Dlaczego w rozwoju osobistym, a także praktyce duchowej, prędzej czy później pojawia się konieczność integracji ciała, umysłu i ducha? Dlaczego jest to tak ważny temat? Dlaczego wchodzenie w duchowość z koncepcją, że tzw. dusza czy świadomość, jest czymś ponad ciałem i umysłem, prowadzi na manowce?

 

Nie ma nic cenniejszego niż bycie człowiekiem, który niczego już nie poszukuje.

Po prostu nie pozwalajcie sobie na żadne zachcianki i najzwyczajniej w świecie bądźcie sobą.

/Lin-Chi/

W zachodnim społeczeństwie od stuleci akcentuje się przede wszystkim rolę i wagę umysłu. Na co dzień żyjemy głównie „w umyśle”, a życia doświadczamy „poprzez umysł”. Jednocześnie nie mamy świadomości, że tak właśnie jest oraz nie dostrzegamy jak bardzo nas to ogranicza w doświadczeniu pełni życia, której brak wielu z nas boleśnie odczuwa.

Większość z nas żyje większą część czasu w wyobrażeniach, a decyzje podejmuje nie poprzez to, jak jest, ale poprzez to, co myślimy na dany temat lub co wyobrażamy sobie, albo – co gorsze – co chce, aby było. Zbyt rzadko odbieramy rzeczywistość poprzez wsłuchanie się w odczucia, jakie w nas powstają w wyniku „dotykania zmysłami” życia, a które dają o sobie znać poprzez ciało. Zdecydowanie zbyt szybko przechodzimy do oceniania, komentowania, którego podstawą jest rozdział i wyodrębnianie. Większość życia przeżywamy więc pośrednio, czyli poprzez myślenie, a nie poprzez doświadczanie rzeczywistości, które może wydarzyć się tylko poprzez ciało, tu i teraz.

Taki odbiór rzeczywistości oparty na dualiźmie  przenosimy także na praktykę, medytację,  czy nawet zen. Doświadczamy praktyki poprzez to, co myślimy na ten temat, o czym czytaliśmy, słyszeliśmy czy wreszcie – jakich korzyści od niej oczekujemy. Dla naszych przeintelektualizowanych umysłów książki, filmy i dyskusje są doskonałą pożywką dla ego i coraz mocniejszego brnięcia w budowanie życia poprzez umysł, wyobrażenia i koncepcje. Wtedy podjęta praktyka staje się elementem budowania wizerunku, tożsamości, a nie Drogą, jak jest to określane w tradycji zen.

Kiedy w pewnym momencie „porzucimy” umysł, przekonani, że na tym właśnie ma polegać postęp naszej praktyki, stajemy twarzą w twarz z tym, co komunikuje nam ciało. I tutaj zaczynają się problemy, ponieważ ciało, które jest niejako „kontenerem emocji”, nosi w sobie wszystko – nie tylko odczucia tego, co dzieje się teraz, ale także tego, co wydarzyło się w przeszłości. Porzuciwszy oczekiwania i założenia co do tego, jak mam wyglądać praktyka, życie itd., zaczynamy w końcu „odczuwać życie”.

Bywamy wtedy, wcale nierzadko, zaskoczeni, przed jak bardzo skomplikowanymi sytuacjami jesteśmy stawiani. Pojawia się pokusa odcięcia także ciała, które ze swoimi pragnieniami, potrzebami i w końcu historiami zapisanymi, a nawet wyrytymi, poprzez traumy z przeszłości, wcale nie chce z nami „współpracować” na ścieżce rozwoju osobistego. W tym momencie zwykle bardzo boleśnie odczuwamy konsekwencje dezintegracji w obszarze ciało – umysł – duch.

Kiedy więc już przejdziemy etap odcięcia się od umysłu i ciała i uświadomimy sobie skutki, jakie nas dotykają, pojawia się pytanie: „co dalej?”. Wtedy w końcu musimy choć przyjąć założenie, że życie być może polega właśnie na odczuwaniu i doświadczaniu tego, co jest. Być może pora podjąć ryzyko zobaczenia, że odcięcie się od ciała, zuboża nasze życie, a jednocześnie że „bogate życie” , to życie pełnią, która niczego nie wyklucza.

Próbując pozbyć się namiętności, wzmacnia się tylko chorobę;

Pęd ku prawdziwej takości również jest błędem.

Nie istnieją żadne przeszkody wśród ziemskich okoliczności, jakie zgotował ci los:

„nirwana”  oraz „narodziny i śmierć” w jednakowym stopniu są złudzeniem.

/Changcho/

Błędem jest umniejszanie znaczenia integracji ciała, umysłu i ducha w każdej ze ścieżek praktyki duchowej. Zwróćmy też uwagę, że kiedy mówimy o integracji, to jednocześnie przyznajemy, że jest potrzeba połączenia czegoś, co tak naprawdę jest jednością, a zostało rozbite, podzielone. Integracja jest więc swojego rodzaju „pogotowiem ratunkowym” dla jedności.  Jest to możliwość zobaczenia, że my, jako wyraz Jedności, podzieliliśmy się na części, że zostały utworzone, najczęściej w sposób nieświadomy i w różnych etapach naszego życia, pewnego rodzaju blokady, które uniemożliwiają płynięcie z życiem, dostrajanie się do tego co jest, a nie walkę z tym, co jest według nas nieprawidłowe.

Przyjęcie siebie w całości, zarówno jako ciało, umysł i duch, może być najważniejszym zadaniem, które czeka nas na ścieżce podjętej praktyki.

Nie jest łatwo powiedzieć „tak” swoim mrocznym stronom.

Nie musimy stać się lepsi, czystsi, bardziej święci, bardziej uduchowieni. Mamy doświadczyć swojej prawdziwej istoty. Z tego wyłoni się wszystko inne.

/Willigis Jagera/

 

Komentarze dla Rozwój osobisty a integracja ciała, umysłu i ducha

  1. Anka Żarnecka pisze:

    Ludzie coś tną, a potem twierdzą, że składa się z kawałków.
    ~Alan Watts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *