Duch, Umysł

Zen a dzieci

U osób mających dzieci i zaangażowanych w praktykę zen prędzej czy później pojawia się pomysł włączenia duchowości w proces edukacji. Ćwicząc obecność uznajemy, że jest to właściwa praktyka, z której mogą skorzystać również dzieci. Jednak zanim przejdziemy do realizacji projektu „zen i dzieci” dobrze jest spojrzeć na niego z szerszej perspektywy.

Zen jest nie tylko pewną formą praktyki duchowej, jest przede wszystkim podejściem do rzeczywistości. Jest równocześnie obecnością, całkowitą akceptacją teraźniejszości takiej jaka jest. Jest także ćwiczeniem poprzez które możemy uświadomić sobie jedność wszystkiego. Zmniejszenie osadzenia w tu i teraz, które jest efektem zamknięcia się w swojej tożsamości, jest równoznaczne ze zmniejszeniem obecności i miłości jednocześnie. Zen to po prostu czyste JEST.

Spójrzmy teraz na dzieci, szczególnie na te młodszy, które poprzez swoją postawę wyrażają reakcję na rzeczywistość, pokazują nam jaka ona jest TERAZ. Kiedy małe dziecko płacze, niemal całe staje się tym krzykiem. Nie jest to z jego strony zaplanowana gra, chęć manipulowania otoczeniem czy wykalkulowane działanie nastawione na jakiś cel. Wszystkie te zachowania przychodzą później … I muszą przyjść! Jest to jak najbardziej naturalne, ponieważ dzieci ćwiczą w ten sposób „bycie w pierwszej osobie”, czyli kształtują swoją tożsamość. Z kolei poprzez nią będą mogły doświadczać życia. Ważne jednak, aby z czasem uświadomiły sobie, że nie są jedynie tą tożsamością, że spełnia ona jedynie pewną funkcję. Jednocześnie ktoś, kto ma problemy z utrzymaniem tożsamości, nie jest wcale osobą oświeconą czy uduchowioną, ale niestabilną.

Według mnie, zen może pełnić w wychowaniu tylko pośrednią rolę. Pewne elementy praktyki można oczywiście wykorzystać jako wsparcie. Jednak już sam fakt, że dzięki praktyce my, jako rodzice, jesteśmy bardziej obecni, bardziej zrelaksowani i stabilni oddziałuje na nasze dzieci.

Rozmawiając o dzieciach i szukając skutecznych metod wychowawczych często mówi się o tzw. „problemach z dziećmi”. Jednak nie sądzę, aby dzieci były „problemem”. One są takie, jakie są i to od nas zależy czy zaakceptujemy je właśnie takimi. Zwykle chcemy, aby były inne: spokojniejsze albo bardziej przebojowe, aby lepiej się uczyły albo miały więcej przyjaciół, itd. Co więcej, wiele wzorców tego „lepiej” czerpiemy z naszego dzieciństwa, a nawet z religii. Dlatego też z czasem pojawia się pokusa zaprzęgnięcia duchowości, w tym także zen, do procesu wychowania czy „ulepszenie” dzieci. Pamiętajmy jednak, że zen jest jednością z tym, co jest i jakie jest, nie jest „koncertem życzeń”.

Doświadczenia, które pojawiają się na ścieżce zen wpływają na nas, na nasz sposób życia i organizowania się na co dzień. Jeśli poprzez praktykę zadbamy o siebie, zaakceptujemy to, co niesie życie, zaufamy intuicji, wtedy w spokojniejszy i  bardziej otwarty sposób podejdziemy także do naszych dzieci i wszystkiego, co jest z nimi związane. Uświadomimy sobie, że wpływ jaki mamy na ich życie jest mniejszy niż nam się dotąd wydawało. Dzięki temu pozwolimy im doświadczać życia na ich własny sposób. Być może sami odczujemy nawet ulgę z faktu, że wcale tak wiele od nas nie zależy …

Zadbanie w pierwszej kolejności o siebie, szczególnie jeśli mówimy o tym w kontekście duchowości, może niektórym osobom wydawać się egoistyczne. Jednak, kiedy przypomnimy sobie słowa stewardes, które przed rozpoczęciem każdego lotu instruują rodziców, aby w razie awarii maski z tlenem zakładać najpierw sobie, a następni dzieciom, zrozumiemy, że tylko rodzic obecny tu i teraz jest w stanie zadbać o stabilność dziecka. Właśnie dlatego w pierwszej kolejności musimy pomyśleć o naszej równowadze – ma to decydujące znaczenie dla naszych dzieci. Zwiększy się wówczas prawdopodobieństwo, że zapewnimy dzieciom otwartą przestrzeń do rozwoju.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *