Tylko 16 ze 100 największych amerykańskich firm, które istniały na początku XX wieku funkcjonowały także w XIX. Jak to się stało, że dużo skuteczniejsza od nich okazała się formacja religijna, istniejąca niemal 500 lat.  Zakon Jezuitów swoimi cechami i kulturą mógłby zawstydzić niejedną firmę z Wall Street, nie wspominając o rynku polskim. Całość historii zakonu poparta jest autentycznym doświadczeniem Chrisa Lowneya, który po spędzeniu kilkunastu lat w Towarzystwie Jezusowym rozpoczął pracę w “jaskini lwa finansjery” – Wall Street. Bardziej egzotyczne i elektryzujące połączenie ciężko znaleźć.

 

Chris Lowney autor “Heroicznego Przywództwa” przenika bardzo dokładnie życie Jezuitów, szczegółowo uwypuklając te cechy, które stały za ich sukcesem – czyli stworzeniem organizacji, a w zasadzie przedsiębiorstwa edukacyjnego, które przetrwało wiele zawirowań historii, odkryć geograficznych, wojen, a nawet kasację zakonu. 

Książką będą na pewno usatysfakcjonowani czytelnicy poszukujący genezy sukcesu towarzystwa i ich założyciela Ignacego Loyoli, który wraz z kilkoma towarzyszami założył zakon w czasach, które wydawały się nie dawać szans na przetrwanie. Był to okres, kiedy szalała inkwizycja, a pierwszymi członkami towarzystwa zostali ludzie różnych nacji, pochodzenia – krótko mówiąc multikulturowi.

Nie będą także zawiedzeni Ci, których intrygują  metody prowadzenia “firmy”, która istnieje niemal 500 lat. Przecież wielu z TOP managerów marzy, aby ich przedsiębiorstwa przetrwały – przynajmniej ich emeryturę. Być może znajdą tam kilka dobrych porad. Towarzystwo Jezusowe to znakomity przykład, tym bardziej, że po sekularyzacji i niebycie przez 40 lat powstało niczym feniks z popiołów. Niezwykłą ciekawostką jest, że towarzystwo przetrwało głównie dzięki 100 polskim jezuitom i Katarzynie Wielkiej, która zainteresowała się ich szkołami w zaborze pruskim. To niezwykła historia, więc obiecuję: żadnych “spoilerów” 😉

Koneserzy ciekawych historii także nie powinni być zawiedzeni. Będą mogli znaleźć odpowiedź na pytanie “Dlaczego Jezuici byli przez wiele lat jedynymi europejczykami, którzy jako jedyni mieli dostęp do Cesarskiego Dworu w Chinach. Czy był to zwykły fortel? Szczęście czy przemyślana strategia?”. I tego nie zdradzę, ale było to elementem ich osobistej kultury działania.

Jak to się stało, że Jezuici w czasach, kiedy podróż do Chin trwała nawet 2 lata, byli w stanie funkcjonować na 5 kontynentach? Bez telefonów komórkowych, internetu, sprawnej komunikacji – kiedy pisane listy z jednego kontynentu na drugi czasami, jeśli już w ogóle  dotarły do adresata, zastawały go często w zaświatach?

Uchylę rąbka tajemnicy, a po resztę zapraszam do książki. 

Jednym z ważniejszych elementów sukcesu w postaci trwałości organizacji oraz działalności na wielu obszarach bez systemu komunikacji była samoświadomość. “Żadna spółka nie ceni świadomości tak wysoko jak Jezuici, ponieważ jest ona fundamentem ich modelu przywództwa”. Zakon wypromował jedno uniwersalne narzędzie dla wszystkich Jezuitów (także rekrutów) – ćwiczenia duchowe. 

 

Zobaczmy za kurtynę, czyli co za nimi się kryło:

Fundament samoświadomości
”Przezwyciężyć samego siebie i uporządkować swoje życie”.

Ćwiczenia wrzucają nowicjusza do lodowato zimnej wody boleśnie szczerej samooceny. To, czego szukamy w tym badaniu oceniającym nas samych, nazywa Loyola “nieuporządkowanymi poruszeniami”. Są one tożsame z freudowskim “przywiązaniami hamującymi sprawne funkcjonowanie ego”. I chociaż w tamtych czasach przybierały formę piekła i szatana, tak naprawdę były pełną konfrontacją z własnym cieniem. Jak się okazuje, dość skuteczną.


Fundament pomysłowości: Stać się obojętnym

Jeden z towarzyszy zapytał pewnego dnia Loyolę, ile potrzebowałby czasu, aby dojść do siebie, gdyby papież zdecydował się rozwiązać zakon. Odpowiedź zapewne zszokowała pytającego: “Potrzebowałbym kwadrans na modlitwę, po czym byłbym szczęśliwy, nawet szczęśliwszy niż kiedykolwiek wcześniej”. Być może było to delikatne pozerstwo, niemniej zdanie stało się “legenda miejską zakonu” Dzięki wyćwiczeniu obojętności jezuici osiągnęli wyżyny w łatwości przystosowania się do nowych miejsc, kultur, warunków, śmiałości w działaniu, sprawności organizacyjnej oraz umiejętności oceny sytuacji. 

Obojętność nie powodowała ich bierności, ale zwiększała motywację wewnętrzną w celu realizacji misji zakonu. Dzięki niej nie marnowali czasu na niepotrzebne spekulacje wynikające z przywiązania do własnych idei czy projekcji umysłu. Dość powiedzieć, że tzw konwenty zakonu na których podejmowane były ważne decyzje odbywały się u nich sporadycznie, kilkakrotnie rzadziej niż u franciszkanów, czy benedyktynów. Czy nie-przywiązywanie się jest dla Was nieco znajome? Jak widać może mieć także wymierne korzyści 😉

 

Fundament Heroizmu: Magis

Heroiczny jezuita jest jak wąż – w równym stopniu napięty, co zrównoważony. I tylko heroiczne, ambitne cele skłonią go do skoku. Łacińskie słowo “magis” oznacza “więcej”. Wprawdzie na pierwszy rzut oka to “wybierać i pragnąc” jest paliwem dla osiągania większych celów, to jednak ma w sobie większego ducha – niespokojne dążenie do szukania jeszcze większego projektu jaki można osiągnąć lub lepszego sposobu na rozwiązanie bieżącego problemu. Jednak motywacja jest zawsze osobista, szczególnie, że nie ma ogólnego celu, zadania ale każda misja jest dostosowana do okoliczności i dzieje się tak przez całe życie…

To nie kres fundamentów, na liście znajduje się jeszcze “Fundament miłości”. To ostatnie ćwiczenie duchowe kieruje nowicjusza “na zewnątrz” a nie do wewnątrz jak przy 3 poprzednich. Kieruje jego wzrok do kontemplacji świata, w którym realizuje swój potencjał.

Więcej znajdziecie w książce Chrisa Lowneya. Tak naprawdę nie ma tutaj znaczenia, jakie jest Twoje podejście do spraw religii, duchowości. Ta pozycja może być inspirująca dla każdego, kto zajmuje się przywództwem, aspiruje do roli lidera lub po prostu jest ciekawy tej historii.

 

Książka „Heroiczne przywództwo” dostępna jest w fundacyjnej księgarni -> tutaj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *