Duch, Umysł

Praktyka zen

Często, nie tylko od osób początkujących, pojawia się pytanie: na czym polega praktyka zen zarówno w znaczeniu ogólnym, a więc w odniesieniu do codzienności, jak i na poziomie podstawowym —  jako zazen (siedzenie na poduszce)?

Mówiąc krótko: ćwiczenie zen jest bardzo proste, a jednocześnie przez tę prostotę, która jest dla nas trudna do przyjęcia, odbierane jest jako skomplikowane. Zazen jest jak lustro – doskonale odbija naszą ludzką naturę, która jest zdecydowanie bardziej złożona niż nam się wydaje. To połączenie ludzkiej natury z upraszczaniem, minimalizowaniem, jaki wynika z zen, sprawia większości praktykujących spore problemy.

Już Trzeci Patriarcha Zen pisał:

Ta Wielka Droga wcale nie jest trudna

dla ludzi wolnych od swoich upodobań.

Kiedy znikają miłość i nienawiść

Droga jest jasna, nic nie jest ukryte

W jaki sposób można odnieść te słowa do praktyki?

Zwykle, siedząc na poduszce, staramy się wyciszyć myśli. Mimo to, nadal myślimy. Jest to całkowicie naturalne, ponieważ proces myślenia jest tym, w czym jako ludzie, jesteśmy doskonale wytrenowani. Możemy nawet powiedzieć, że rzeczywistość, w jakiej żyjemy, jest wymyślona, co nie oznacza że brak jej realności. Oznacza to po prostu, że umysł, poprzez który odbieramy to, co na zewnątrz, jednocześnie współtworzy rzeczywistość.

Takie podejście może być zaskakujące, ale przecież tego, co wokół, nie odbieramy w oderwaniu od naszych myśli, doświadczeń, projekcji. Mimo to większość z nas wciąż żyje w przekonaniu, że myśli są jak słowa, czyli wiernie oddają rzeczywistość i wszystko, co nas otacza. Tymczasem one tylko ją opisują. Dokładniejsze jest nawet stwierdzenie, że tylko interpretują. Jednocześnie poprzez myśli nasz umysł współtworzy rzeczywistość.

Kiedy tracimy umiejętność myślenia (w wyniku choroby czy podeszłego wieku) ta rzeczywistość nadal jest taka sama, jak była wcześniej. Jednak my już jej nie odbieramy w identyczny sposób. Okazuje się, że zmiany w funkcjonowaniu układu nerwowego, powodują, że wszystko się dla nas zmienia.

Jeśli akceptujemy stwierdzenie, że poprzez myśli tworzymy rzeczywistość, to pora na następne zaskoczenie: proces myślenia tworzy nie tylko rzeczywistość, ale i naszą tożsamość, poczucie „ja jestem” … Myśląc tworzymy więc nie tylko przedmiot myślenia, ale jednocześnie podmiot, który myśli! Okazuje się więc, że funkcjonujemy nie tylko w wymyślonej rzeczywistości, ale także my sami jesteśmy efektem myślenia 🙂 Dla wielu z nas te dwa stwierdzenia bywają trudne do udźwignięcia …

Wiersz Trzeciego Patriarchy Zen opisuje to w ten sposób:

Rzeczy się jawią za sprawą umysłu,

za sprawą rzeczy umysł się pojawia.

I to i tamto, jak widzisz, jest względne

i to i tamto, Pustką jest u źródła.

Biorąc pod uwagę te dwa założenia, popatrzmy na zazen w ten sposób: my nie siedzimy na poduszcze i nie czekamy na coś wyjątkowego, tylko poprzez bycie uważnymi i obecnymi w teraźniejszości zaczynamy z czasem postrzegać JAK tworzy się ta rzeczywistość, którą zwykle odbieramy jako coś stałego oraz JAK tworzy się to „ja”, którym, jak uważamy, jesteśmy …

Podejście do tożsamości zarówno w zen, buddyzmie czy niektórych nurtach mistyki chrześcijańskiej opiera się na doświadczeniu, że „ja”, do którego jesteśmy tak bardzo przywiązani, nie jest trwałe, ale jest procesem, czymś, co się wciąż tworzy. Na poziomie intelektu, w procesie poznawczym, trudno jest nam to przyjąć i zrozumieć. Można oczywiście czynić pewne założenia, że tak jest, jednak dopiero doświadczenia mistyczne, tzw. wgląd, pozwalają doświadczyć, co to znaczy Jedność i w jaki sposób poprzez myśli wyłania się z niej podmiot, który dodatkowo stwarza wokół siebie, także poprzez myśli, przedmioty i wydaje mu się, że tak właśnie wygląda rzeczywistość. Odnosząc te obserwacje czy doświadczenia do ćwiczenie zazen, można nazwać praktykę ćwiczeniem nie myślenia, ale w znaczeniu nie generowania na poziomie świadomym procesu myślenia, a nie w znaczeniu blokowania myśli.

Trzeci Patriarcha mówi także:

Ciągłe wpadanie w swe „lubię- nie lubię”

jest chorobliwym nawykiem umysłu.

Niedostrzeganie głębi prawdy Drogi

wrodzony spokój zakłóca i burzy.

Można to rozumieć w ten sposób: dzięki identyfikacji z ciałem odczuwamy na poziomie fizycznym to, co generują nasze myśli, czyli odczuwamy poprzez ciało radość, przyjemność, ale też smutek i lęk. Posługując się od wczesnego dzieciństwa sposobem opisu rzeczywistości, który opiera się na rozróżnianiu, dualiźmie, jesteśmy przekonani, że aby jedna rzecz mogła istnieć, to musi być jej przeciwstawna inna rzecz. Jesteśmy wyćwiczeni w tym, aby tylko w ten sposób, poprzez przeciwieństwa, opisywać tzw. świat. W szczególny sposób dotyczy to uczuć: chcemy być szczęśliwi, czyli automatycznie odrzucamy to, co czyni nas nieszczęśliwymi według naszych doświadczeń. Uważamy, że te dwa stany – szczęście i nieszczęście – nie mogą współistnieć. Jesteśmy przekonani, że powinniśmy dokonać wyboru, aby było tak, jak oczekujemy, jak chcemy. Wydaje nam się, że wtedy to, co mniej przyjemne, zniknie. Właśnie to złudzenie możliwości wyboru określane jest w wierszu jako chorobliwy nawyk umysłu. Jest to konflikt nie do rozwiązania … Nasz umysł zawsze będzie dążył do osiągnięcia stanu przyjemności i pod tym kątem będzie sprawdzał rzeczywistość, szukał sposobu, aby to osiągnąć. Tymczasem Jedno jest wszystkim, a wszystko jest Jednym, w tym się przejawia doskonałość rzeczy.

Wracając do praktyki zen-  już samo oczekiwanie przyjemnych stanów i wrażeń, które to zapewnią, projektuje nasze nastawienie względem ćwiczenia zazen. Wydaje nam się, że poprzez siedzenie osiągniemy spokój, harmonię, że „wszystko ułoży się”. Co więcej, wyobrażamy sobie, że oświecenie, które mam być celem na ścieżce zen, jest stanem wiecznej szczęśliwości. Tymczasem niekoniecznie tak może być 😉 Nie dość, że nasza wizja wglądu może odbiegać od tego, co może być doświadczone jako Jedność, to dodatkowo nie ma nic, co byłoby stałe. Dotyczy to także doświadczeń mistycznych- one także mijają …

Ćwiczenie zazen jest proste- jest to ćwiczenie „bycia”, obecności, trenowanie tego JEST, a nie dążenie do czegoś, co będzie „kiedyś, gdzieś, pod warunkiem”. Ważne, abyśmy potrafili w trakcie zazen przesiedzieć i wytrzymać emocjonalnie, to, co się pojawia- te wszystkie myśli i trudne do przeżycia uczucia. Tylko wtedy, kiedy podczas zazen będziemy potrafili nie komentować tego, nie rozwijać myśli w ciąg myśli, to także z czasem w codzienności będziemy potrafili być w tym, co JEST, nawet jeśli JEST to bolesne i nie pasuje do naszych oczekiwań.

Trzeci Patriarcha Zen zwraca uwagę, że:

Oba dążenia na zewnątrz do świata

jak i dążenie ku wewnętrznej pustce,

na pomieszane skazują cię życie.

Jednak trudno jest wielu z nas bez wcześniejszych doświadczeń duchowym wyobrazić sobie, że tzw. oświecenie może być po prostu przyjęciem bytu takim, jaki jest – bez oddzielania czegokolwiek, bez wykluczania, odrzucania, etykietowania „lubię- nie lubię”, „chcę- nie chcę”. Po prostu przyjęcie i przeżycie wszystkiego jako Jedności, która zwiera to „lubię”, ale także to „nie lubię”:

W spokoju ujrzysz, że wszystko jest Jednym

A błędne myśli znikną same z siebie.

Jednocześnie w klasyku zen czytamy, że:

Dwoistość płynie z Jednego Umysłu,

ale i jego nie próbuj się chwytać.

To bywa dla nas najtrudniejsze …

Ważne, abyśmy siedząc na poduszce, kiedy pojawia się smutek, nie robili nic, aby on zniknął. Jeśli jest przyjemność, nie zastanawiajmy się, jak ją zatrzymać. Wystarczy, abyśmy po prostu BYLI –  i w tym smutku, i w tej przyjemności- z pełną świadomością, że każdy z tych stanów zniknie. Jest to dosłownie urzeczywistnianie Bytu. Oczywiście On i tak jest, nawet jeśli nie jesteśmy tego świadomi. Jednak wyłączanie i wydzielanie z rzeczywistości tego, czego nie chcemy i brania tego, co chcemy, nie jest prawdziwym przeżywaniem Jedności.

Właśnie sesshin jest doskonałą okazją, aby zobaczyć, że nawet w warunkach, kiedy mamy wszystko zapewnione – jedzenie, nocleg, spokój, odcięcie od kontaktów ze światem zewnętrznym – to i tak pojawiają się w nas różne uczucia, przyjemne, ale i te mniej także. Widzimy wtedy dokładnie, jak się tworzą w nas różne stany emocjonalne – poprzez myślenie, wspomnienia i wyobrażanie sobie. Nie mają natomiast nic wspólnego z rzeczywistością.

Kiedy przesiedzi się te trudne emocje i doświadczy, jak naprawdę tworzy się „ja”, wtedy poza zrozumieniem i intelektem zobaczymy, że tak naprawdę, to istnieje tylko to JEST. Reszta jest naszą narracją. Doświadczenie JEST dzieje się poza myśleniem, poza intelektem. Nie jest efektem ani rozważań, ani czytania, jest po prostu doświadczeniem związanym z zaprzestanie myślenia. W tradycji zen mówi się o Bezbramnej Bramie, zwanej też Bramą do Pustki, która jest bardzo wąska, a przejście przez nią daje wgląd w naturę rzeczywistości, co klasyczny wiersz zen Trzeciego Patriarchy opisuje w ten sposób:

To, co się jawi, nie istnieje wcale,

to, czego nie ma, jest zawsze obecne.

W takim razie w jaki sposób nie kontynuować myśli, które aż się proszę aby przejść w wyobrażenia, dokładniejsze analizy?

Wystarczy cały czas wracać do oddechu … Tylko tyle. Kiedy pojawia się uczucie tzw. nudy, to dobry znak, ze odpuściliśmy zapełnianie przestrzeni wyobrażeniami, marzeniami, myśleniem. Zostawmy to więc takim, jakie jest. To właśnie jest życie- w sumie nic niezwykłego 🙂

 

____________________

Materiał powstał w oparciu o teisho wygłoszone podczas sesshin zen linii Pusta Chmura, 1-5.02.2017, Biały Dom Antoniów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *