Sposób, w jaki podchodzę do słowa “niedziela” wzbudza spore zainteresowanie, żeby nie nazwać tego kontrowersjami 😉 Dyskusję na ten temat znajdziecie m.in. tutaj. Często wątek ten pojawia się także podczas rozmów prywatnych.
Dzielicie się uwagami i spostrzeżeniami, że słowo “niedziela” nie ma związku z nie-dzieleniem, że zdecydowanie bliżej mu do nie-działania. Przy takim spojrzeniu (pochodzeniu słowa “niedziela” od “nie działa”) rzeczywiście niedziela jest dniem, kiedy powstrzymujemy się od działania. Dlatego też zwyczajowo uważamy ją za dzień wolny od pracy, czyli właśnie wolny od działania.
W tym wszystkim podobno trudno dostrzec powiązanie między nie-działaniem a nie-dzieleniem 😉 Prawdopodobnie wynika to z faktu, że działanie bardzo często kojarzy nam się z tworzeniem, kreacją, czyli z łączeniem jakiś rozdzielonych elementów. Trudno w takim przypadku zobaczyć, że działanie może być powiązane również z dzieleniem. I nie chodzi mi tutaj wcale o to, że niektóre aktywności zawodowe związane są z rozpadem czegoś czy destrukcją.
Moje podejście wynika z faktu iż tzw. dzień roboczy wypełniony był pracą, a przez to w praktyczny sposób musiał być uporządkowany, zaplanowany. Był tam więc i czas prywatny, rodzinny, był i czas pracy, czyli przysłowiowe 8 godzin. W ten sposób dzieliliśmy swoją życiową przestrzeń na “ja prywatne” i “ja zawodowe”.
Być może już czujecie, że w wielu przypadkach ten podział jest wyraźny także u nas, co więcej – w tym jak się organizuje nasza tożsamość?
Wcale nie tak rzadko mówimy, że jesteśmy różni w pracy i różni w domu, że w różnych miejscach pokazujemy swoje różne twarze. Krótko mówiąc “dzielimy siebie” wchodząc w działanie, które zapewnia nam materialne przetrwanie, czyli w aktywność zawodową. Przy takim spojrzeniu niedziela jest nie tylko nie-działaniem, ale dla wielu z nas także nie-dzieleniem. Nie-dzieleniem siebie na “ja dla ludzi” i “ja dla bliskich” oraz nie-dzieleniem organizacji dnia na “dom-praca”. Wtedy mamy szansę po prostu “być sobie”. W końcu!
Spójrzmy jeszcze z innej strony: niedziela nazywana jest także dniem świętym. Z angielskiego święty to holy. Stąd już tylko krok do jakże popularnego obecnie słowa holistyczny, czyli całościowy, właśnie nie-podzielony.
Mam nadzieję, że w tych kilku krokach, jakie przeszliśmy od niedzieli, poprzez nie-działanie, aż do nie-dzielenia dostrzegacie, że tak naprawdę powinniśmy poczuć świętość 😉 To może być także cenny wkład w nieco szersze zrozumienie modnego słowa “holistyczny”, które odmienia się obecnie przez różne przypadki nie zawsze czując co się za nim kryje.
Zachęcam przy okazji do pewnego rodzaju zabawy ze słowami: patrzenia na nie nie tylko przez pryzmat etymologii, ale pozwolenia sobie na ich poczucie. Zapomnijmy na chwilę co mówią o nich naukowcy, a zobaczmy jak te słowa żyją w nas. Poczujmy jak nam jest z tym, że być może w niedzielę pora nie tyle nie pracować (czyli nie działać), ile przestać kontrolować siebie gdzie i dla kogo jaki jestem (czyli dzielić swoją tożsamość). Być może już ten jeden dzień w tygodniu byłby dla nas zbawienny! To wymaga odwagi i zaufania, a to kolejne dwa słowa, które warto poczuć w sobie i sobą 🙂
Do czego gorąco zachęcam!
______________