Zen sam w sobie jest obecnością, a ćwiczenie zen możemy określić jako ćwiczenie postawy „nie wiem”. Nie jest to więc kolejny sposób na szukanie prawdy. Praktykując nadal żyjemy aktywnie, tak samo jak inni, nie wycofujemy się z życia, mimo że na pewnym etapie może być to kuszące …

Dzięki praktyce, po wglądzie, nie powielamy już wzorców, tylko patrzymy JAK jest i z pełną otwartością reagujemy na to, co się dzieje. Dotyczy to nie tylko przyjemnych momentów, ale przede wszystkich tych, które odbieramy jako trudne. Właśnie wtedy jest nam szczególnie potrzebna uważność i obecność.

Precyzyjnie odniósł się do tego mistrz zen Rinzai, który o oświeceniu – byciu w jedni z tym, co jest – powiedział:

Po prostu bądź zwykłym sobą, bez szukania czegokolwiek więcej, uwalniając naturę, nosząc szaty i jedząc.

Możemy także powiedzieć, że zen jest ćwiczeniem życia, a nie kolejną taktyką na unikanie życia i wybieranie z niego tylko przyjemnych doznań. Dzięki praktyce możemy poczuć smak tej samej rzeczywistości – niby nic się nie zmienia na zewnątrz, ale odbiór jest już zupełnie inny.

Pamiętajmy, że właśnie niezgoda na to co jest, generuje cierpienie. Wewnętrzny spokój, który jest efektem praktyki, nie wynika ze zrozumienia czy zaakceptowania czegoś czy też osiągnięcia czegoś, ale z bycia w głębokiej jedności z tym, co jest. Tymczasem niepokój, który nami targa, wynika z wyobrażenia sobie, jak być powinno czy mogłoby być – oczywiście według naszego konceptu. Jednak zminimalizowanie tych wyobrażeń z poziomu intelektu nie wystarcza.

Tej pełni, która już jest, trzeba po prostu doświadczyć. Póki jej nie doświadczymy osobiście, a będziemy tylko stawać w kontrze do myślenia i uważać, że „lepiej jest nie myśleć”, to nadal będziemy pełni niepokoju. Owszem, możemy wpływać na naszą reakcję na to co się dzieje, na nasze działanie, ale nie na to, co się dzieje. O tym mówi jeden ze słynniejszych wierszy zen:

Ta Wielka Droga wcale nie jest trudna

dla ludzi wolnych od swoich upodobań.

Kiedy znikają miłość i nienawiść

Droga jest jasna, nic nie jest ukryte

Na początku praktyki duchowej ważne jest zidentyfikowanie wewnętrznego głodu, tego co pcha nas w stronę praktyki zen. Ważne abyśmy zobaczyli, co budzi nasz niepokój, skąd bierze się niezgoda na rzeczywistości. Ważne, aby tego głodu nie zastąpić czymś innym. Musimy wyczuć w sobie tęsknotę i potrzebę głębszego zrozumienia rzeczywistości. Na początku jest to często związane z pracą terapeutyczną.

Jeśli ktoś zastanawia się, jaka jest różnica między medytacją, o której obecnie często się mówi w kontekście walki ze stresem, a medytacją zen, to odpowiedź jest prosta – w zen chodzi o głębsze zrozumienie rzeczywistości, a przede wszystkim o doświadczenie, czym jest rzeczywistość. Nie chodzi o pozbycie się tożsamości czy rozpuszczenie ego, o którym często wspomina się w nurtach ezoterycznych. Medytacja w zen jest wyciszeniem narracji, zaprzestaniem myślenia, czyli nie kontynuowaniem myśli, która pojawia się. Nie jest to natomiast dążenie do zatrzymania tworzenia się myśli, ale świadome nie podejmowanie podążania za tą myślą i generowania następnej, co tworzy już proces myślenia.

Praktyka nie ma nas doprowadzić do momentu, kiedy znikną nasze pytania czy ciekawość świata. Przeciwnie- im więcej będziemy ćwiczyć, tym większa będzie w nas ciekawość i otwartość na życie. Z czasem zauważymy, że jest w nas mniej lęku, a wzrasta podziw dla złożoności tego wszystkiego, co się dzieje.

Praktyka zen nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania, które nas nurtują, ale z czasem daje na pewno więcej spokoju w takim samym życiu jak wcześniej prowadziliśmy. Z biegiem czasu możemy rzeczywistość przeżywać, smakować, delektować się nią, ale nie musimy mieć poczucie, że już wiemy jak to wszystko działa. Odczucie przepływu życia i tego, że „jest jak JEST” samo w sobie jest już satysfakcjonujące. Oczekiwanie, że nagle wszystko zrozumiemy i opiszemy, co nada naszemu bytowi sens, jest błędnym podejściem do duchowości, w tym także zen.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *