Już ponad 2 tysiące lat temu na Wschodzie dostrzegano pozytywne skutki medytacji. Wiadomo było wówczas – albo raczej intuicyjnie przeczuwano – to, do czego Zachód dochodzi dopiero teraz poprzez odpowiednie metody badawcze. Przełom w badaniach nad wpływem różnych praktyk uważności na ludzki mózg dokonał się przede wszystkim dzięki rozwojowi technik obrazowania mózgu.

Obecnie naukowcy przyznają, że dzięki regularnej praktyce uważności obniża się w naszym organizmie poziom hormonów stresu, przy jednoczesnym wzroście poziomu biologicznych wskaźników odpowiadających stanowi relaksu. Z kolei praktykujący uważność zgłaszają naukowcom odczucia, które badaczom trudno zamknąć w konkretnych definicjach i poprzeć wynikami pomiarów, czyli wewnętrzny spokój i klarowność umysłu.

Mimo, że u większości z nas zmiany takie jak spokój wewnętrznym, jasność myślenia i osadzenie w tu i teraz, nie utrzymują się niestety przez cały dzień, to regularna praktyka (np. poranne zazen) zdecydowanie poprawia jakość życia. Można nawet pokusić się o przewrotne stwierdzenie, że nasze życie nie staje się dzięki medytacji wyraźnie lepsze, bardziej komfortowe (według naszych egocentrycznych oczekiwań), ale na pewno łatwiej nam obchodzić się z trudnościami, które i tak się przecież pojawiają. Jak to w życiu 😉

Zmiany deklarowane przez praktykujących, intrygują oczywiście badaczy mózgu, którzy wciąż szukają naukowych sposób, aby je potwierdzić i udokumentować jako powtarzalne, czyli – dla świata naukowego – wiarygodne. I coraz częściej udaje im się! Naukowcy wykazali, że jedną z cech naszego mózgu jest neuroplastyczność, tzn. że mózg pod wpływem systematycznie dostarczanych bodźców jest w stanie zmienić się w czasie, który określamy „nasze życie”, co zamanifestuje się także poprzez zmiany w strukturze mózgu. To z kolei przełoży się na zmiany w jego funkcjonowaniu. Brzmi optymistycznie? 😉

Zakładając więc, że w mózgu osób zaangażowanych w medytację następują procesy inne niż podczas pozostałych aktywności w ciągu dnia, to możemy spodziewać się, że podczas badania obrazowego mózgu powinniśmy wychwycić to jako zmiany w aktywności poszczególnych części mózgu. Kolejny „mózgowy pewnik” to: medytacja jest dla naszych mózgów nie lada wyzwaniem, jest czynnością bardzo niejednorodną i „wielowątkową”, wymaga bowiem kilku aktywności: intensywnego skupienia przy jednoczesnej otwartości na doznania płynące ze zmysłów oraz na myśli i emocje.

Wszystko to: neuroplastyczność, zmiany w aktywności mózgu w zależności od aktywności, złożoność procesu jakim jest medytacja, intryguje nie tylko naukowców, ale także osoby praktykujące, które chciałaby poznać choć część tajemnicy jaką skrywa ich mózg. Ludzie bowiem lubią wiedzieć „co będę z tego miał?”, „jakie korzyści da mi medytacja?”. Z czasem pytania te stają się mniej istotne, ale na pewnym etapie praktyki część z nas ma potrzebę otrzymania takich konkretnych odpowiedzi.

 

Praktyka uważności a zmiany w funkcjonowaniu mózgu

Naukowcy, zanim zaczęli przyglądać się wpływowi medytacji na mózg, zaczęli identyfikować sieci neuronalne, które leżą u podstawy różnych form medytacji. Zaobserwowali przede wszystkim brak aktywności w pewnych obszarach mózgu i nazwali te miejsca „siecią stanu spoczynku”. Sieć ta, jak pokazały badania, odgrywa główną rolę w tworzeniu i podtrzymywaniu tzw. ”autobiograficznego ja”, czyli wspiera nas, jako ludzi, w tworzeniu tożsamości.

Badacze twierdzą, że wspomniana sieć w stanie spoczynku inicjuje spontaniczne myśli oraz odgrywa pewną rolę w zaburzeniach takich jakich jak autyzm czy choroba Alzheimera. Brak aktywności sieci stanu spoczynku obserwuje się podczas medytacji, czyli wtedy kiedy jesteśmy skupieni i nie błądzimy myślami. Poza tym, kiedy podczas medytacji jesteśmy skoncentrowani (przy czym nie mówimy tutaj o koncentracji takiej jak koncentracja na zadaniu, teście, ale na stanie obecności w tym-co-jest) na naszym umyśle z chwili na chwilę, czyli wyłapujemy na bieżąco błądzenie myślami, sieć stanu spoczynku jest lepiej zsynchronizowana z obszarami kontroli poznawczej.

Jeden z naukowców, dr Brefczynski- Lewis wraz ze swoim zespołem, wykazał, że u mnichów podczas medytacji uaktywnia się przednia część wyspy, która kojarzona jest z procesami odbierania informacji z wnętrza ciała (np. głód, pragnienie); bierze też udział w regulowaniu pracy serca i tempa oddechu. Odgrywa również ważną rolę w reagowaniu na ból i w wewnętrznym generowaniu emocji.

Z kolei inny naukowiec, doktor Richard Davidson z Laboratorium Badań Neurologii Afektywnej, wykazał, że u osób depresyjnych lub lękowych, obserwowana jest większa aktywność w prawej części przedczołowej kory mózgu (w porównaniu z lewą częścią). U osób zwykle zadowolonych, tzw. optymistów, większą aktywność zanotowano natomiast w lewej części przedczołowej kory mózgowej. Wśród setek ludzi przebadanych przez dr Davidsona znalazł się także mnich buddyjski i to właśnie w jego przypadku aktywność lewej części kory mózgowej była wyjątkowo duża, wręcz uderzająca. Badania te powtórzono więc u innych mnichów, którzy mieli za sobą od 10 tys. do 50 tys. godzin praktyki medytacyjnej. Wyniki powtórzyły się: większą aktywność zanotowano dla lewej części przedczołowej kory mózgowej.

Oczywiście popatrzono na uzyskane wyniki także z innej strony- dr Davidson założył, że być może osoby, które już na wejściu mają większą aktywność lewej strony kory mózgowej, częściej sięgają po praktyki takie jak uważność i medytacja. Być może to nie medytacja jest przyczyną obserwowanej aktywności, ale właśnie ta wyjątkowa aktywność w tej konkretnej części mózgu jest przyczyną medytacji. Aby to wyjaśnić, wspólnie z dr Jonem Kabatem-Zinnem przebadał grupę zestresowanych pracowników jednej z firm biotechnologicznych. Połowa grupy była uczona praktyki uważności przez 3 godziny tygodniowo przez okres 8 tygodni. Grupa kontrolna oczywiście nie miała styczności z tymi praktykami.

Po upływie tego 8 tygodni przebadano obie grupy i okazało się, że osoby poddane treningowi uważności nie tylko zgłaszały lepszy nastrój, ale także badania obrazowe mózgu potwierdziły wzrost aktywności w lewej części kory mózgowej. Co ciekawe, medytującą grupę poddano dodatkowo badaniu pod kątem odporności, co pokazało, że u tych osób odpowiedź immunologiczna na szczepionkę przeciw grypie była również większa niż się to przeciętnie obserwuje. Tak więc medytacja nie tylko poprawiła samopoczucie i spowodowała zmiany w funkcjonowaniu mózgu, ale także poprawiła odporność.

 

Praktyka uważności a zmiany w strukturze mózgu

Jak się okazuje, z biegiem czasu tracimy na głowie nie tylko włosy, ale także szare komórki, a nasza kora mózgowa staje się coraz cieńsza 😉 Badania dr Sary Lazar ze Szpitala Stanowego w Bostonie pokazały, że kora mózgowa u osób medytujących od 9 lat (!) około 6 godzin tygodniowo jest zdecydowanie grubsza niż w grupie kontrolnej.

Przyjrzano się szczególnie tzw. istocie szarej, czyli tej części mózgu która odpowiada za porozumiewanie się między sobą komórek nerwowych. Znacznie większą niż przeciętnie grubość istoty szarej zaobserwowano przede wszystkim w trzech obszarach: przednim wyspowym (odpowiada za obserwowanie doznań wewnętrznych), czuciowym (obserwowanie doznań zewnętrznych) i przedczołowym (odpowiada za podejmowanie decyzji i przetwarzanie poznawcze). Jak wykazali naukowcy, obszary te biorą udział w procesie skupienia się na oddechu i odbiorze bodźców czuciowych podczas koncentracji przy medytacji. Poza tym kora przedczołowa odpowiada za pamięć roboczą (przechowywanie myśli przez jakiś czas, tak aby zająć się nimi i podjąć decyzję).

Jeszcze inne badania, tym razem na grupie osób, która dopiero zaczynała trening uważności, wykazały zmiany w istocie szarej w czterech rejonach: hipokampie, tylnej części zakrętu obręczy (element sieci stanu spoczynku, odpowiada za tworzenie i rozumienie kontekstu, ustalanie istotności danego bodźca dla tożsamości ja), skrzyżowaniu skroniowo-ciemieniowym (empatia i współczucie) oraz części móżdżku.
Kolejne badania dr Lazar pokazały, że medytacja powoduje także zmiany w rdzeniu mózgowym, a szczególnie w części odpowiedzialnej za wydzielanie serotoniny, czyli neuroprzekaźnika regulującego nastrój. Dobra wiadomość: połączenia te stają się wyraźnie gęściejsze już po 8 tygodniach od rozpoczęcia praktyki uważności. Przyznacie, że 8 tygodni brzmi zdecydowanie bardziej optymistycznie niż 9 lat 😉

Za pomocą rezonansu można także badać istotę białą w mózgu. Składa się ona z wypustek neuronów tworzących różne szlaki przenoszące informacje między różnymi obszarami mózgu. Przeprowadzone do tej pory eksperymenty pozwalają przypuszczać, że praktyka uważności sprzyja także przyrostowi włókien istoty białej w podobnych obszarach jak istoty szarej.

Tę sporą porcję specjalistycznej wiedzy można podsumować krótko: zmiany w architekturze mózgu, które są efektem medytacji, odgrywają istotną rolę w takich procesach jak regulacja emocji, empatii i przetwarzanie autoreferencyjne (czyli umiejętności odnoszenia tego, co obserwujemy, do samego siebie, porównywania ze sobą, szukania związków ze sobą).

Co więcej- zmiany te są trwałe 🙂 I tą dobrą wiadomością zacznijmy weekend!

 

__________

Najbliższy termin warsztatu wspierającego odkrywanie i pogłębianie świadomości ciała prowadzonego przez Agnieszkę Bonar-Sadulską już w CZERWCU!

Szczegóły znajdziecie TUTAJ

 

Książki przybliżające temat pracy z ciałem, wspomaganie leczenia traumy dostępne TUTAJ

11 komentarzy dla Czy praktyka uważności zmienia nasz mózg?

  1. Bno pisze:

    „Można nawet pokusić się o przewrotne stwierdzenie, że nasze życie nie staje się dzięki medytacji wyraźnie lepsze, bardziej komfortowe (według naszych egocentrycznych oczekiwań), ale na pewno łatwiej nam obchodzić się z trudnościami, które i tak się przecież pojawiają. Jak to w życiu ”

    Uważam że lepiej było pominąć jednak to stwierdzenie. Moje życie stało się wyraźnie lepsze dzięki medytacji. A takim stwierdzeniem zniechęca Pani spore grono ludzi, zupełnie niepotrzebnie.
    Cieszę się że coraz więcej osób zaczyna dostrzegać pozytywne skutki medytacji, bo tego nam ludziom trzeba. Praktyki medytacyjnej i budowania siły psychicznej.
    Jak najwięcej takich artykułów, tylko może trochę uważniej napisanych.
    Pozdrawiam serdecznie

    • Agnieszka Bonar- Sadulska pisze:

      Cieszę się, że dostrzega Pan wartość medytacji 🙂 Podobnie jak Pan uważam, że podjęcie takiej praktyki może wiele zmienić w życiu i gorąco do niej zachęcam. Jednak doświadczenie pokazało mi, że czasami zbyt wiele nadziei pokładamy w różnego rodzaju praktykach (mi akurat bliskiej praktyce zen). Tymczasem praktyka uważności nie rozwiązuje naszych życiowych kłopotów, nie zmienia naszych problemów osobowościowych, nie jest także sposobem na relaksację i gwarancją życie bez trosk.
      Jest za to, i to należy dostrzec i docenić :-), sposobem na doświadczanie życia bezpośrednio, „dotykanie go”, a nie przeżywanie tylko poprzez myśli i kolejne plany czy marzenia. Jeśli jesteśmy na to gotowi, a więc także gotowi na doświadczanie życia w pełni (bez dzielenia na „chciane” i „niechciane”), to rzeczywiście wtedy możemy powiedzieć, że „moje życie zmieniło się na lepsze”. Pozdrawiam 🙂

      • Bno pisze:

        „Tymczasem praktyka uważności nie rozwiązuje naszych życiowych kłopotów, nie zmienia naszych problemów osobowościowych, nie jest także sposobem na relaksację i gwarancją życie bez trosk.”
        I tutaj nie do końca się z Panią zgodzę, podchodzi Pani do tego zbyt subiektywnie. Pani doświadczenie pokazało że duże nadzieje pokładała w tych praktykach, a jednak nie przyniosły one pożądanych skutków.
        A w moim przypadku przynoszą.
        Tak wiec czy zastanawiała się Pani że może praktyki te wykonuje nie wystarczająco skutecznie?
        Jest masa badań które potwierdzają rozwój obszarów mózgu odpowiedzialnych m.in. za empatię ( jak już Pani wspomniała w artykule pisząc „empatia i współczucie” -proszę sprawdzić czy to czasem nie jedno i to samo)
        jak również kontrolę emocji oraz bardziej obiektywne postrzeganie rzeczywistości co pomaga rozwiązywać nasze życiowe kłopoty i problemy osobowosciowe, czyż nie?
        A jeśli chodzi o relaksację to czy m.in. obniżenie ciśnienia, spowolnienie metabolizmu, większe wydzielanie serotoniny, mniejsza ilość kortyzolu w organizmie nie przynosi stanu relaksacji?
        Medytacja również zmienia częstotliwość fal mózgowych do częstotliwości odpowiadającej głębokiej relaksacji a w głębszych stanach nawet snu.
        Oczywiście te efekty pojawiają się po regularnej i długiej praktyce ( zmiany widoczne już po kilku tygodniach skutecznej praktyki)
        Pozdrowienia

      • Agnieszka Bonar- Sadulska pisze:

        Wyjaśnienia:
        – różnica między empatią, a współczuciem:
        Empatia to krótko mówiąc bycie przy kimś i jego uczuciach, ale nie oznacza to, że odczuwam to samo, co on/ona. Oznaczy to, że obdarzamy drugą osobę swoją uwagą i obecnością. Kiedy przeniesiemy uwagę z osoby cierpiącej na siebie samego i swoje uczucia, to empatia zmienia się we współczucie, czyli stajemy się świadomi własnych uczuć (własnego smutku lub cierpienia związanego z cierpieniem drugiej strony). Różnica może wydawać się subtelna, ale jest istotna 🙂
        – z wszystkimi danymi dotyczącymi medytacji a opartymi na badaniach naukowych, ,które Pan podał zgadzam sie w 100% 🙂 i jeśli patrzymy na praktykę uważności z perspektywy tylko i wyłącznie mindfulness, które większość zainteresowanych traktuje jako program np. redukcji stresu, depresji, to możemy składać takie „obietnice” 😉
        Jeśli jednak wejściu w praktykę uważności towarzyszy głębszy aspekt egzystencjalny (a tak bywa u praktykujących zen), to zmienia to nasze patrzenie na trening uważności.
        Przykładowo, jeśli podczas medytacji pojawia się w naszej świadomości obiekt, który budzi niepokój, to nie pojawi się efekt relaksacji, ale też nie zawsze dla każdego medytującego jest to celem 😉 Oczywiście regularna praktyka daje ogólnie taki efekt i z tym nie ma co dyskutować 😉
        Co do obejście poprzez medytację problemów osobowościowych i ogólnie życiowych- wyjaśniłam już w odpowiedzi poniżej, i tutaj już mamy zgodność 😉

      • Bno pisze:

        „Jeśli jednak wejściu w praktykę uważności towarzyszy głębszy aspekt egzystencjalny (a tak bywa u praktykujących zen), to zmienia to nasze patrzenie na trening uważności.”
        Co Pani ma przez to na myśli?
        Głównie chodzi mi o ten aspekt egzystencjalny, jakiś przykład może.
        Wracając do relaksacji to uważam że jest to nieodłączny element każdej medytacji ( jak i np wyrównywanie, uspokajanie i pogłębianie oddechu, to tez bezpośrednio wiąże się z relaksacją)
        z tym że biorę pod uwagę osobę już znającą praktykę medytacji, jako że powinna być ona w stanie kontrolować przepływ pojawiających się myśli oraz ewentualna neutralizację tych złych.
        Owszem dla osoby początkującej relaksacja w przypływie negatywnych myśli będzie trudna.
        A propos empatii i współczucia ja to widzę trochę iinaczej.
        Empatia jako możliwość „wejścia” w sytuacje drugiej osoby i zrozumienie tejże sytuacji oraz w pewnym sensie odczuć z nią związanych. I tym samym nazwałbym współczucie.
        Proszę się zastanowić czy jest Pani kiedykolwiek odczuć dokładnie to samo co druga osoba? Bo uważam że jest to niemożliwe.
        Może Pani zauważyć staruszkę wchodzącą do tramwaju z ciężkim bagażem. I będąc osobą empatyczną i współczującą, pomoże jej Pani, bo zrozumie jej fatygę, jej kłopot, jej ciężar. Ale czy będzie Pani w stanie poczuć to co ona? Raczej jest to wątpliwe. Może być to uczucie zbliżone, ale nigdy to samo.
        Bo wystarczy ze ta staruszka ma trochę inne spojrzenie na rzeczywistość.
        I na przykład Pani myśli : ” ojej, musi się bardzo męczyć”
        Tymczasem w jej głowie:
        ” całe życie nosiłam ciężary, czemu mam się nad sobą użalać”

        Wystarczy ze ktoś miał trochę inne doświadczenia życiowe, trochę inne wychowanie, a już w tej samej sytuacji będzie odczuwał coś odrobinę innego, lub coś zupełnie innego. To ta różnorodność dzięki której jest ciekawie:).
        Wiec myśle ze empatia jak i współczucie to trochę jedno i to samo, i bardziej polega na zrozumieniu niż na odczuwaniu tego samego.
        Pozdrawiam

      • Agnieszka Bonar- Sadulska pisze:

        Wracając do tematu empatii- nie każdy przykład jest dobry, aby pokazać róznicę między empatią, a współczuciem, i nie każdy też jest w stanie wyczuć ją intuicyjnie. Przykładem, który wg mnie dobrze ją pozwala wychwycić jest rozmowa z osobą, która doświadczyła przemocy. Jeśli poruszy nas jej historia, przeżycia, będziemy pełni współczucia, poczujemy to samo, co ona, to najprawdopodobniej zaleją nas emocje, pojawią się łzy bądź złość na sprawcę cierpienia i oczywiście chęć pomocy osobie z którą rozmawiamy, przy czym nie zawsze może to być pomoc według rzeczywistych potrzeb ofiary. Jeśli podczas rozmowy pojawi się z kolei empatia, to będziemy całym sobą, swoją uważnością przy niej, przy jej przeżyciu, mimo że nie popłyną łzy czy nie pojawi się chęć natychmiastowego działania. I jak pokazuje doświadczenie- czasami to wystarczy, czasami takie bycie w pełni uważnym przy kimś jest większym wsparciem i zwykle wtedy nasze działanie lub też jego niepodjęcie jest najbardziej adekwatnym do tej konkretnej sytuacji. Jak zwykle- wszystko w zależności od osoby, sytuacji, jak to w życiu, nic według schematu. Są sytuacje, w których nie ma sensu zastanawiać się czy działam ze współczucia czy z poziomu empatii, tylko trzeba działać.
        Jeśli chodzi o aspekty egzystencjalny praktyki, to polecam wpisy Alexandra, zdecydowanie jest to temat zbyt szeroki i osobisty, aby podejmować go w komentarzach 😉
        Odnosząc się do pana wypowiedzi: „Wracając do relaksacji to uważam że jest to nieodłączny element każdej medytacji ( jak i np wyrównywanie, uspokajanie i pogłębianie oddechu, to tez bezpośrednio wiąże się z relaksacją) z tym że biorę pod uwagę osobę już znającą praktykę medytacji, jako że powinna być ona w stanie kontrolować przepływ pojawiających się myśli oraz ewentualna neutralizację tych złych.
        Owszem dla osoby początkującej relaksacja w przypływie negatywnych myśli będzie trudna.” chciałabym zwrócić uwagę na zdanie „biorę pod uwagę osobę już znającą praktykę medytacji, jako że powinna być ona w stanie kontrolować przepływ pojawiających się myśli oraz ewentualna neutralizację tych złych”. Z pewnościa sa praktyki w których mówi sie o czyms takim jak neutralizacja złych myśli lub kontrola przepływu myśli. Z pewnością tak jest, bo medytacja nie jest jedną konkretną praktyką, to pojęcie bardzo ogólne. Z punktu widzenia zen nie ma w praktyce ani jakiegokolwiek kontrolowania przepływu myśli, a już tym bardziej neutralizowania emocji, bo każda z nich jest jaka jest 😉 Ale to także szeroki temat, zapraszam więc do lektury wpisów także Alexandra, na pewno znajdzie pan odpowiedzi na swoje pytania i zobaczy jak różnie w zalezności od podjętej praktyki medytacyjnej jak i oczekiwań względem niej możemy mówić o tym samym. Pozdrawiam 🙂

  2. Bno pisze:

    Dodatkowo, praktykując uważność stajemy się bardziej uważni. Czyli jesteśmy świadomi tego co wokół nas się dzieje oraz świadomi tego co dzieje się z nami ( emocje, odczucia, zachowania) czyli w ten sposób unikamy kłopotów oraz panujemy nad sobą wiec jesteśmy w stanie usunąć problemy osobowościowe i chociaż w pewnym stopniu pozwolić sobie na życie bez trosk ( a przynajmniej pewnych trosk się pozbyć)
    Pozdrowienia:)

    • Agnieszka Bonar- Sadulska pisze:

      Z braku czasu do Pana poprzedniego wpisu odniosę się nieco póżniej 😉
      Natomiast pod Pana słowami powyżej: „praktykując uważność stajemy się bardziej uważni. Czyli jesteśmy świadomi tego co wokół nas się dzieje oraz świadomi tego co dzieje się z nami ( emocje, odczucia, zachowania) czyli w ten sposób unikamy kłopotów oraz panujemy nad sobą wiec jesteśmy w stanie usunąć problemy osobowościowe i chociaż w pewnym stopniu pozwolić sobie na życie bez trosk ( a przynajmniej pewnych trosk się pozbyć)”
      podpisuje się może nie obiema rękami, ale jedną na pewno ;-))
      Małe uzupełnienie ode mnie do Pana słów:
      – unikamy kłopotów, albo uczymy się obchodzić z nimi w coraz sprawniejszy sposób, co poprawia komfort naszego życia, ale nie daje nam gwarancji, że przed nami prosta autostrada 😉
      – nie do końca rozumiem, co ma Pan na myśli mówiąc o problemach osobowościowych i ich usuwaniu, dlatego napiszę ostrożniej: zwiększenie przestrzeni między bodźcem a reakcją jakie jest efektem uważności rzeczywiście pozwala nam inaczej organizować się w życiu, inaczej wykorzystywać własny potencjał osobowości, uporać się z traumami lub być gotowym na podjecie decyzji o przepracowaniu ich podczas psychoterapii, ale osobiście unikam słowa „usuwać, zmieniać” 😉
      Myślę, że nasze odczucia i przemyślenia odnośnie praktyki uważności są zbliżone, jednak nieco inaczej podchodzimy do opisu pewnych stanów, doświadczeń i inaczej patrzymy na słowa, ale w różnorodności cały urok życia 😉

      • Bno pisze:

        Jak Pani napisała że nie do końca rozumie co mam na myśli mówiąc o zmienianiu lub usuwaniu problemów osobowosciowych to tutaj też się Pani trochę pomyliła, bo zrozumiała mnie Pani bardzo dobrze:)
        Ujęła to Pani lepiej niż ja, właśnie pisząc ostrożniej, całkowicie się z Panią zgadzam.
        Pozdrawiam, miłego dnia i czekam na odpowiedź:)

  3. Bno pisze:

    Gorąco polecam arykuł śp Jerzego Vetulani, „Medytacja zmienia mózg”

    https://www.google.pl/amp/s/vetulani.wordpress.com/2011/02/10/duch-i-materia-medytacja-zmienia-mozg/amp/

    Pozdrowienia

  4. Wanda Bareja pisze:

    Dla mnie medytacja to modlitwa. Jestem katoliczka

Skomentuj Agnieszka Bonar- Sadulska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *