Pogodzenie dwóch aspektów, czyli niezbędnego do przeżycia poczucia „ja jestem” oraz potrzeby wyjścia z tego zamknięcia i ograniczenia, jakie ono stwarza, bywa dla wielu z nas trudne. Jednak, tak naprawdę, istotnym problemem jest nieumiejętność „wyjścia” poza świadomość, kiedy czujemy się tylko tą konkretną osobą („ja”). Jeśli nie dopuścimy do siebie takiej możliwości, wtedy stale będzie nam towarzyszyło uczucie odcięcia, oddzielenia, braku.

Tęsknota, którą często trudno zdefiniować, jest właśnie wyrazem naszej odrębności. Im jest ona silniejsza, tym bardziej jesteśmy oddzieleni. Warto spojrzeć na tę tęsknotę jak na wskazówkę, że nie potrzebujemy „czegoś” więcej, że po prostu jesteśmy „czymś” więcej.

Przywołując metaforę kropli wody w morzu, możemy duchową tęsknotę porównać do tęsknoty kropli wody będącej w morzu, mającej świadomość „jestem morzem”. Patrząc z tej perspektywy zauważymy, że błędem człowieka jest chęć zdobycia tego czegoś, czego brak tak dotkliwie odczuwamy, ale przy jednoczesnym oczekiwaniu, że nasze poczucie odrębności zostanie nienaruszone.

Kluczowe jest zrozumienie sprzeczności tych oczekiwań i tutaj właśnie zaczyna się praktyka zen. W treningu zen nie chodzi bowiem o ćwiczenie z podejściem, że czegoś mi brakuje, ale o dostrzeżenie, że tak naprawdę sami, mniej lub bardziej świadomie, stwarzamy poczucie braku poprzez identyfikację z myślami, co podtrzymuje wrażenie odrębności.

Kiedy przyjmiemy do wiadomości, że odrębność i uczucie oddzielenia istnieje tylko i wyłącznie w naszym umyśle, że nie jest to rzeczywisty stan, będziemy gotowi wejść na ścieżkę zen. Należy jednak pamiętać, że tożsamość jest istotna z punktu widzenia tego, gdzie i jak żyjemy. Problem pojawia się wtedy, kiedy uważamy, że jesteśmy tylko i wyłącznie tożsamością.

To, czego tak naprawdę nam brakuje – to doświadczenie pełni i jedności bytu. I stąd wywodzi się nasza tęsknota. Cała tajemnica dostępu do stanów pełni i jedności nie tkwi w przestrzeganiu pewnych zasad, jak postuluje to większość religii. Kluczowe jest tutaj ćwiczenie świadomości, w taki sposób, aby odpuścić myśl – „ja jestem”. Jedyną bowiem barierą jest tworzona wciąż na nowo, chwila po chwili, nasza tożsamość, która oddziela nas od stanu pełni.

Musimy uświadomić sobie, że podczas siedzenia w zazen nie chodzi o osiągnięcie pełni czy jedności. My już jesteśmy tą pełnią, tą jednością, a jedyne co musimy zrobić, to zaprzestać przy pełnej świadomości, tworzyć uczucie odrębności. Dopiero wtedy doświadczymy, że nie ma oddzielenia.

 

3 komentarzy dla Tożsamość a możliwość doświadczenia pełni

  1. Maciej pisze:

    Witam,
    Czy doswiadczenie pelni nie jest forma wiary w bezpodmiotowosc i jednosc rzeczywistosci? Jest bowiem oparte na swiadectwie praktykujacych. Czy nie jest podobne do wiary w Zmartwychstalego Chrystusa, ktora oparta jest na swiadectwie apostolow?
    Pozdrawiam
    Maciej

    • Alexander Poraj Żakiej pisze:

      W zen nie ma mowy o wierze w czyjeś doświadczenie, jest natomiast zachęta do praktyki, ćwiczenia, którego efektem może być uświadomienie sobie bezpodmiotowości i jedności bytu. Już Budda mówił: „nie wierz w nic tylko dlatego, że ja tak mówię, nie wierz świętym księgom tylko dlatego że są bardzo stare, ani prorokom, dlatego, że mocą swojego autorytetu tak twierdzą. Uwierzysz, jeśli na drodze doświadczenia i praktyki sprawdzisz,że to jest dobra droga dla Ciebie …”

Skomentuj Alexander Poraj Żakiej Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *