Jak wspomniałam w poprzednim wpisie, nasz umysł ma swoje niezawodne sposoby, aby chronić nas przed skutkami traumy. Robi to m.in. poprzez dysocjację. Oczywiście, jako że jesteśmy jednością, a rozdział umysłu od ciała jest tylko konceptem i iluzją, każda taka „pomoc” ze strony naszego umysłu znajduje swoje odzwierciedlenie także w ciele.

 

Masz w sobie coś bardzo głębokiego i nieporuszonego – coś, co było w tobie zawsze,

tak jak choćby w tej chwili na drzewach i innych roślinach są drobniutkie pączki.

A gdybyś pogrzebał w głębokim śniegu, zobaczyłbyś, że nawet tam rosną już małe kiełki. 

/Jakusho Kwong, „Bez początku, bez końca. Intymne Serce Zen”/

 

Mechanizm dysocjacji, którą psycholodzy określają jako rozłączenie funkcji, które normalnie są zintegrowane, czyli świadomości, pamięci, tożsamości czy percepcji, a Peter Levine nazywa wprost: najbardziej pierwotną reakcja na ból, zagrożenie i traumę, polega na automatycznym, dziejącym się poza naszą świadomością, odcięciu od tego, co dzieje się na zewnątrz nas.

Nikt nie ma wątpliwości, że pomaga to radzić sobie ze strachem w sposób, który może wydawać się na pierwszy rzut oka zadziwiający, ale ma sens w punktu widzenia biologii. Polega na ograniczeniu ruchu, a więc również wydatkowania energii. Wiąże się z odcięciem od ciała, z „nie czuciem sobie”, co według natury ma nas uchronić przed bólem. Oczywiście, wszystko w porządku, jeśli wydarza sie to podczas dramatycznej sytuacji i rzeczywiście pozwala nam zminimalizować choćby ból fizyczny. Gorzej, jeśli odcięcie od ciała, odrętwienie, nie czucie go staje się nawykiem i towarzyszy nam na co dzień. Wtedy z czasem stajemy się odłączeni od swojego ciała, a przecież życia doświadczamy własnie poprzez ciało!

Ideałem byłoby namierzenie momentu i miejsca, kiedy nastąpiło to odcięcie i stopniowy, dla każdego w jego tempie, powrót do ciała, najlepiej przy wsparciu specjalisty. Jeśli jednak nie mamy w tej chwili takich możliwości i gotowości, a wyraźnie czujemy, że „nie ma nas w ciele”, zacznijmy oswajać je powoli we właściwym dla nas tempie. Kiedy poczujmy się z nim i w nim bezpiecznie, wtedy przyjdzie pora na kolejny krok ku uleczeniu zranień.

Od czego w takim razie zacząć? Choćby od samoregulacji, czyli usuwania stresu i bólu z ciała poprzez pogłębianie z nim kontaktu, poprzez uczenie się bycia przy tym, jakie wysyła nam na co dzień komunikaty. Zyskamy dzięki temu poczucie sprawczości, mocy i odwagi do głębszego przyjrzenia się co nasze ciało i psychika skrywają w sobie, co domaga się zauważenie i przepracowania lub po prostu przyjęcia.
Jak więc oswajać swoje ciało? Jaka technika, ćwiczenie czy rytuał może nam w tym pomóc? Zacznijmy po prostu od uważności, ugruntowania i oddechu 🙂

Uważność

Nie będzie chyba nadużyciem nazwanie uważności podstawowym narzędziem nawiązywania kontaktu ze swoim ciałem lub nawet bardziej wprost: odzyskiwaniem tego kontaktu. Jest to szczególnie ważne dla osób, które w wyniku traumy czują się dosłownie odcięte od ciała. Jest to doskonała praktyka, która pozwala stać się lepszym obserwatorem tego, co dzieje się w nas. Z czasem zauważymy, że mamy w ciele bezpieczną wyspę, obszar, który wydaje się neutralny emocjonalnie i daje wrażenie wygody. Często możemy odkryć go podczas skanowania ciała albo jednej z wielu technik medytacji. Z czasem to miejsce może stać się naszą przystanią, zasobem – jak to się czasami określa – do którego możemy odwoływać się i wracać, kiedy brakuje nam bezpieczeństwa i spokoju. Dla wielu osób świadomość, że posiada się takie miejsce jest bardzo pomocna i buduje zaufanie do ciała.

Jak to zrobić?

Podobnie jak podczas skanowania ciała, przenoś powoli swoją uwagę stopniowo od czubka głowy do stóp (lub odwrotnie). Najlepiej jeśli możesz wykonać to ćwiczenie leżąc. Przesuwaj się z uważnością przez całe ciało, zauważaj w których obszarach i konkretnych miejscach czujesz komfort, miękkość, a w których pojawia się opór lub nawet brak odczuć z ciała. Możesz mieć wrażenie, że pewne części ciała są zimne, odrętwiałe, że ich po prostu nie ma. Może mieć to związek z bieżącym napięciem i stresem, wynikać z sytuacji, które są akurat teraz obecne w twoim życiu lub być skutkiem traumy doświadczonej w przeszłości. Ustalenie jak jest naprawdę, z czego to wynika, wymaga zwykle czasu i regularnego powtarzanie tego ćwiczenia.

Jeśli jakieś miejsca w ciele są wyjątkowo odrętwiałe i wyraźnie zauważasz, że jesteś od nich odcięty, to zatrzymaj sie przy nich i rozmasuje je oddechem: weź wdech i poczuj to miejsce, teraz zrób wydech i poczuj znowu. Czy coś sie zmieniło? Warto wykonywać to ćwiczenie regularnie, a nawet notować jakie są nasze odczucia, co się dzieje, zmienia, czy jest jakaś prawidłowość? Istotna jest łagodność, cierpliwość i uważność na to, co dzieje się w ciele.

 

Ugruntowanie

U większości z nas pierwsze skojarzenie z tym słowem to zwykle: stopy i nogi. I tak właśnie jest. Do poczucia ugruntowania możemy dotrzeć właśnie poprzez te części ciała. Podobnie jak uważność również ugruntowanie daj nam bezpośredni kontakt z odczuciami w ciele. Poza tym jest techniką dostępną każdemu z nas w każdej sytuacji. Celnie podsumował to Peter Levine: ugruntowanie polega na wprowadzeniu wewnętrznej energii w stan równowagi za pomocą połączenia się z siłą grawitacji, dzięki której stoimy pewnie na ziemi.

Niektóre osoby mają kłopot z podążaniem za odczuciami z ciała np. podczas skanowania czy bycia uważnym w ciele, czują niepokój w związku z napływającymi wrażeniami. W takiej sytuacji praktyka ugruntowania jest doskonałym wstępem przed bardziej odważnym badaniem odczuć zapisanych w naszym ciele i odczytywania bieżących komunikatów, jakie nam wysyła.

Jak to zrobić?

Stań obiema stopami na podłodze, przenoś ciężar z jednej strony na drugą, poczuj jakie to uczucie wiedzieć, że obie twoje stopy są bezpiecznie połączone z podłożem. Z wdechem wciśnij obie stopy w podłoże, a z wydechem, uwolnij napięcie z ciała. Poczuj jak wiele napięcia jesteś w stanie puścić i nadal stać stabilnie. Teraz na odwrót: z wdechem poczuj jak przepływa przez ciebie powietrze, a z wydechem wciśnij stopy w podłogę. Poczuj czy taki cykl nacisku stóp i odpuszczania napięcie wspiera cię w lepszym czuciu siebie? Zobacz czy w codziennych sytuacjach, kiedy tracisz kontakt z ciałem, to proste ćwiczenie pomaga Ci zostać przy tym, co jest, a nie pogrążyć się w myślach i wyobrażeniach.

 

Oddychanie

Wydaje się banalną czynnością, tymczasem już pierwsze próby „po prostu oddychania” pokazują nam, co potrafimy zrobić ze swoim oddechem, a czego nie jesteśmy kompletnie świadomi. Oddech jest z nami zawsze, nie musimy go planować, robić, nie mamy także możliwości zatrzymania go siłą woli. Ucząc się nie uciekania od odczuć z ciała i oswajając je, po prostu jesteśmy przy oddechu: nie kontrolujemy go, nie zmieniamy tempa, po prostu jesteśmy przy nim i z czasem dołączamy tutaj uważność na odczucia z ciała.

Uświadomienie sobie w trudnej sytuacji własnego oddechu, zakotwiczenie się w tu i teraz poprzez oddech, pomaga zwykle zachować jasność widzenia emocjonującej nas sytuacji. Stwarza przestrzeń do popatrzenia „jak jest”, a nie „jak nam się wydaje”. Owszem, w sytuacji paniki warto wziąć 2-3 głębsze oddechy i zwrócić uwagę na wydech, ale potraktujmy to jako pierwszą pomoc, a nie sposób na uważnośc poprzez oddech.

Jak to zrobić?

Usiądź lub połóż się i po prostu oddychaj, nie skupiaj się na oddechu, tylko obejmij go uwagą. Zobacz co dzieje się w ciele podczas wdechu, co podczas wydechu. Jeśli już skupiasz uwagę na oddychaniu, to niech to będzie wydech, niech będzie pełny i bardzo świadomy.

 

Te trzy proste techniki mogą być doskonałym wstępem do wsłuchiwania się w swoje ciało, pierwszym krokiem ku budowaniu zaufania, że pogłębiana świadomość ciała wspiera nas w codzienność. Dzięki temu z czasem będziemy mieli więcej odwagi, aby zająć się emocjami, które przejawiają się w ciele.

Czego nam wszystkim życzę 😉

__________________

Najbliższy termin warsztatu wspierającego odkrywanie i pogłębianie świadomości ciała prowadzonego przez Agnieszkę Bonar-Sadulską już w CZERWCU!

Szczegóły znajdziecie TUTAJ

 

Książki przybliżające temat pracy z ciałem, wspomaganie leczenia traumy dostępne TUTAJ

4 komentarzy dla Jak powrócić do „czucia siebie”?

  1. Anna Tymes pisze:

    Zdaje mi się,że powinno być 'Peter Levine’ a nie 'Peter Levin’

  2. Agnieszka Bonar- Sadulska pisze:

    Pani Anno, ma pani rację 🙂 Dziękuję za czujność!
    Pozdrawiam

  3. Małgola pisze:

    BARDZO dziękuję za ten artykuł! Klarowny i bardzo praktyczny! a przy tym czuję, że napisany z troską i miłością. 🙂

  4. Małgola pisze:

    BARDZO dziękuję za ten artykuł! Klarowny i bardzo praktyczny! a przy tym czuję że napisany z troską i miłością. 🙂

Skomentuj Anna Tymes Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *