Na różnych etapach praktyki, a więc nie tylko na początku ścieżki zen, pojawiają się w nas wątpliwości i pytania: czym jest Jedność?, jak wejść na Drogę?, czym jest w ogóle ta Droga a czym na pewno nie jest?, jak w ogóle osiągnąć oświecenie? Już w pytaniach, zadanych w takiej właśnie formie, widzimy, jak nasz dualny język, którym posługujemy się od dzieciństwa, przekłada się także na sposób myślenia. Aby coś poznać, o coś zapytać, zawsze tworzymy w głowie przeciwieństwo. Tymczasem nie zrozumiemy Rzeczywistości z poziomu umysłu, możemy natomiast Jedności, która jest aspektem Rzeczywistości, doświadczyć, a samo ćwiczenie zazen może być w tym pomocne. Wydaje się to skomplikowane, ale jest „nadzieja”: mimo, że rzeczywistości nie możemy pojąć umysłem, możemy zrozumieć samo ćwiczenie zazen 🙂

Zazen, jako siedzenie na poduszce, jest z fizycznego punktu widzenia proste, ale jako takie, wykonywane mechanicznie, nie wnosi wiele w naszą praktykę. Istotne jest natomiast nasze podejście do zazen, tzw. postawa ducha, która pomaga właściwie umiejscowić zazen w codziennym życiu.

W wierszu Trzeciego Patriarchy jest fragment, który mówi o tym, że chcąc osiągnąć spokój i idąc świadomie w jego kierunku, ulegamy złudzeniu osiągnięcia go, ponieważ to działanie już zaprzecza spokojowi:

Próby powstrzymywania się od działania

Wypełnią was tylko działaniem.

Trudno jest osiągnąć Jedność, jeśli cały dokonujemy wyborów, rozróżniamy, wartościujemy, nadajemy etykietki. Aby doświadczyć Jedności, trzeba ją dostrzec TERAZ, a nie dążyć do niej:

Droga jest doskonała niczym wielka przestrzeń,

Wolna od braku czy nadmiaru.

Z powodu chwytania się i odrzucania,

Nie potraficie jej osiągnąć.

Spora część praktykujących zakłada, że zen pozwoli uspokoić umysł, co oczywiście przełoży się na większe zadowolenie z życia. W efekcie szukamy do praktyki cichego, spokojnego miejsca, aby zapewnić sobie spokój „z zewnątrz”, a następnie pracujemy nad nim „od wewnątrz”. Jednak zazen nie na tym polega:

Nie uganiajcie się za uwarunkowanym istnieniem;

Nie zatrzymujcie się tez w akceptacji pustki.

Tylko bezstronnie postrzeżecie, że wszystko jest jednym,

A pomieszanie zniknie samo z siebie.

Zen jest często mylony bądź utożsamiany z modnym obecnie mindfulness, którego podstawowym celem jest uspokojenie umysłu, co skutkuje poprawą zdrowia i jakości życia. Jednak samo zen nie narodziło się w tym konkretnym celu. W zen ćwiczymy po prostu BYCIE, a nie „bycie spokojnym”. BYCIE już jest, nie musimy tego osiągać, dążyć do tego. Musimy jedynie ugruntować się w nim, poczuć je, doświadczyć. I to jest podstawowa różnica między mindfulness a zen.

Poza tym ćwiczenie „przeciwko czemuś”, czyli np. złości, niepokojowi, smutkowi, jest źródłem problemów i tak naprawdę tylko wzmacnia te emocje. Już Trzeci Patriarcha mówił o tym:

Walczące ze sobą za i przeciw

To choroba umysłu.

Nie rozpoznanie tajemnej zasady

Zakłóca pierwotny spokój umysłu.

Jeśli dążymy do Jedności, to znaczy że przyjmujemy, że nie ma w niej kontrastów, przeciwstawieństw, jest tylko Jedno … Trudno pojąć to umysłem, dopiero pewne doświadczenia pozwalają poczuć smak tego stwierdzenia. Mimo to, nazwanie tego i opisanie wymyka się nadal słowom.

Jednak praktykując zen warto mieć świadomość, że Jedność, do której dążymy, już jest, więc samo dążenie jest błędem w ćwiczeniu. Z poziomu umysłu nie doświadczymy i nie zrozumiemy Jedności. Już łatwiej z poziomu Jedności zobaczyć w jaki sposób działa umysł, jak tworzy się tożsamość, nasze poczucie „ja”. Tak naprawdę to tylko kwestia zmiany perspektywy, jednak bardzo istotna.

To, co robimy na co dzień, to trenowanie umysłu. Jesteśmy w tym tak wyćwiczeni, że nie wyobrażamy sobie, aby naszemu myśleniu, rozumieniu mogło coś umknąć. Doświadczanie życia tylko z poziomu umysłu redukuje kontekst życia jako Jedności to tylko jednego punktu – patrzymy wtedy na wszystko z perspektywy „ja”. Czyni to nasze życie uboższym … Tymczasem duchowość jest ćwiczeniem kontekstu  życia, a nie czegoś jednego konkretnego, co doświadcza życia przez różnego rodzaju filtry i uwarunkowania.

W życiu codziennym wciąż dokonujemy wyborów, jedne rzeczy i osoby lubimy, inne nie, mniej i bardziej świadomie dokonujemy porównań i w oparciu o nie wyborów. I w zwykłej codzienności jest to często konieczne. Jednak tak długo, jak nie będziemy świadomi, co stoi za naszymi wyborami, będziemy żyli w iluzji, że to my sami je kreujemy poprzez rozróżnianie i decyzje na zasadzie lubię- nie lubię, chcę- nie chcę. Tymczasem życie po prostu się żyje i nawet jeśli nie dokonamy jakieś wyboru, odłożymy jakąś decyzję, to ono będzie toczyło się dalej. Wiersz zen mówi jasno:

Najwyższa Droga nie jest trudna

Dla tych, którzy nie rozróżniają.

Nie lgnijcie ani nie odrzucajcie

A z pewnością jasno zrozumiecie.

Jeśli jednak popełnicie najmniejsze zróżnicowanie,

Znajdziecie się tak daleko, jak niebo od ziemi.

Trudno zaprzeczyć temu, ze zazen jest ćwiczeniem postawy obcej na co dzień naszemu umysłowi, który działa w ten sposób, że wyszukuje w rzeczywistości rzeczy, osoby i wydarzenia, które poprzez różnego rodzaju uwarunkowania odbieramy jako przyjemne i stabilizujące dla nas lub na odwrót. Z takim samym nastawieniem podchodzimy potem do praktyki, do zen – oczekujemy że będzie to przyjemne, a tymczasem niekoniecznie tak jest. I to nie tylko na początku …

Pamiętajmy więc, że zen nie jest ćwiczeniem wybierania tego, co przyjemne, a odrzucaniem tego, co nam przeszkadza. Jest to po prostu doświadczenie Jedności, a więc nie ma w nim miejsca na wykluczanie czegoś, co nam się nie podoba, czego nie chcemy:

Jeśli pragniecie wkroczyć na drogę Jednego Wozu,

Nie odrzucajcie krainy zmysłów.

Taka jaka jest, pełna i kompletna,

Kraina zmysłów jest oświeceniem.

Chcąc nie myśleć, wchodzimy automatycznie w myślenie o niemyśleniu – tworzy się błędne koło. Tak więc podejście do zen, jak do ćwiczenia nie myślenia rozumianego z poziomu umysły, jest nieadekwatne do tego czym jest naprawdę zen.

Co w takim razie możemy zrobić? Po prostu NIC. Zen polega na tym, aby nie robić nic przy pełnej świadomości … i z tym mamy wielki kłopot. Bo tak naprawdę bycie takim, jakim się jest teraz, w tym co teraz życie przynosi, bez wybierania, zmiany itd. jest dla nas nie do przyjęcia.

Zadajmy sobie więc pytanie: czy chcę doświadczyć rzeczywistości w tej formie jaka teraz jest, a w nie w takiej jakiej ja chciałbym, aby była albo jak sobie ją wyobrażam?  Spróbujmy otworzyć się na to, co jest teraz. Ten moment już JEST, nie musimy wiec nic robić, aby się do niego zbliżyć ani oddalić, po prostu już jest.

Tymczasem nasz wytrenowany od urodzenia umysł, będzie robił wszystko, aby ten moment gdzieś zakwalifikować, znaleźć w nim coś przyjemnego, poprzez oczywiście odrzucenie czegoś innego. Dokonujemy automatycznie rozdziału Jedności tej chwili na części. Tymczasem:

Aby wkroczyć do tej prawdziwej pustej krainy,

Zwracajcie się tylko ku „nie-dwa”.

W „nie-dwa” wszystkie rzeczy są zjednoczone;

Zazen, jako ćwiczenie przeżywania rzeczywistości, jest dla nas bardzo trudne, bo nakładamy na nie nakładkę z codzienności, czyli oczekujemy, że wydarzy się coś niezwykłego. Oczywiście musi być to coś przyjemnego ;-), w taki sposób większość z nas definiuje oświecenie i bywa to najczęstszą motywacją do praktyki. Jednak w ten sposób zamieniamy zazen na czekanie połączone z siedzeniem na poduszce.

Popatrzmy na zazen jak na najprostszą z postaw doświadczania życia – poprzez swoją bezpośredniość bądźmy w tym co JEST TERAZ, nie opuszczajmy niczego, żadnego uczucia nie odkładajmy, nie odsuwajmy od siebie, doświadczmy tego, co JEST, jako Jedności. Nie uciekajmy z rzeczywistości nie tylko fizycznie, poprzez oddalenie się, ale także mentalnie, poprzez ucieczkę w wyobrażenia, marzenia, iluzje. Ćwiczenia niemyślenia nie możemy zrobić bezpośrednio, bo myślenie o tym, żeby nie myśleć jest już myśleniem 😉

Podejdźmy do tego inaczej – ono polega na tym, aby zapomnieć o myśleniu. Musimy być tak zaangażowani w to, co dzieje się tu i teraz, że zapominamy myśleć, oceniać, wybierać. Musimy niemal stać się tą teraźniejszością, tą czynnością, tym uczuciem, które jest teraz. Wtedy doświadczymy Jedności.

Siedząc na poduszce delektujemy się nie oddychaniem jako procesem, ale TYM oddechem, czyli doświadczamy oddechu chwila po chwili, bo oddychając jesteśmy i w przeszłości i w przeszłości. Chodzi o to, co jest TERAZ, a nie o proces. Chodzi więc tylko o TEN ODDECH. Każda chwila, każdy oddech, jest sam w sobie doskonały.

Rzeczą, która być może ułatwia rozpoczęcie praktyki zen, jest taki okres w życiu, kiedy czujemy przesyt tym wszystkim co oferuje nam życie, czym nas do tej pory zajmowało, bawiło lub niepokoiło. Zazen można nawet określić jako terapię odwykową od wszystkiego, co absorbuje nasz umysł. Jednak trudno jest po latach trenowania w ocenianiu, wybieraniu i etykietowaniu, inaczej doświadczać rzeczywistości, inaczej czyli bezpośrednio- bez tych wszystkich filtrów, do których przywykliśmy. Możemy powiedzieć, że zazen w codzienności to patrzenie na wszystko bez filtrów, czyli wyobrażeń. To po prostu BYCIE PRZY TYM CO JEST bez oceniania: przyjemnie-nieprzyjemnie, chcę – nie chcę.

Cieplarniane warunki do takiej praktyki zapewnia nam sesshin. Podczas kilkudniowego odosobnienia możemy zaryzykować siedzenie – bez uciekania od tego, co się pojawia z prostego powodu. To, co się pojawi (lęk, smutek, niepokój), nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, jest albo wspomnieniem albo projekcją. Zazen i sesshin są koncentracją na rzeczywistości. Możemy wtedy być tak blisko niej, aż zorientujemy się, że nią jesteśmy. Chodzi tutaj o pozostanie dłuższy czas przy tym co jest, nie uciekanie w kolejną aktywność od jakiegoś uczucia, tylko bycie w tym, co się pojawia. Każde uczucie, wątpliwość, chęć wybranie tego, a odrzucenia tamtego, rozterki, zawsze po jakimś czasie mijają … Wystarczy tylko nie uciekać od tych emocji, stanów, być przy nich świadomie, ale bez oceniania.

Lin-chi (jap. Rinzai), mistrz zen którego tradycję kontynuuje linia Pusta Chmura, na pytanie mnicha „Kim są Budda i Mara?” odpowiedział:

Chwila zwątpienia w twoim umyśle jest Marą. Jednak jeśli potrafisz uchwycić fakt, że dziesięć tysięcy rzeczy jest niezrodzonych i że umysł jest jak złudna fantazja, wtedy nie istnieje żadna rzecz nawet tak mała jak drobina pyłu- wszystko jest czystością- oto Budda. Można powiedzieć, że Budda i Mara przedstawiają stan czysty i skalany; jednak według mnie nie ma żadnego Buddy, żadnej czującej istoty, przeszłości czy tez teraźniejszości. Ci, którym uda się to urzeczywistnić, uczynią to w jednej chwili, bez treningu ani zaświadczeń na piśmie, bez korzyści i strat. Nie ma żadnej innej Dharmy.

Tak więc podejmijmy „ryzyko” siedzenia na poduszce i urzeczywistniania zen w codzienności pamiętając jeszcze inne słowa Lin-chi: Niczego już więcej nie poszukujcie; to już JEST. I to jest dobra wiadomość tuż przed weekendem 😉

3 komentarzy dla Wątpliwości na ścieżce zen

  1. TE1 pisze:

    Zen nie polega na tym, aby nie robić nic przy pełnej świadomości. Bo zen w ogóle na niczym nie polega. Zen to robienie tego co jest do zrobienia a to jest pełnią świadomości.

    • Alexander Poraj Żakiej pisze:

      Rzeczywiście, jedno zdanie wyrwane z kontekstu może budzić niezrozumienie, poza tym chyba łatwiej powiedzieć czym zen nie jest, niż czym jest.
      „Nie robić nic przy pełnej świadomości” jest tak naprawdę tożsame z tym co napisałeś, czyli „robić to, co jest do zrobienia”.
      Słowa „nie robić nic” w użytym przeze mnie kontekście oznaczają nierobienie czegoś według własnych oczekiwań, wizji, idei; oznacza działanie według tego, co niesie życie w tej chwili, teraz.
      Dla wielu z nas wytrwanie w sytuacji, szczególnie trudnej emocjonalnie, bez podejmowania działania w kierunku zmiany/naprawy/odwrócenia tej sytuacji jest bardzo trudne. Wtedy „robić to, co jest do zrobienia”, czyli „nie robić nic” rozumiane jako niewchodzenie w działanie podjęte z konkretną intencją zmiany sytuacji, jest bardzo, bardzo trudne. Ale na tym m.in. polega trening zen 😉

  2. TE1 pisze:

    Trening zen polega na tym, aby nie robić nic przy pełnej świadomości.
    Zen zaś to robienie tego (niekiedy może to być robienie nic) co jest do zrobienia i to jest pełnią świadomości. Ważne aby nie pomylić jednego z drugim.
    „Działanie według tego, co niesie życie w tej chwili, TE1”.
    Trudny jest tylko trening, nie zen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *