Wszyscy, myślę, że bez wyjątku, mamy w swojej historii powtarzające się sytuacje. Powtarzają się zazwyczaj całe sekwencje zdarzeń, okoliczności, klimatu emocjonalnego. Z czasem można by pokusić się o stwierdzenie, że są częścią cyklu życia, wciąż na nowo powracające, jakby chciały upomnieć się o coś ważnego, zapomnianego, nieoswojonego. Z ciekawością i wciąż zaskoczeniem możemy obserwować jak w swojej nieuchronności pokazują się w coraz to nowej „scenografii” . Czym są te znajome doświadczenia i towarzyszące im uczucia? Podobne w klimacie znaczeń i doświadczenia już kiedyś przeżytego, znajomego, wciąż na nowo zaskakującego.

To, co pamiętamy, to zazwyczaj zaskoczenie, ból, przykrość i szukanie szybkiego wyjścia z sytuacji, zrozumienia, nadania znaczenia temu, co się dzieje z linearnej perspektywy przyczyny i skutku. Taki bezwarunkowy odruch obronny przed trudnymi emocjami, spotkaniem z bezsilnością, bezradnością, dezorientacją. Można by powiedzieć miejsce, w którym, gdyby mieć odwagę i zatrzymać się z ufnością do ŻYCIA, odpuścić prymat intelektu, racjonalnej, egocentrycznej narracji, mamy szansę dotknąć sedna naszego „ja”: serca. Zobaczymy wówczas zacisk wokół miejsca poprzez które manifestuje się ŻYCIE, zamkniętą zdolność do ufności, współodczuwania, bezwarunkowej miłości, której jesteśmy przejawem. Zacisk wokół przepływu miłości, której szukamy po bezdrożach niepełnionych tęsknot, intelektualnych i racjonalnych przekonań, że już „lepiej być nie może”. Wciąż, od jednej do następnej powtórki scenariusza chcemy DOSTAWAĆ, BRAĆ, nie widząc , że sami od jej źródła uciekamy. Źródła, które jest dostępem do miejsca, w którym możemy doświadczyć swojej prawdziwej istoty-bezwarunkowej miłości.

Z jakiego powodu zatem, idąc w ślady bajkowego Koziołka Matołka „po szerokim szuka(my) świecie, tego, co jest bardzo blisko”?

Być może to jest właśnie to miejsce, które nazwano kiedyś uchem igielnym. Miejsce w którym możemy wejść w światło życia żegnając w tym wąskim” przejściu” wszystko to, co z takim trudem budowaliśmy, wszystko to, do czego jesteśmy przywiązani: wartości, światopogląd, przekonanie, co jest dobre, a co nie, dumę, własne moce sprawcze, sprawiedliwość, słuszny gniew, żale, lęki, przywiązania, oceny, własny wizerunek, pomysły na życie itd … Wszystko w tym miejscu musimy pożegnać, puścić. Zaufać Życiu, Bogu, Naturze, (niezależnie jak to nazwiemy) zaangażować się w każde tu i teraz. To bardzo wąska i wymagająca ścieżka. Puszczanie, nieprzywiązywanie się do czegokolwiek, dostrajanie się do tego, czym jesteśmy w najgłębszej swojej istocie. I żadnych egocentrycznych korzyści. Albo wolność i współistnienie, dotykanie istoty Życia, albo powtórki i powtórki, i powtórki

Dotykanie serca, rozluźnianie zacisku, który kiedyś chronił nas przed bólem jest wejściem w szeroką przestrzeń i rozpuszcza nasze „ja”, stajemy się jednością ze wszystkim i wszystkimi. Nic już nie jest oddzielone i wszystko ze sobą doskonale współgra, w ciągłym ruchu dąży do uwolnienia przeszkód blokujących dostęp do przestrzeni bezwarunkowej akceptacji. Pokazuje nieznaną dotąd perspektywę, pozwala zrozumieć wartość tego, co się dzieje.

Czy patrząc z tej perspektywy możemy nie czuć wdzięczności do wszystkich składowych powtarzających się sytuacji? Do wszystkich osób i zdarzeń, które „zmuszają nas” do pożegnania przywiązania do własnych wizji, jak ma wyglądać życie, co jest właściwe, a co takie nie jest?

Uczmy się wdzięczności za każdy cichy szept naszej głębokiej istoty niosący nam światło i wolność w każdym powtórkowym doświadczeniu. Cieszmy się możliwością wzrastania w każdych warunkach, a wyjście z bajki o Koziołku Matołku potraktujmy z czułą nutą sympatii do zmagań samej postaci.

 

_________________________________

Wartościowe i inspirujące książki z nurtu rozwoju osobistego znajdziecie TUTAJ.

Komentarze dla Powtarzające się scenariusze, wąska ścieżka w nowe przestrzenie

  1. Dariusz pisze:

    Może za dużo guru, teorii, filozofii jak żyć… Wszystko to programiki wgrywane w nas. Dzieje się to praktycznie od dnia narodzin. A może tak ma być aby pomóc nam zrozumieć, że to wszystko i tak nie ma znaczenia i jest tylko jeden „główny” program za to wszystko odpowiedzialny – ja, moje, mnie. Mamy tylko tę chwilę i tu jest wszystko, pełnia wolności.
    Zapętleni jak wyszukiwarka, która odnajduje wszystko prócz siebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *