Przyglądając się sposobom komunikowania pomiędzy różnymi osobami nie sposób nie zadać sobie pytania, jak to się dzieje, że w większości sytuacji mamy poczucie, że udaje nam się nawiązać kontakt i przekazać informację, na której nam zależy. Ale czy rzeczywiście tak jest? Skąd mamy pewność, że osoba, do której mówimy „czyta” nasz przekaz tak, jak my go rozumiemy?
Używamy języka, gestów, odnosimy się do standardów, których znaczenia nauczyliśmy się w środowisku naszych rodzin i kultury, w której wyrośliśmy. Są naszą oczywistością. Rzadko, a może nawet bardzo rzadko, zauważamy fakt, że inne środowiska, tym samym słowom, gestom, standardom nadają inne znaczenie, z równo uprawnionym przekonaniem ich oczywistości. Jeżeli podejmiemy edukację, nauczymy się języka ogólnie przyjętego za obowiązujący, będziemy w stanie opisywać fakty, które widzimy i słyszymy, w podobny sposób.
Zakładam tutaj, że żyjemy w podobnym środowisku i posiadamy podobne wykształcenie – a tym samym podobną, nabytą wiedzę. Jeżeli wymagano od nas przestrzegania reguł i dostosowania się do określonych standardów, również i to będzie dla nas oczywistością braną pod uwagę. W innym otoczeniu, wcześniej, czy później, nasze oczywistości zderzą się z równie ważnymi, innymi, oczywistościami. Dopóki rozmawiamy o nich na poziomie języka, wydaje się, że mówimy o tym samym. Kłopot zaczyna się na poziomie wdrożenia ich w życie.
Wspierając się tutaj mapą poziomów świadomości ego możemy przyjrzeć się przestrzeganiu reguł, zaangażowaniu, dbałości o bliskich czy dotrzymywaniu słowa. Pamiętając cechy charakterystyczne dla różnych poziomów już tutaj widzimy dodatkowy kłopot. Na poziomie rozmytym umówiony termin czy zobowiązanie z upływem czasu zanurzy się we mgle i zniknie, stając się niejasnym i nieistotnym. Na poziomie egocentrycznym będzie dostosowany do aktualnego „interesu”, więc zgodnie z logiką może ulec zmianie, jeśli nowy „interes” okaże się bardziej „opłacalny” od poprzedniego. Na dojrzałym poziomie najprawdopodobniej będzie ważnym standardem, który przy braku wiedzy o naszej różnorodności może okazać się bolesną, nieprzekraczalną frustracją, powodem naprawiania świata albo podejmowaniem walki itd.
Możemy sobie też wyobrazić, co się będzie działo, kiedy spotkamy się z drugim człowiekiem ze swojego egocentryzmu i trafimy na dyspozycję raczej rozmytą … Jeśli nie złapiemy wówczas dystansu, nie sięgniemy po inny punkt odniesienia, mamy gwarantowaną wojnę i cierpienie, albo odbijemy się w jakieś niezwykłe doświadczenia w zaprzeczeniu tego, czego doświadczamy.
Dołóżmy jeszcze do naszych różnorodności odmienne „kanały” percepcji. Spróbujmy wytłumaczyć osobie z dominującą tendencją intelektualno- racjonalną subtelne emocjonalne poruszenia w przeżywaniu niektórych zjawisk – piękno poezji, sztuki, czy zachwyt impresją. W drugą stronę, nie zrozumiemy radości przeżywanej z intelektualnego i racjonalnego uporządkowania i prostoty… Nie podzielimy radości osoby mającej doskonały wzrok i oglądającej pejzaże, kiedy sami jesteśmy niedowidzący i widok ledwie majaczy nam konturami. Przykłady można by mnożyć, bo nasze „różnice zdań” mają najczęściej właśnie takie korzenie. Tak więc: różne środowiska, różne możliwości i „kanały „percepcji, różne poziomy świadomości.
Jak zatem, racjonalnie myśląc, jesteśmy w stanie komunikować się? Wydaje się to praktycznie nierealne, a jednak się dzieje, pomimo tego, co widać gołym okiem: kolizja za kolizją, walki spory, rywalizacje, starania, zmagania, wyścig, ruch, przemierzanie i kręcenie się, albo powstrzymywanie, w kółko od wieków wokół tego samego schematu …
Sięgnijmy do szerszej świadomości, doświadczmy jedności we współbyciu i współzależnościach. Zobaczmy jak bardzo jesteśmy odrębni na powierzchni i jak absolutnie zależymy od wszystkiego na głębszym poziomie. Każdy nasz ruch, to ruch świata wokół, każda nasza „nieprzytomność” czy zaniechanie, to konsekwencja dla wszystkiego wokół. W tej wielowymiarowej przestrzeni, nabywając zdolności współodczuwania uczymy się przekraczania tych kolizji. Nierzadko ta umiejętność obarczona jest poczuciem straty. Tracimy iluzję, z jaką żyliśmy, w jakiej wyrośliśmy, w którą wierzyliśmy… Otwiera się jednocześnie przestrzeń pełna światła, lekkości, wolności, ale też i bezlitosnej odpowiedzialności za każdy krok, który robimy właśnie teraz …
Najbardziej zaskakujący w tej obserwacji jest fakt, że nie jest niczyją winą ani zasługą, że jesteśmy właśnie tacy, jacy jesteśmy, że mamy te konretne możliwości oraz to, z jakiego poziomu oglądamy rzeczywistość. Podobnie jak bezlitosnym jest fakt, że nikt i nic nie spowoduje zniknięcia konsekwencji, które za tym idą. Każdy czyn i każda myśl ma swoje konsekwencje. Każda intencja jest wyczuwalna – jeśli nie świadomie, to podświadomie ją odczytujemy. Wsłuchując się w swój wewnętrzny, cichy głos wszyscy mamy możliwość dostępu do współbycia ze wszystkim.
Patrząc z tej szerokiej perspektywy na dostępną naszym zmysłom rzeczywistość, trudno się nią nie zachwycić i nie czuć równocześnie ogromnego respektu, nie doświadczyć jej potęgi. Trudno też nie zobaczyć małości i równolegle ważności naszego „ja” i sposobu, w jaki się przejawia; nie docenić wartości dostępu do doświadczania jedności i materializowania jej w różnorodnościach w najlepszy i możliwy dla nas sposób.