Praktyka zen jest dla wielu z nas jak lustro. Dzięki niej możemy dostrzec, że to, co przyciąga nas do pisma starożytnych mistrzów zen czy współczesnych zachodnich nauczycieli, nie różni się tak bardzo od doświadczeń obecnych w tradycji, w której żyjemy. Doświadczeń, których na pierwszy rzut oka nie kojarzymy z zen, a które bardzo często znajdują odbicie w słowach używanych na co dzień.
W postawie zazen twój umysł i ciało mają wielką moc
akceptowania rzeczy takimi, jakimi są, bez względu
na to, czy są przyjemne czy nieprzyjemne.
/Shunryu Suzuki/
Wiele osób, kompletnie nie związanych z praktyką, uświadomiło sobie jak organizuje się rzeczywistość i przedstawiło to pod innymi nazwami lub opisało w innych kontekstach niż spotykamy się z tym w tradycji wschodu. To, co my nazywamy wglądem i szukamy zbyt daleko od siebie, wiele osób w naszym otoczeniu zamknęło już dawno w pewnych słowach, które używane bardzo świadomie oddają – choć w przybliżeniu – stan przebudzenia.
Przyjrzymy się dzisiaj jednemu z takich słów, a mianowicie „odwadze”. Zacznijmy jednak od postawienia sobie pytań: co nas ogranicza i stopuje przed tym, abyśmy żyli w zgodzie z rzeczywistością, w jedności z tym, co jest, dlaczego się od tej rzeczywistości tak szybko oddzielamy?
Odpowiedzi z pewnością będzie wiele, ale wspólnym mianownikiem jest odwaga, a właściwie jej brak. Brak odwagi, aby puścić kontrolę, zaufać życiu i być jednym z tym, co i tak już jest.
Słowo „odwaga” jest ciekawe pod względem lingwistycznym. Jest to bowiem dosłowne odejście od ważenia, czyli wybierania, porównywania, zestawiania. Każda nasza decyzja w nieświadomy sposób opiera się przecież na porównywaniu przez nasz „wewnętrzny system” tego, co jest do tego, co było. Dzieje się to błyskawicznie, poza naszą świadomością. Badania pokazują, że nasz system psychosomatyczny przerabia na sekundę około 80 tysięcy bodźców, a tymczasem umysł w tym czasie jedynie 8. Nietrudno więc odpowiedzieć sobie na pytanie „kto podejmie trafniejszą decyzję? głowa, intelekt, czy tzw. brzuch, czyli intuicja?”.
Jak już wspomniałem, system ten porównuje non stop to, co dzieje się obecnie do tego, co było w przeszłości. Cały czas waży, czyli ocenia jak będzie, analizuje, porównuje i dąży do podjęcia decyzji. Odwaga byłaby więc „odejściem od ważenia”, zostawieniem analizy, czyli zaryzykowaniem zgody na coś, co nie da się porównać do tego, co było kiedyś. Nie jest to oczywiście proste, ponieważ zagraża naszej stabilności, a dokładniej – naszemu poczuciu bezpieczeństwa.
Problem z puszczeniem kontroli i zaryzykowaniem utraty poczucia bezpieczeństwa jest widoczny także w medytacji. Tutaj również szukamy czegoś i kogoś, kto nie postawi nas pod znakiem zapytania. Osoby, które mają tendencję do stawiania ponad sobą kogoś, np. nauczyciela, guru, nieświadomie dążą do sytuacji, w której wszystko tak organizują, aby mieć coś czy kogoś nieosiągalnego. Dopiero wtedy czują sie bezpiecznie, ponieważ podświadomie wiedzą, że nigdy nie osiągną tego poziomu, czyli nie będą musiały wyjść ze swojej tożsamości. Warto więc zauważyć jakie pomniki i komu stawiamy, bo często pokazuje to wiele prawdy o nas.
Jak już pewnie wyczuliście, odwaga jest dla każdego z nas momentem nieporównywania, podjęciem ryzyka nieosądzania, odłożeniem ważenia. Zazen poprzez to, że trafia w sedno sprawy, czyli w istotę rzeczywistości, nie oferuje zewnętrznych norm zachowań. Tutaj nie ma etyki i moralności narzuconej przez jakiś autorytet, bowiem bezpośredniość wymaga jedynie odwagi, czyli odejścia od analizy i porównywań, a nie chowania się za regulaminami i zasadami. Reguły to dosłownie złapanie życia i zamknięcie go w pudełku, a życie jest przecież nie do okiełznania. Ono się przeżywa także bez naszego udziału, wciąż się toczy, jest procesem, a nie narracją naszej tożsamości.
Idąc tym tropem, dostrzegamy, że odwaga to robienie tego, co w tych konkretnych okolicznościach jest do zrobienia, a nie tego, co jest nakazane z zewnątrz. Oczywiście nie jest to proste w codzienności i nie jest też proste na poduszce. Tak długo jak jesteśmy przy ważeniu, tak długo nie będzie w nas zgody na to, co jest. Jednocześnie tutaj codzienność zazębia się z praktyką: jeśli nie czujemy co chce być w codzienności przeżyte, jeśli nie mamy odwagi do tego, to nie przeżyjemy tego co chce się ucieleśnić także na poduszce.
W takim razie jak to zrobić? Jaki jest pierwszy krok ku odwadze?
Możemy do tego dojść tylko dzięki zaufaniu do życia, ale nie ufaniu, że to czemu powiemy „tak” będzie miłe, ale zaufaniu, że to nas dosłownie nie zabije. Nie sposób nie dostrzec, że zaufanie i odwaga są ze sobą bardzo powiązane. Zatrzymajmy się chwilę przy ufności. Czym jest?
Ufność ma w sobie coś z puszczenia. Nawet słowo „uffffff” w swym wydźwięku kojarzy się z puszczeniem, porzuceniem. Wypowiedzenie słowa „ufność” powołuje do życia to, co chcemy zrobić, czyli puszczenie kontroli. Można wręcz stwierdzić, że zaufanie to stan psychosomatyczny, a nie jedynie stan mentalny. Tak więc zazen to ćwiczenie odwagi, która prowadzi nas do zaufania, a jednocześnie jedno wynika z drugiego. Owszem, to pewien paradoks, ale jeśli na chwilę porzucimy liniowe postrzeganie czasu, zniknie.
Można śmiało powiedzieć, że czucie i odczuwanie to kluczowe doświadczenia w procesie życia. Pozwólmy więc sobie w ramach krótkiego ćwiczenia pobyć w kontakcie ze słowem „odwaga” i „ufność”. Poczuć te słowa całym sobą, dostrzec jaki stan psychosomatyczny w nas wywołują. Bądźmy więc przy czuciu, odczuwajmy co jest, co chce być ucieleśnione, a staniemy się i odwagą, i zaufaniem. Ucieleśnimy to co jest, a wtedy doświadczymy rzeczywistości bezpośrednio.
___________________
Kurs Wprowadzenie do zen – nowy termin na 2020 rok! SPRAWDŹ -> tutaj
__________________