Klasyczna pułapka, w którą często wpadają osoby początkujące na ścieżce zen, polega na tym, że traktuje się praktykę zen jak coś wyjątkowego, jak kolejny rytuał, religijny obrzęd, który ma nam zapewnić, zagwarantować tzw. spokój, harmonię. Wielu z nas, wracając np. z sesshin, postanawia, że wyznaczy sobie w ciągu dnia czy kilka razy w tygodniu specjalny czas na praktykę, a poza nim będzie po prostu prowadziło „zwykłe życie”.

 

Jeśli twierdzicie, że budda nie doświadcza w najmniejszym stopniu ziemskich spraw,

z całą pewnością nie macie racji.

Budda nie jest pustą przestrzenią – jak mógłby nie odczuwać świata?

Budda tylko tym się różni od czujących istot, że może swobodnie przychodzić i odchodzić.

/Pai-chang/

 

Automatycznie zakładamy, że w naszym codziennym życiu nie ma miejsca na zen, że praktyka nie może przenikać codzienności. Takie podejście powoduje, że zen staje się dla nas wytchnieniem i ucieczką od codzienności. Traci w ten sposób swoją esencję, przestaje być bezpośrednim doświadczaniem rzeczywistości takiej – jaka- jest.

Podczas dokusan pojawia się często pytanie „w jaki sposób przenieść zen, który jest czystą obecnością, w codzienność”. Już samo pytanie, zadane w taki sposób, jest pozbawione sensu, ponieważ wyrażenie „przenieść obecność w codzienność” jest abstrakcją. Przecież JEST tylko obecność! Problem tkwi w tym, że my nie dostrzegamy tego tak długo, póki nie doświadczymy Pełni.

W miarę praktyki zaczynamy uświadamiać sobie, że nie ma w ciągu dnia momentu, kiedy nie bylibyśmy obecni. Możemy być mniej lub bardziej obecni, ale zawsze przecież JESTEŚMY. Takie podejście pomaga spojrzeć na praktykę z innej strony – zen może być nieustannym treningiem w ciągu dnia, nie ma on ani początku, ani końca. Skoro jest tylko obecność, a my jesteśmy jej ucieleśnieniem i reprezentujemy ją w mniejszym lub większym stopniu, to nigdy nie ma momentu, kiedy nie byłoby jej. Nie ma więc momentu ani miejsca, w którym nie można ćwiczyć obecności (zen).

Ważne jest także, aby słowa „uważność” używanego w kontekście zen nie odbierać jako gotowości do czegoś, jako specjalnego rodzaju koncentracji. Uważność w zen jest po prostu byciem z tym – co – jest, a nie czekaniem na coś wyjątkowego.  Nie jest to zafokusowanie się na coś pojedynczego. Jest to otwartość na przestrzeń, która jest kontekstem dla tego co się dzieje chwila po chwili.

Istotne jest, aby praktyce zen nie nadawać znamion religii. Nie przywiązujmy się więc do rytuałów, nie nadawajmy im wielkich znaczeń. Wystrzegajmy się myślenia, że jeśli będziemy coś robić, to kiedyś – gdzieś – coś osiągniemy. Same rytuały mają oczywiście pewne znaczenie, nadają ramy naszemu życiu, ale niedobrze, kiedy stają się elementem stabilizującym albo wzmacniającym wizerunek.

Cechą, czy inaczej umiejętnością, organizowania się tożsamości jest umysł, który funkcjonuje poprzez myślenie. Myślenie z kolei tworzy wciąż na nowo naszą tożsamość. Jednak ten proces budowania poczucia „ja jestem” zachodzi poprzez rozróżnianie, osądzanie – jest to jednoznaczne z oddzielaniem się od Jedności. Nasza umiejętność życia w codzienności jest możliwa oczywiście dzięki umysłowi, ale jednocześnie redukuje on rzeczywistość do pewnych aspektów, a przez to nie pozwala nam przeżywać rzeczywistości jako Całości, Jedności.

Umysł redukuje rzeczywistość, a odbiór tej zredukowanej rzeczywistości następuje poprzez ciało. Nie jest ono w żaden sposób oddzielone od umysłu ani od ducha. Trudno nawet powiedzieć, że ciało, umysł i duch (świadomość) są ze sobą powiązane. One są aspektami Jednego, więc mówienie o ich połączeniu jest pewną nieścisłością, choć nasz dualny język często wymusza  na nas takie sformułowania.

To, czego można doświadczyć jako efektu praktyki zen, opisywane jest zwykle jako doświadczenie jedności. Umownie przyjmuje się określać je jako przebudzenie. Jest to trudne do opisania- często mówi się wówczas  o jedności, o odbiorze wszystkiego jako pozbawionego ram, bezpodmiotowego, ale i tak doświadczenie to albo jego opis następuje przez pryzmat naszych zmysłów i ciała. Przeżycie pełni obecności opisywane jest także jako przeżywanie/odczuwanie pustej przestrzeni, ale nie takiej, w której czegoś brakuje, tylko takiej, w której wciąż na nowo coś się tworzy i nie ma nic stałego.

W praktyce zen ważne jest, abyśmy mieli świadomość jedności ciała, umysłu i ducha i z taką świadomością podchodzili do ćwiczenia. Nic nie jest tutaj lepsze- ani ciało, ani duch. Wszystko jest przepływem, a ćwicząc zazen wyrażamy jedność wszystkiego. Samo siedzenie na poduszce jest doświadczeniem bardzo mocno osadzonym w naszym ciele. Można nawet powiedzieć, że jest zamieszkaniem obecności w ciele.

Dla wielu z nas nie jest to proste, ponieważ tak mocno jesteśmy osadzeni w umyśle i nauczeni organizowania się poprzez myślenie, że poczucie ciała podczas zazen bywa zaskoczeniem. Dodatkowo ciało koduje wszystkie nasze historie życiowe, szczególnie traumy, a w stanie zwiększonej obecności zyskujemy dostęp do tych trudnych emocji, czujemy się nimi zalani, co początkowo nie ułatwia praktyki.

Praktyka zen konfrontuje więc nas z ciałem, o które, jak nam się wydaje, dbamy, ale nie przyjmujemy go jako integralnej części nas samych, jako tej manifestacji obecności jaka się dzieje. Ciało, w kulturze zachodu, jest dla nas zwykle jedynie narzędziem, a nie aspektem Jedności.  Ważne, abyśmy potrafili świadomością wypełnić ciało, które mamy, poprzez które doświadczamy życia tu i teraz.

Świetnie oddaje to słowo habitus, które z łaciny oznacza zamieszkanie. Od razu nasuwają się skojarzenia ze słowem habit, który zarówno na wschodzi jak i na zachodzie był szatą mnichów. Przy czym habit oznaczał tutaj właśnie coś, co zamieszkujemy, co sobą wypełniamy,  a nie tylko coś, co jedynie zakładamy. Ważne więc, aby wszystko, czego używamy, czym się otaczamy, wypełnić sobą, swoją świadomością.

Możemy pójść dalej i przyjrzeć się wszystkim naszym nawykom, zwyczajom, codziennym rytuałom i zobaczyć czy poprzez nie wyrażamy siebie, a jeśli tak – to w jaki sposób? Warto zwrócić uwagę czy to co kupujemy, ubrania jakie nosimy, przedmioty jakimi urządzamy mieszkanie są wyrazem nas czy są jedynie czymś, co buduje nasz wizerunek. Zwróćmy uwagę jak nadmiar przedmiotów wokół nas wprowadza rozproszenie w życie.

Tak więc wszystko, począwszy od ubrań, mieszkań, a skończywszy na jedzeniu, jest wyrazem naszej obecności – zmiana w nas, która zachodzi m.in. poprzez praktykę zen,  jest widoczna na zewnątrz, ale nie chodzi tutaj o wybranie jakiegoś stylu, który nam odpowiada i aspirowanie do niego, ale o autentyczne wyrażenie wszystkim w codzienności stanu naszej świadomości.

Zmiana naszej świadomości przekłada się na naszą codzienność, na podejmowane decyzje, wybory i nie ma tutaj potrzeby formułowania specjalnych ideologii. Intuicyjnie wiemy w czym się dobrze czujemy, jakie miejsca są dla nas przyjazne, jakie pożywnie nam służy. Pamiętajmy jednak, że zwiększenie świadomości czy ugruntowanie w obecności nie oznacza, że bardziej świadomie dokonujemy wyborów w sensie decyzji „lubię- nie lubię”. Oznacz to natomiast, że idziemy z tym co niesie życie, ale nie jest to równoznaczne bierności.

Podążanie za energią życia automatycznie buduje inną jakość życia i jest to wyraźnie odczuwalne, a jednocześnie jest to coś, co trudno opisać. Po prostu dzięki zwiększonej obecności „to się dzieje”.  Przy czym jakość oznacza tutaj bycie takim – jakie – jest samo w sobie, a nie jako coś zastępczego, jako coś dowartościowującego, tylko takie – jakie – jest.

Takie podejście do życia nie wymaga od nas zwykle wprowadzania dużych zmian. Wymaga natomiast uważności na to, co się dzieje, pójścia za tym, co „chce” się dziać, a nie za tym, co my chcemy, aby było. Wymaga to treningu i wprawy, aby wyłączyć swoje dyskursywne myślenia, a jednocześnie nie popaść w bierność i apatię. Osoby podążające ścieżką zen mają często wysoki poziom energii, gdyż idąc za tym co jest, nawet jak nie jest to nic spektakularnego, odczuwają z tego pewną satysfakcję, która jest wypełniająca. Jednocześnie brak oporu względem życia pozwala inaczej gospodarować energią.

W zen unika się spekulacji i  mówienia o tym, czego nie doświadczyliśmy. Stąd też nie ma rozmów o tym, gdzie była nasza świadomość przed narodzinami i gdzie będzie po zakończeniu manifestowania się jako to ciało i ten umysł. Zaryzykujmy więc postrzeganie rzeczywistości tu i teraz w sposób bardziej uważny, aż dojdziemy do momentu, gdy doświadczymy, że to wszystko co JEST, jest właśnie przejawem Jednej Świadomości. W zen nie ma spekulacji, wystarczy ćwiczyć, aby doświadczyć jak – to – jest.

2 komentarzy dla Jak przenieść praktykę zen w codzienność?

  1. pawel pisze:

    dziękuję

  2. Libisz pisze:

    ja również

Skomentuj pawel Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *