie i jego wzrost z równą dbałością, jak o szerszą przestrzeń naszego bytu.
Życzę sobie samej i nam wszystkim uważnego traktowania każdej aktywności – zwłaszcza tej, w której jesteśmy odpowiedzialni bezpośrednio też za innych ludzi…