W wielu tradycjach duchowych, w tym także w zen, pojawiała się i nadal pojawia formalna relacja uczeń- nauczyciel. Co więcej, wielu z nas wydaje się, że nie ma możliwości praktyki bez wsparcia ucznia przez nauczyciela czy mistrza. Za naturalne przyjmujemy, że uczeń pokłada nadzieję i zaufanie w mistrzu: nadzieję, że podobnie jak on osiągnie oświecenie i zaufanie, że dzięki wyjątkowym umiejętnościom mistrza pójdzie drogą, która będzie najwłaściwsza dla niego.

Mówię wam, nie ma Buddy, nie ma Dharmy, nie ma praktyki, nie ma oświecenia.
A jednak chodzicie bocznymi drogami próbując coś znaleźć.
Biedni głupcy! Czy nałożycie inną głowę na czubek tej, którą już macie?
Czego wam brakuje?

                                                                                                                      (mistrz zen Linji)

Takie podejście do relacji uczeń- mistrz, oparte na nadziei na osiągnięcie „czegoś” i zaufaniu, ze tylko ktoś, kto „jest wyżej”, jest w stanie nam to dać, jest ryzykowne. Otwiera bowiem pole do projekcji z obu stron, co w efekcie może prowadzić do nadużyć. Tego typu sytuacje miały miejsce nie tylko w odległej przeszłości. Odpowiedź na pytanie „dlaczego tak się dzieje?” jest prosta: ponieważ jesteśmy ludźmi … Nawet jeśli ktoś uzna nas za oświeconych, przyzna tytuł mistrza lub jeśli sami czujemy, że wgląd zmienił nasze podejście do życia, dał poczucie większej przestrzeni i efekty tego odczuwamy w życiu, to nadal pozostajemy tylko i wyłącznie ludźmi, którzy po każdym takim doświadczeniu wracają do codzienności i muszą się w niej organizować wraz z całym bagażem jaki daje nasza osobowość, przeszłość i doświadczenia duchowe … Jednak powyższa odpowiedź nie jest wytłumaczeniem czy usprawiedliwieniem dla nadużyć, do których może dochodzić w relacji uczeń- nauczyciel. Jest natomiast wyjaśnieniem i uczuleniem na tego typu możliwości.

Oświecenie i przebudzenie to dla wielu adeptów zen magiczne słowa, które przyciągają do praktyki i mogą zaciemniać obraz tzw. mistrza. Często zapominamy, że mistrz zen nie jest ideałem o cechach, jakie my chcielibyśmy, aby posiadał. Jest po prostu osobą, która poprzez trening uważności doszła do pełnej akceptacji rzeczywistości takiej, jaka jest … Nie ma w tym jednak niczego magicznego!

Pisząc o relacji uczeń- nauczyciel trudno pominąć temat zarówno zaufania, które pojawia się między dwoma osobami, jak i temat samego oświecenia, któremu często adepci zen przypisują nadmierne znaczenie. Warto przyjrzeć się bliżej czym jest to zaufanie, na jakiej podstawie się buduje i w jaki sposób jest uzależnione od motywacji ucznia do podążania ścieżką zen oraz od jego koncepcji na temat przebudzenia, osoby mistrza i praktyki. Zwykle uczniowie intuicyjnie przypisują mistrzowi zen czy nauczycielowi zen pewne konkretne cechy. Są przekonani, że właśnie taki powinien być i tak postępować – zwykle poprzez te atrybuty osoba mistrza staje się ideałem, z którym w rzeczywistości nie musi mieć nic wspólnego. Idąc dalej, po stworzeniu projektu „Mistrz”, uczeń tworzy sobie obraz idealnej praktyki. Chce ufać, że tak właśnie jest, że wybrał odpowiednią ścieżkę i osobę, która ułatwi mu osiągnięcie celu. Oczywiście automatycznie tworzy się nadzieja, że teraz na pewno osiągnie założony cel- przebudzenie.

Pora przyjrzeć się na czym polega błędne koło na duchowej scenie: stwarzamy mistrza/nauczyciela, który ma coś, czego nie ma uczeń. Im bardziej wyidealizowany i wyszukany obraz mistrza wykreuje sobie uczeń, tym jednocześnie większy brak wytworzy w sobie. Poprzez przypisywanie mistrzowi niezwykłych cech, uczeń coraz bardziej oddala się od niego, a im większe czuje oddzielenie, tym ma większą potrzebę bycia blisko, aby wyrównać swoje deficyty … Podobnie jest z przebudzeniem: im więcej od niego oczekujemy, im więcej pokładamy w nim nadziei i przypisujemy doznań, które się pojawią, tym bardziej się od niego oddalamy. Stawiamy je sobie za cel i mamy nadzieję, że jesteśmy coraz bliżej, nie dopuszczając nawet myśli, że ono już jest …

Jeśli przyjrzymy się bliżej mechanizmom, jakie działają w relacji uczeń- nauczyciel, zobaczymy, że podstawą tworzenia się zaufania ze strony ucznia jest tak naprawdę potrzeba stabilizacji. Kiedy na ścieżce zen porzucamy pewne przywiązania, koncepty, a często towarzyszą temu konkretne, realne rozstania i zmiany w życiu, nieświadomie próbujemy zastąpić jeden element stabilizujący, kolejnym – tym razem może być nim praktyka, osoba mistrza czy nawet nasze nadzieje na lepsze „kiedyś” …

Na duchowej scenie wciąż obraca się koło tożsamości: jeśli utożsamiamy się z brakami, to tworzymy tożsamość ucznia, który musi coś dostać od nauczyciela; jeśli z kolei czujemy, że już to coś, czego szukaliśmy mamy, wchodzimy w tożsamość mistrza. Tak długo, jak będzie ktoś, kto odczuwa brak i ktoś, kto może ten brak zmniejszyć, tak długo te dwie tożsamości będą istniały i pozostawały w relacji pionowej względem siebie. W tej sytuacji trudno będzie nam spojrzeć na osobę mistrza jak na kogoś, kto towarzyszy nam na Drodze lub dzieli ją z nami. Tylko wtedy jest szansa na relację poziomą, gdzie nie następuje kompensacja braków, ale wymiana doświadczeń, gdzie nie ma oczekiwań, ale jest otwartość na to, co już jest.

 

2 komentarzy dla Zaufanie w relacji uczeń – mistrz

  1. Agnieszka W. pisze:

    Dziękuję, bardzo pomocny mi artykuł. W tekście jest wyboldowane:

    „podstawą tworzenia się zaufania ze strony ucznia jest tak naprawdę potrzeba stabilizacji”

    Będę wdzięczna za dopowiedzenie – czy to oznacza tyle co:

    Wariant w którym mistrz pełni rolę stabilizatora wobec ucznia jest jak najbardziej ok – samo zaufanie jest wręcz bezpośrednią kontynuacją potrzeby stabilizacji ucznia ( w nierzadko burzliwym procesie). … i wszystko jest w porządku dopóki tylko uczeń nie wchodzi w film pt. „mój wielki guru” , oddzielając się w ten sposób od tego czego szuka, budując niepotrzebną przepaść w relacji i co najważniejsze w sobie.

    i dalej… wbrew temu jak powszechnie rozumie się słowo uczeń, mistrz (i hierarchii, która się przy tym samoistnie narzuca) ….to w istocie ta relacja, by dobrze działać nie może być skośna (?)

    pozdrawiam serdecznie

    • Alexander Poraj Żakiej pisze:

      Pomiędzy zaufaniem do kogoś a dążeniem i uzyskaniem stabilizacji jest spora różnica. W procesie stabilizacji ktoś jest komuś potrzebny, czasami wręcz niezbędny do zapewnienia dobrego samopoczucia lub poczucia bezpieczeństwa, natomiast samo zaufanie jest pozbawione tych oczekiwań i związane jest z pełnym otwarciem się na kogoś i przyjęciem go takim jaki jest, a nie potrzebowaniem kogoś, kto coś by nam rekompensował. Zaufanie owszem może być kontynuacją stabilizacji, ale niesie wtedy pewne ryzko nadużyć, czy to tworzenia tzw guru czy nawet nieświadomej zgody na nadużycia finansowe, seksualne lub innego typu, jak to bywało w historii. Zaufanie bez dążenia do stabilizacji jest natomiast gotowością na dojrzałą relację, bezpieczną dla obu stron- ucznia, jak i mistrza. W wielu liniach zen relacje uczeń- mistrz były jak najbardziej pionowe, wynika to z historii rozwoju zen, jednak w linii Pusta Chmura unika się tego typu zależności. Mistrz może stać się towarzyszem, czasami przewodnikiem, ale relacja jest zdecydowanie bardziej pozioma niż pionowa. Wymaga to jednak gotowości i samodzielności także ze strony tzw. ucznia.

Skomentuj Alexander Poraj Żakiej Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *