Od starożytności duchowość w jej dzisiejszym rozumieniu jest stałym elementem życia. Wielcy mędrcy, mistrzowie i filozofowie na przestrzeni wieków doświadczali i doświadczają wglądów w szeroką przestrzeń świadomości poza egocentryczną perspektywą. Myślę też, że podobnie jak dzisiaj, wiele zwyczajnych osób miało i ma takie doświadczenia. Z jakiego powodu niewiele się zmienia w prostej jakości życia przez tysiąclecia historii ludzkości?

 

Dlaczego, na przestrzeni wieków nie stała się ona wartością, która jest czymś oczywistym w codzienności? Dlaczego bez końca mówimy o niej jako czymś, co jest od nas oddzielone, „wyższe, lepsze, z innego świata?” Z jakiego powodu szukamy jej wciąż poza nami samymi? Zasługujemy na życie wieczne po śmierci, albo szukamy oświecenia uśmiercając nasze „ja”. Niezależnie od intelektualnej narracji na ten temat ciągle poza nami samymi i poza tym jak żyjemy. Czy przypadkiem takie rozumienie nie sprzyja oddawaniu odpowiedzialności za to, jak egzystujemy w ręce „Czegoś” lub „Kogoś” bez świadomości, że sami tworzymy własną rzeczywistość?

Pozbawieni tej elementarnej wiedzy możemy niefrasobliwie odkładać na później to, w jaki sposób spędzamy każdą chwilę życia. Skupieni na doraźnych zyskach tęsknimy za wizją egocentrycznie rozumianego szczęścia, poza krótkotrwałymi doznaniami niespełnialnego w tej perspektywie. Warto zadać sobie pytanie „dlaczego?”.

Jest z pewnością wiele przyczyn takiego stanu rzeczy. Większość z nich od nas samych (jednostkowo) niezależnych. Ale są też obszary, których, wydawać by się mogło, mimo że najbliższe naszym oczom, nie dostrzegamy. Jednym z nich jest nasza tożsamość, nasze „ja”. Iluzja własnej odrębności i oddzielenia od reszty życia i świata. Brak elementarnej wiedzy i świadomości, że nasze postrzeganie życia, stawianie celów i sposoby ich realizacji wprost zależy od faktu na jakim poziomie świadomości funkcjonujemy. Poziom świadomości naszego „ja”. Treść odpowiedzi na pytanie KIM JESTEM?

Rozwój osobisty, czy duchowy, dotyczy wyłącznie naszej tożsamości i tylko ona może się rozwijać. Nie istnieje rozwój duchowy poza „ja”. Tylko „JA” może się rozwijać, wzrastać, poznawać, wszystkimi zmysłami doświadczać różnych poziomów świadomości. Właśnie dzięki naszemu „ja” możemy to doświadczenie opisać, nadać mu znaczenie, stworzyć opowiadanie, nadać temu wartość, zdewaluować czy zignorować. To wszystko robi nasza tożsamość, nasze własne, mniej albo bardziej świadome „ja”.

Istnieje tendencja, zwłaszcza w kręgach osób praktykujących różne formy rozwoju duchowego, do wykluczania znaczenia tego jak się organizujemy. Ignorowania i dewaluowania formy, w jakiej przychodzi nam doświadczać „duchowego” wymiaru życia. Paradoks takiego rozumienia duchowości prowadzi, chcąc nie chcąc do rozdzielenia tego, co jest całością, wykluczenia elementów składających się na przejaw tego kim poza tożsamością jesteśmy. Wykluczenia znaczenia formy poprzez którą przejawia się istota naszego istnienia.

Wyobraźmy sobie sens bycia kompozytorem, słyszenia muzyki otwartą przestrzenią percepcji bez możliwości przetworzenia jej w formę nut, krótkich utworów, czy symfonii. Bez znajomości brzmienia każdego z instrumentów, ich możliwości wyrazu, dostrojenia do siebie nawzajem. Zagrania symfonii bez wzajemnego „współgrania” w trakcie koncertu. Co się stanie, jeśli zaczniemy uważać, że jakość brzmienia i czystość dźwięku poszczególnych instrumentów jest nieistotna, bo ważna jest tylko muzyka? Co się stanie jeśli uznamy, ze skrzypce są ważniejsze niż wiolonczela, czy fortepian? Co się stanie jeśli uznamy , że do zagrania symfonii dyrygent nie potrzebuje najmniejszego , malutkiego fletu odgrywającego tylko kilka drobnych fraz? Czym zaowocuje brak uważności poszczególnych muzyków na siebie nawzajem? Brak woli, żeby ze sobą współgrać? Co się stanie jeśli jeden z muzyków uzna siebie za ważniejszego i nie będzie zważać na resztę orkiestry? Chyba nie trzeba opisywać tego skutku.

Co się stanie z muzyką? Nic, pozostanie nietknięta w swojej istocie i doskonałości, ale nie przejawi się i nie będziemy jej ani słyszeć, ani nie doświadczymy jej piękna i harmonii.

Rozwój świadomości, rozwój osobisty i duchowy, to moim zdaniem takie właśnie współgranie, dostrojenie się do percepcji, która umożliwia poczucie współzależności wszystkich elementów naszego życia. Doświadczenie i uznanie wartości reguł i harmonii, którą nie my tworzymy. To, co od nas zależy, to fakt, czy zechcemy grać muzykę współbrzmiąc z resztą życia, czy uznamy, ze jesteśmy od niej ważniejsi albo zupełnie nieważne jak ją wcielamy w życie. To, co zależy od nas to decyzja, czy zechcemy doświadczyć własnej doskonałości poprzez dostrojenie się i współbrzmienie ze wszystkimi elementami życia. Fakt, jaką decyzję podejmujemy każdego dnia i w każdej chwili na ten temat powoduje, że możemy egocentrycznie uznać własną opinię jako prawdę i próbować narzucić światu swój własny porządek, czy nie wykluczając i nie wartościując niczego już od momentu, kiedy po raz pierwszy doświadczymy trochę szerszej przestrzeni swojego „ja”, czy chociaż podstawowej wiedzy na ten temat.

Nabywając pokory i świadomości, że poziom świadomości naszego „ja” ma bezpośredni wpływ na jakość przejawiania się duchowego wymiaru życia bierzemy odpowiedzialność w swoje własne ręce. Zwłaszcza w obszarach dbałości o swój „własny instrument” i jego możliwość wydania czystego dźwięku. Świadomość własnego „ja” i jego równoważności z innymi, ze świadomością, że od dostrojenia każdego wydawanego dźwięku zależy jakość otaczającej nas rzeczywistości i fakt, czy doświadczamy jego harmonii, czy chcemy , żeby było tylko tak, jak my chcemy tworząc to, co od tysiącleci powtarzamy bez szczególnej refleksji na ten temat: WYKLUCZANIE, OCENIANIE,OPINIE BEZ UZNANIA WARTOŚCI WSPÓŁZALEŻNOŚCI I KOMPLETNOŚCI ŚWIATA I ŻYCIA.

Rozwój osobisty w zgodzie z naszą głęboką egzystencjalną naturą to uczenie się pokory, rezygnowania ze swojego egocentrycznego skupienia wokół ”ja”. Weryfikowanie pomysłów, koncepcji, własnych wizji i kontroli rzeczywistości, rezygnacji z doraźnych korzyści i podejmowanie ryzyka zmiany własnych oczywistości, uczenie się zaufania do porządku Życia. To z każdym dniem rosnące poczucie odpowiedzialności i współodpowiedzialności za jakość każdej przeżytej chwili. W perspektywie odczuwania, myślenia i działania

Wygląda na to, że z tej perspektywy stoi przed nami ważny wybór współczesności: czy zostaniemy przy egocentrycznych zyskach, czy nauczymy się widzieć siebie z pokorą jako jeden z równoważnych elementów bez arogancji i uzurpacji własnego „ja” do wyjątkowości i własnych zasług tak charakterystyczny i nie zmieniający się w proporcjach przez tysiąclecia ludzkiej historii. Wybór, który praktycznie znajduje się w rękach każdego z nas, w każdej chwili i każdego dnia, wybór, który podejmujemy w każdej chwili, niezależnie, czy jesteśmy tego świadomi, czy nie. A każdy wybór, niezależnie od naszej woli ma swoje nieuniknione konsekwencje. Może zatem warto poczynić go świadomie?

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *