W jaki sposób biznes może wejść w dialog z duchowością? Czym jest praktyka duchowa i rozwój osobisty dla osoby zaangażowanej w pracę i biznes? Dlaczego tak ważny jest balans w życiu, czyli łapanie równowagi między tym, co wewnątrz nas, a światem zewnętrznym? Czy technologia, korporacje, „robienie” kariery to zagrożenia na ścieżce rozwoju czy po prostu jedno z wielu wyzwań?
O tym wszystkim poczytacie w wywiadzie z Michałem Kicińskim – współzałożycielem CD Projekt oraz współtwórcą jednej z najpopularniejszych gier na świecie – Wiedźmina, obecnie przedsiębiorcą angażującym się w projekty zaangażowane społecznie. Mamy nadzieję, że rozmowa zainspiruje Was do przyglądnięcia się swojej ścieżce zawodowej, swoim potrzebom i dylematom, jakie pojawiają się w tym obszarze.
Dawid Sadulski: Zacznijmy od „tu i teraz”, czyli powiedz w jakim punkcie jesteś teraz, jeśli chodzi o życie?
Micha Kiciński: Od strony zawodowej, przygotowuję się, jakby to dziwnie nie zabrzmiało, do drugiej emerytury 🙂 Kiedyś moje życie zdominowała duża kariera w CD Projekt, zakończona pierwszym odejściem na zawodową emeryturę. Potem wróciłem do biznesu i zostałem inwestorem w kilku projektach, a teraz przygotowuję się właśnie po raz drugi do emerytury, czyli powoli wychodzę z tych projektów, w które byłem zaangażowany w ostatnich latach. Przy czym, jeśli chodzi o aktywne działanie, to pełniłem w nich rolę bardziej doradcy lub tylko inwestora, a nie osoby zaangażowanej w 100% w kluczowe etapy.
Natomiast od strony prywatnej, dużo uwagi w tej chwili poświęcam zdrowiu, które nadal szwankuje, ale też spory nacisk kładę na rozwój wewnętrzny i duchowości, stąd też moja obecności na sesshin linii „Pusta Chmura” u Alexandra Poraj-Żakieja.
DS: Intrygująco brzmi ta „druga emerytura” 🙂 Zdradź, jak ma wyglądać.
MK: Zależy mi na takim zorganizowaniu się, aby nie być obciążonym na co dzień wymagającą pracą, tak jak to było do tej pory. Potrzebuję przestrzeni na inne aktywności, które stają się dla mnie coraz istotniejsze, w tym na rozwój osobisty, czytanie książek, praktykę medytacji. Potrzebuje tego także moje zdrowie, szczególnie wtedy, kiedy są okresy większego zapotrzebowania na sen, regenerację czy po prostu zwolnienia temp.
Zawodowo jestem w takim punkcie, że nie potrzebuję już zbyt dużo osiągać, czuję się naprawdę zrealizowany. Oczywiście mam nadzieję, że projekty, w których jestem udziałowcem, odniosą sukces, ale nie jest to już moje „być albo nie być”. Kibicuję im, ale nie decydują one ani o moim samopoczuciu, wartości, ani pozycji. Jestem zawodowo w takim miejscu, że już naprawdę nic nie muszę.
DS: I jak się z tym czujesz?
MK: Dobrze, bardzo dobrze! Żartuję, że robię teraz taki eksperyment: sprawdzam czy sukces musi być rzeczywiście okupiony morderczą pracą. Sukces CD Projektu był okupiony wielkim wysiłkiem i zaangażowaniem ponad siły, a teraz chcę się przekonać, czy możliwe jest osiągnięcie sukcesu, ale bez tak wielkiego wkładu własnego 🙂 I za jakiś czas powiem jaki jest wynik!
DS: Czekam więc na wnioski. Przejdźmy teraz do Twoich wyborów. Studiowałeś filozofię, ale znalazłeś się w biznesie. Powiedz, co sprawiło, że poszedłeś właśnie na filozofię? Czy teraz, patrząc na to z perspektywy ponad 20 lat, nadal „czujesz” powód, dla którego wybrałeś akurat ten kierunek?
MK: Od dziecka zadawałem wiele pytań, także tych egzystencjalnych „skąd się tutaj wzięliśmy, po co żyjemy, czy jest Bóg, kto stworzył świat?”. Zawsze mnie to nurtowało, a więc pójście na filozofię było próbą znalezienia odpowiedzi na te pytania. Nie poświęcałem jednak studiom zbyt wiele uwagi, gdyż cała energia była wówczas skierowana na CD Projekt. Jednak studia i samodzielne lektury filozoficzne szybko doprowadziły mnie do punktu w którym poczułem zawód, że nie znajdę jednak odpowiedzi na ważne dla mnie pytanie. Nie kontynuowałem więc tych studiów, zrozumiałem, że to nie ten kierunek. Ktoś kiedyś powiedział, że im większy filozof, tym bardziej podkreśla, że nie wie. I takie właśnie miałem wrażenie 🙂 Teraz, bogatszy o pewne doświadczenia i po prostu dojrzalszy, chętnie bym do pewnych nurtów filozofii powrócił, zgłębił, ale może i na to przyjdzie czas. Teraz moje życie jest skierowane bardziej na doświadczanie rzeczywistości, na praktykę niż na czytanie filozoficznych książek. Dałem sobie spokój z intelektualnym rozpracowywaniem rzeczywistości, teraz jej doświadczam. I to daje mi satysfakcję.
DS: Czyli po filozofii z pytaniem „jak to działa? kto za tym stoi?”, pojawiła się w Twoim życiu technologia i biznes. Czy jest tutaj jakiś łącznik między wyborem filozofii, a potem wejściem w technologię, czy to tylko kwestia chłopięcej fascynacji komputerami? Czy dostrzegasz tutaj z biegiem czasu jakieś połączenie?
MK: Chyba raczej nie, przynajmniej nie na tę chwilę 😉 Zainteresowanie technologią budowało się na chłopięcej fascynacji grami, komputerami, a droga do własnego komputera zaczęła od zbierania pierwszych większych pieniędzy. To wtedy wszedłem w świat technologii, który towarzyszy mi do dzisiaj.
DS: Co, Twoim zdaniem, ciągnie dzieci do grania, czasami nawet zatracania się w nich? Co za tym stoi?
MK: Na pewno nie ma tutaj jednej przyczyny. Mnie pociągała perspektywa nowych możliwości, jaką dawały gry i programy użytkowe. Ciągnęła mnie ta nowość, to jak to wpływa na życie, a przede wszystkim, jak kiedyś wpłynie na świat. Nadal mnie to ciekawi! Już jako chłopiec czułem chyba intuicyjnie, że jest to coś przełomowego i czułem, że chcę być częścią tego nowego nurtu. I stało się!
DS: Czy nie masz wrażenia, że dzieci ciągnie do gier, a współcześnie także w wirtualny świat, pewien rodzaj tęsknoty? Osobiście mam wrażenie, że dzieci sięgając np. po książki fantasy, science fiction czy gry komputerowe idą za specyficzną tęsknotą za czymś większym, egzystencjalnym? Jak sądzisz?
MK: To bardzo ciekawe spostrzeżenie i rzeczywiście sięganie po książki fantasy, science fiction i przenoszenie się w inne światy gier może na pewno nie tylko zaspokajać ciekawość, ale mieć także związek z tęsknotą o której wspominasz.
DS: Co powiedziałbyś i młodym ludziom, i rodzicom, którzy zastanawiają się w jaki sposób używać technologii, aby nie zgubić się?
MK: Mam wrażenie, że recepta jest podobna jak w przypadku jakichkolwiek uzależnień. Jeśli coś zaczyna odbijać się negatywnie na innych sferach życia (szkoła, praca, dom, relacje, zdrowie), to warto się temu przyjrzeć. W moim przypadku granie “weszło” w sferę nocną, zaburzało regenerowanie się, sen, na czym ucierpiało zdrowie, pojawiły się problemy z koncentracją, ale u innych znakiem ostrzegawczym mogą być kłopoty w szkole, domu czy w relacjach.
Na pewno nie ma co demonizować technologii, ale warto uczyć i dzieci, i siebie korzystania z niej rozsądnie.
DS: Kontynuując temat technologii, angażujesz się w projekty, które mają przynieść większą wartość dla ludzi np. inwestujesz w prace nad telefonem niskoradiacyjnym. Jakie szanse daje według Ciebie technologia, jeśli chodzi o tzw. ludzkość, jakie obszary może szczególnie wesprzeć?
MK: Technologia przynosi wiele pozytywnych zmian, co do tego nie mam wątpliwości! Pamiętajmy jednak, że ma też swoje wady, np. uzależnienia od internetu, smartfonu, promieniowanie i jego wpływ na sen, wywoływanie stanów niepokoju, pobudzenia. Spotkałem kiedyś w samolocie wybitnego naukowca z Birmy, wykładającego na różnych uczelniach na całym świecie i podczas rozmowy wspomniał, że każdy swój wykład zaczyna od opowiadania o uzależnieniu od smartfonów. Nie zniechęca do nich, ale uczula słuchaczy, aby nie ograniczali swojego świata do 5 cali wyświetlacza telefonu. Podkreśla, że nadużywanie smartfonów okrada nas z możliwości doświadczania rzeczywistości, która nas otacza.
Moją uwagę zwraca wspomniany już wpływ promieniowania telefonów komórkowych na zdrowie. Tutaj widać wyraźnie, że technologia może mieć, i zwykle ma, dwie twarze. Badania nie pozostawiają wątpliwości, że promieniowanie telefonów komórkowych nie jest obojętne dla zdrowia, stąd też moje zaangażowanie w prace w ramach firmy Mudita nad telefonami niskoradiacyjnymi. Zależy mi także na zachęceniu ludzi do korzystania z nowych technologii w bardziej świadomy sposób, tak aby zminimalizować negatywny wpływ.
DS: Jakie widzisz więc szanse w technologii?
MK: Są niewiarygodne! Technologia wchodzi i wspiera nie tylko tak ważne dziedziny jak np. medycyna, ale też ułatwia naszą codzienność, jak choćby google maps z informacjami o korkach. Nie czuję się na siłach, aby bawić się w futurystę, ale widać wyraźnie w jaką to idzie stronę. Mam jednak potrzebę podkreślania, aby zachwyt nią nie przesłonił nam wagi problemów, które może generować. Bardzo ważna jest świadomość i dbałość o dobro, zdrowie człowieka.
Są pewne aspekty w nowych technologiach, które już mnie niepokoją. Najbardziej zatrzymuje moją uwagę fakt, że ten postęp jest napędzany przez korporacje, którym zależy na użytkownikach płacących abonament za usługi i takie właśnie usługi promują, czasami niemal uzależniają od nich. Jeśli firmy mają zysk z tego, że użytkownik spędza jak najwięcej czasu przed monitorem czy wyświetlaczem telefonu, to takie rozwiązania będzie rozwijała i promowała. Dlatego też niepokoi mnie, że promowane są te kierunki rozwoju technologii, które zwiększają zyski firm technologicznych często ze szkodą dla człowieka.
W Mudita chcemy zaproponować urządzenia, które dbają przede wszystkim o well-being użytkownika, a interes firmy jest na drugim miejscu. Według mnie obecnie takich podejść brakuje. Użytkownicy są niemal zmuszani do przyjęcia pewnego rodzaju rozwiązań, np. wykupu dodatkowej „powierzchni” serwerów, aby poszerzać swoją bibliotekę muzyki, mimo że mogliby mieć ją na telefonie, a nie być uzależnieni od bycia online. To zdecydowanie nie są rozwiązania dla użytkowników, ale robione pod kątem zysku firmy.
DS: Popatrzmy teraz na związek między technologią a poszerzaniem świadomości. Wiadomo, że nasza percepcja po dłuższym siedzeniu, tak jak teraz jesteśmy po 5 dniowym sesshin zen, poszerza się, a sama świadomość rozszerza. Jak Ty, jako już „zaprawiony” uczestnik odosobnień, przede wszystkim vipassany, a teraz również sesshin, patrzysz na ten związek? Jakie masz przemyślenia, doświadczenia odnośnie technologii i życia w tych 5 calach wyświetlacza? Czy nie obawiasz się, że technologia odciąga nas od rzeczywistości?
MK: To bardzo ważny temat! I mam w tym oczywiście osobiste doświadczenie nie tylko jako uczestnik odosobnień, ale także jako miłośnik technologii. Patrzę na to z kilku perspektyw. Sam kilka lat temu, kiedy zauważyłem, że nadużywam wirtualnego świata i gier oraz że cierpi na tym moje zdrowie, podjąłem szybką decyzje o pozbyciu się konsoli, wyniosłem też z domu komputer. Czułem wtedy wyraźnie, że wirtualny świat pochłania mnie, miałem w sobie jednocześnie bunt, że nie zgadzam się, aby coś tak po prostu odciągało mnie od rzeczywistości. Trudno było mi utrzymać balans między tymi dwoma światami.
Obecnie jest u mnie tak, że im więcej medytuję, im bardziej osadzam się w rzeczywistości, tym świat wirtualny staje się dla mnie mniej atrakcyjny. I to pomaga mi w końcu zachować równowagę. Poza tym odczułem na sobie, że im stabilniejsza jest ta równowaga, tym lepiej funkcjonuję i w życiu osobistym, i w biznesie, tym mam lepsze pomysły, jestem bardziej kreatywny. Widzę wyraźne owoce tego!
Za medytacją, co warto podkreślać, nie idzie tylko jednostkowy spokój i wewnętrzna równowaga, ale za głębszą praktyką idą także pewne zasady, które ułatwiają mi funkcjonowanie w świecie. I nie są to zasady narzucane z góry, ale takie naturalne, które jako społeczeństwa zgubiliśmy w tym pędzie. Mam na przykład doświadczenie w biznesie, kiedy wchodziłem we współpracę z osobą także zaangażowaną w praktykę duchową, w rozwój osobisty. Tutaj nie było potrzeba długich umów, prawników, bo obydwoje wiedzieliśmy, że nie oszukamy siebie, że biznes nie na tym dla nas polega. Ufaliśmy sobie i uściśnięcie dłoni znaczyło więcej niż kilkustronicowa umowa prawna, którą i tak każdy dobry prawnik byłby w stanie podważyć.
DS: A jak patrzysz na łączenie medytacji z biznesem? Widzimy teraz, także w Polsce, że medytacja, a dokładniej praktyka uważności powoli przenosi się do biznesu. Stąd pytanie: czy z perspektywy właściciela firm, osoby mocno osadzonej w biznesie, widzisz zastosowanie i sens przenoszenia praktyki uważności, medytacji, duchowości w biznes?
MK: Oczywiście! Owszem biznes jest do przynoszenia zysków, ale nie może być oderwany od pewnych wartości. Dla mnie osobiście bez medytacji nie ma teraz biznesu, ponieważ to dzięki praktyce jestem bardziej kreatywny, a najlepsze pomysły, rozwiązania przychodzą mi do głowy, kiedy jestem wyciszony, a szczególnie podczas odosobnień. I właśnie ta harmonia, którą daje medytacja jest dla mnie wielką wartością, przeciwwagą do napięcia i wysiłku jaki wkładam w pracę. Zdecydowanie odczułem, że biznes lepiej funkcjonuje, jeśli szef i współpracownicy są zaangażowani w jakąś formę praktyki duchowej, przy czym nie mam tutaj na myśli duchowości powiązanej z religią czy sektą.
DS: Czy bliskie Ci wartości i zainteresowania praktykami duchowymi, medytacją przenosisz do swoich firm? Jakoś „ewangelizujesz” swoich współpracowników?
MK: Staram się, ale rozsądnie 🙂 Jednocześnie są obszary, gdzie czuję, że chciałbym więcej działać. Przykłady: w naszych firmach można raz na jakiś czas wziąć płatny urlop wybierając się na odosobnienie, rozdałem także książki inspirujące do zmiany podejścia do rzeczywistości. Jeśli ktoś jest zainteresowany, opowiadam o swoich doświadczeniach. Staram się być przykładem i inspiracją, że medytacja jest pomocna, że warto dążyć do balansu w życiu. Jak ktoś mądry powiedział: staram się być zmianą, którą chciałbym widzieć w innych.
DS: Wspomniałeś o vipassanie. Czy możesz powiedzieć coś więcej? Jak wszedłeś na tę ścieżkę i co spowodowało, że zostałeś jej wierny?
MK: Dla mnie pierwszy kontakt z vipasaaną był początkiem wielkiej życiowej zmiany. Na pierwszy retreat pojechałem w bardzo trudnym okresie życia, szczególnie tego zawodowego. Mimo, że mój wspólnik Marcin prosił mnie, abym zastąpił go na te dziesięć dni, pojechałem razem z nim, kompletnie nic nie wiedząc o vipassanie. Pojechałem więc przemęczony, po okresie dłuższej bezsenności i po 10 dniach poczułem się jak nowo narodzony. To było dla mnie niesamowite! Sama praktyka wydała mi się dobrze znana, dobrze się z nią czułem. Potem były kolejne odosobnienia, ale do tego pierwszego podszedłem wyjątkowo gorliwie, zarówno do instrukcji i zaleceń, wykorzystałem każdą minutę tego retreatu.
Mówi się, że jest to trudny trening, co jest prawdą, ale ze 100 osób wykruszają się tylko 3-4, jest więc do przejścia dla zdecydowanej większości. Nie ma tutaj, zresztą tak jak w zen, ani doktryn, ani dogmatów. Ciężko także o niej opowiedzieć, podobnie zresztą jak o praktyce zen. Po prostu trzeba spróbować. Moim zdaniem każdemu już jedno odosobnienie może pomóc poszerzyć świadomość, poprawić czucie swojego ciała, zrobić krok ku samopoznaniu, zrozumieniu siebie.
DS: Co Twoim zdaniem doprowadza ludzi do momentu, kiedy wchodzą na ścieżkę rozwoju?
MK: Tutaj bywa bardzo różnie! Niektórzy już w dzieciństwie mają potrzebę dociekania o co w tym wszystkim chodzi, inni dopiero w kryzysowym momencie mierzą się z egzystencjalnymi pytaniami, a u jeszcze innych wyraźna jest odwieczna tęsknota za czymś większym.
W swoim otoczeniu biznesowy widzę, że ludzie coraz częściej buntują się przeciwko pewnemu kieratowi cywilizacyjnemu, a praca w korporacji jest tego doskonałym ucieleśnieniem. Wielu młodym ludziom towarzyszy wypalenie w pracy, doskwiera brak kontaktu z naturą, nadkonsumpcja mediów. Wywołuje to chęć ucieczki od przytłoczenia cywilizacją. Sam, nie tak rzadko, spotykam takich ludzi podczas podróży po Azji.
DS: Wspomniałeś, że vipassana zwiększyła zrozumienia samego siebie. Czy możesz powiedzieć coś więcej?
MK: Przede wszystkim w vipassanie kładzie się duży nacisk na przyjrzenie się zjawisku awersji i lgnięcie, choć tak naprawdę jest to to samo. Awersja jest naszą odruchową ucieczką od tego, co przykre, bolesne, niewygodne, a więc kieruje nas w stronę przylegania do tego co miłe, wygodne i kojące dla nas. Dokładna obserwacja siebie – swojego umysłu, myśli, odruchów, której „poddałem się” już na pierwszym odosobnieniu, pokazała mi bardzo wyraźnie źródło wielu moich problemów czy powtarzających się zachowań w życiu. Moja silna wewnętrzna potrzeba wolności w połączeniu z tym, co budzi u mnie awersję, pokazała na jakich mechanizmach ucieczki czy lgnięcia opiera się moje bycie, działanie. Vipassana pokazała więc źródło moich wewnętrznych programów i dała narzędzia do pracy z tym. To było cenne!
Jestem pewny, że dla każdego takie odosobnienie jak vipassana czy sesshin zen może być cenną lekcją, bo na co dzień żyjemy na autopilocie, bardzo powierzchownie, bez wglądu w siebie. Odosobnienie to zatrzymanie się na autostradzie życia, a to wiele zmienia.
DS: Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiał: Dawid Sadulski
Zredagowała: Agnieszka Bonar
___________________________
Michał Kiciński – współzałożyciel giełdowej spółki CD Projekt oraz współtwórca jednej z najpopularniejszych serii gier na świecie – Wiedźmina. Zdobywca wielu nagród i wyróżnień w dziedzinie przedsiębiorczości m.in. Przedsiębiorca Roku 2008 oraz przedsiębiorca 15 lecia w konkursie firmy Ernst and Young. W 2009 roku wyróżniony Orderem Odrodzenia Polski za wkład w rozwój przedsiębiorczości w Polsce.
Obecnie przedsiębiorca angażujący się w projekty zaangażowane społecznie. Założył ośrodka Oddechowo w Urlach pod Warszawą, w którym organizowane są warsztaty z obszaru rozwoju osobistego. Założyciel firmy Mudita, która pracuje nad projektem telefonu niskoradiacyjnego. Otworzył restaurację Wegeguru w Warszawie oraz wspiera serwis Strefarozwoju.pl. Od kilku lat zaangażowany w praktykę medytacji i rozwój osobisty.