Codzienność – nadmiar spraw do załatwienia, informacji, bodźców. Szybkie, może nawet często zbyt szybkie, tempo życia determinuje jego jakość. Czas wolny od codziennych obowiązków może być dla nas nie lada wyzwaniem, kiedy przyzwyczajeni do ciągłego ruchu, musimy się zatrzymać. Możemy oczywiście znaleźć sobie inny rodzaj zajęcia (sprzątanie, gotowanie, zakupy czy serfowanie w sieci po bliżej nie sprecyzowanych tematach). Wszystko w tej samej, zazwyczaj prawie automatycznej gonitwie za bliżej niesprecyzowanym celem, podróżą do następnego pomysłu i kolejnej aktywności, szumu, zgiełku, nadmiaru bodźców.

Uczestniczymy w życiu bardziej albo mniej świadomie. Wydawać by się mogło, że żyjąc w otoczeniu dostatku dóbr materialnych mamy przestrzeń do  celebrowania życia.

Z reguły jednak tak się nie dzieje, dlaczego? Z jakiego powodu większość z nas nie czuje się szczęśliwa, zadowolona, dlaczego nie potrafimy się cieszyć tym, co mamy, wyrażać wdzięczności, uśmiechać się do przechodniów i sąsiadów?

Z jakiego powodu nie potrafimy dbać o bliskich, a spotkania z przyjaciółmi czy rodziną kończą się zazwyczaj wyliczanką zdobyczy, problemów, komentowaniem polityki albo upojną imprezą?  Skąd ten standard?

Nadmiar jedzenia, trunków, używek czy sprzętów, gadżetów; ważnych spraw, kłopotów, wygenerowanych przez media zagrożeń, a niedomiar prostej, zwyczajnej radości, życzliwości i zadowolenia?

Nadchodzą kolejne święta, może warto się zastanowić skąd się wziął ten zwyczaj?

Jaki miał początek, jaka wartość była źródłem powstania tych wszystkich zewnętrznych atrakcji? Co tak naprawdę świętujemy ?

Nasza zachodnia kultura oparta na chrześcijańskiej tradycji mówi nam o śmierci i zmartwychwstaniu, o zmianie. Śmierci starego porządku i narodzinach nowej wartości – MIŁOŚCI, bezwarunkowej, wybaczającej, pełnej, akceptującej. Może zatem warto się zastanowić, czy i jak zamierzamy świętować tę wartość, wokół, której spędzamy ten czas?

Spróbujmy zadbać, chociaż przez te kilka dni o wewnętrzną ciszę i przestrzeń. Popatrzeć na siebie i swoich bliskich z życzliwością i wdzięcznością, przez pryzmat ich zalet i tego, co wnoszą w nasze życie; zadbać o uważność na to, co do nas mówią, usłyszeć (sercem) słowa i uczucia, które kierują w nasza stronę, spróbować je przyjąć wszystkie, bez selekcji i cenzury. Przyjąć, zobaczyć człowieka po drugiej stronie, ze wszystkim, co w sobie nosi, z czym się mierzy.

Czy zaryzykujemy, choć przez te kilka chwil zatrzymać się i nadać naszemu życiu wartość tej chrześcijańskiej narracji, którą celebrujemy zewnętrznymi tradycjami też w wewnętrznym wymiarze?

Mając głębokie przekonanie, że warto próbować wprowadzać we własne życie treść świątecznej tradycji, życzę wszystkim dostatniego, świątecznego czasu 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *