“Steve, sens życia nie leży w budowaniu jakiś doskonałych produktów. Apple czy iMac – te rzeczy nie określają kim jesteś” – powiedział do Steve Jobsa w ostatniej rozmowie Kobun – buddyjski nauczyciel zen, u którego wizjoner, twórca potęgi Apple, ćwiczył medytację.

Ale zanim tak się stało przez wiele lat łączyła ich przyjaźń i intelektualne porozumienie oraz okresowo wspólna praktyka medytacji zen, do której Jobs powracał w najtrudniejszych chwilach swojego życia.

Amerykański wizjoner i japoński nauczyciel mieli okazję poznać się bardzo wcześnie. Steve trafił do świeżo zorganizowanego zendo w Los Angeles już w roku 1971, gdzie po raz pierwszy próbował swoich sił w zen. Podobnie jak Apple, pierwsze zendo w USA znajdowało się w garażu, a głównym nauczycielem był Shinru Suzuki, który napisał znaną książkę Umysł zen, umysł początkującego i wprowadził praktykę zen za ocenem.

Obydwaj łamali schematy w obszarach, którymi się zajmowali: Jobs w podejściu do projektowania, użyteczności i wizjonerstwa w technologii i designie, a Kobun w zakresie zmian w praktyce zen i “łamaniu” zasad, które panowały w japońskim zen od setek lat. Już sam jego wyjazd do USA wbrew woli jego nauczyciela był nieszablonowy.

Nie wiemy jakie motywy kierowały Jobsem jeśli chodzi o podjęcie okresowo praktyki zen. Czy było to poszukiwanie “ma” (więcej na temat tajemniczego „ma” w komiksie …) nazywanego przez Kobuna stanu postrzegania/niepostrzegania, czy też tylko fascynacja czymś tak nowym jak zen w latach 70-tych? A może była to chęć głębszego relaksu lub innych doświadczeń?

Na pewno jednym z elementów fascynacji Jobsa jest minimalizm i prostota tradycji zen. To właśnie te akcenty starał się później stosować w swoich produktach. Fascynacja japońską kaligrafią była kontinuum jego zainteresowań typografią. Był to jedyny przedmiot godny zainteresowania jego zdaniem na studiach i jedyny na który uczęszczał niemal w 100%. Znalazło to później niezwykłe odzwierciedlenie w graficznym systemie operacyjnym komputera iMac, który wyprzedził o kilka mil w tym zakresie pozostałe firmy i przyniósł Apple duży sukces komercyjny.

“Zen Steva Jobsa” to tak naprawdę rekonstrukcja zdarzeń przedstawiona w bardzo zręczny i wizjonerski sposób przez wydawców Forbsa. Cała opowieść jest komiksem zawierającym celne dialogi i trafne myśli. Część graficzna jest bardzo dobra, kreska nieszablonowa i nawiązująca do stylu Apple – okręgów i minimalizacji ilości kątów.

Komiks przedstawia głównie jeden aspekt historii Jobsa – relację z Kobunem. Jest małą historyjką w porównaniu do obszernej biografii twórcy Apple pióra  Waltera Isaacsona, ale taka jest forma i… bardzo dobrze 🙂

Nie brakuje jednak w niej także tych elementów biografii, które ukazują Jobsa z innych stron. W jednej ze scen Kobun komentuje: Po drodze nie mogłem nie zauważyć, że zaparkowałeś na miejscu dla niepełnosprawnych. Na co Jobs odpowiedział: nikt go nie używa, a ja oszczędzam czas. I to był jeden z ostatnich dialogów, jakie mieli okazję wspólnie przeprowadzić.

Był rok 2000 i największe sukcesy Jobs miał przed sobą … Kobun zginął tragicznie w roku 2002 próbując ratować swoją córkę. Jobs umierając w roku 2011 podkreślał, że w jego ocenie w życiu najważniejsza jest miłość, a pozostałe kwestie są tłem.

Niestety czas nie dał możliwości spotkania się Jobsa i Kobuna w momencie odejścia z fizycznej rzeczywistości i innego spojrzenia na ich ostatnia rozmowę …

 

Książka do nabycia w Księgarni Fundacji Mądrość Wschodu i Zachodu -> TUTAJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *