Nigdy nie jest za późno, aby porzucić zwyczaj oceniania książki po okładce. Gdybym przy zakupach książkowych sugerowała się ich oprawą, mogłabym Pemę Chödrön ominąć szerokim łukiem. Wizualizując tytuł („Nigdy nie jest za późno”), nie można oprzeć się wrażeniu, że znaleźliśmy się w dziale mindfulness (tytuł aż prosi się o kontynuację: „Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć radzić sobie ze stresem i negatywnymi emocjami”); albo analizując podtytuł („Jak czerpać siłę z przeciwności losu”) nie pomyśleć, że to publikacja z gatunku motywacyjnych, a już czytając tylko okładkowe Pemę pokochały gwiazdy Hollywood nie uznać, że raczej nie utożsamiamy się z grupą odbiorców, dla których tekst napisano. Nic to jednak, machnijmy ręką na marketing (dzięki niemu możemy przeczytać „When Things Fall Apart” w języku polskim), szczęśliwie Pema Chödrön i jej najlepiej sprzedająca się książka wpadły w nasze ręce.

O Pemie Chödrön

Z tym imieniem dharmy połączyła się Deirdre Blomfield-Brown, mniszka z tybetańskiej linii buddyzmu, nauczycielka i kierownik duchowy klasztoru Gampo w Nowej Szkocji, która jest także autorkę sporej liczby książek. Pema bywa gościem w telewizji Oprah Winfrey, która firmuje jej dzieła swoim nazwiskiem. Autorka pisze głównie o miłości i współczuciu, a jej sposób bycia ucieleśnia głoszone przez nią nauki (Pema wygląda jak uosobienie ciepła i dobroci).

Rady, których udziela w książce nie są retoryką, wynikają z jej osobistego doświadczenia i płyną prosto z serca (podtytuł książki – w oryginale brzmiący „Heart Advise for Difficult Times” – nie będzie kłamał). Pema pisze o swoich trudnych doświadczeniach, które wykorzystała do wewnętrznego „rozwoju”, m.in. o rozwodzie, który otworzył ją na duchowość (to jej osobiste When Things Fall Apart). W „Nigdy nie jest za późno” będzie więc o takim transformacyjnym potencjale małych i dużych codziennych destabilizacji.

Bycie głuchym i ślepym na siebie prowadzi donikąd. Pema z tematu książki uczyniła krótki moment między impulsem a działaniem, który sprawia, że potrafimy w pełni żyć, a do przeżywania którego nie nawykliśmy. Autorka mówi tu o chwili, której nie doświadczamy zbyt często. Pisze, że kiedy pojawia się w nas jakaś forma energii, od razu obrabiamy ją w cierpienie lub przyjemność. Jeśli stanie się tym pierwszym, odruchowo będziemy się jej chcieli pozbyć, a jeśli tym drugim, to podejmiemy desperackie próby, żeby ją utrzymać. Pema zachęca, żeby nigdzie się nie ruszać.

Autorka zauważa, że „wszyscy nie lubimy kiedy jest nam źle”. Każdy o tym wie, ale mało kto zatrzymuje się, żeby doświadczyć tego, co JEST, takim jakim JEST, zanim umknie w nawykowe reagowanie na poczucie dyskomfortu. Pema bardzo dokładnie analizuje za nas tą krótką chwilę. Życie bywa trudne i niewygodne: nietrwałość, przemijanie i chaos są na każdym kroku. Śmierć nie tylko przejawia się, gdy odchodzą nasi bliscy, ale pojawia się też pod postacią stłuczonego zegarka, plamy na koszuli, czy zgubionego telefonu. Ba! Nawet wydech jest śmiercią, więc umieramy chwila po chwili.

„Wszystko to wprawia nasz umysł w nerwowe pomieszanie”

Nie ma nic stałego, a jest to dla nas tak trudne do zniesienia (ten uciążliwy brak bezpieczeństwa), że większość naszych działań skupiona jest wokół manipulacji rzeczywistością. Nawykowo szukamy bezpieczeństwa, porządkując i upiększając to co JEST, żeby było inne (a więc podług naszych wyobrażeń). Uciekamy się do działania: gdy czujemy się niedowartościowani, gromadzimy rzeczy; na niestrawność i bezsenność bierzemy tabletkę; z niepokojem radzimy sobie winem; w czasie smutków czas zapychamy towarzystwem innych ludzi; rozdrażnienie po wielogodzinnym siedzeniu na poduszce wytrzymujemy zmieniając pozycję; nawet strach przed śmiercią sublimujemy w zdrowym odżywianiu, medytacji i sporcie. I tak zajęci zagłuszaniem bólu i niepokoju przeżywamy życie nie dotykając jego istoty.

I co teraz?

Pema proponuje na nasz nawykowy odruch dążenia do uzyskania przyjemności i uciekania od bólu, zaakceptowanie swojej sytuacji bez wyjścia. Opisuje wiele sposobów, jak się zatrzymać. Mówi np. pogódźmy się z lękiem, smutkiem czy żalem, czy to przez zgodę na ścisk w żołądku, poczucie przytłoczenia, czy trwanie w niepewności. Albo proponuje też tybetańską praktykę tonglen – medytację działającą à rebours naszym nawykom. Jeśli jej jeszcze nie znacie, nie sprawdzajcie proszę w internecie na czym polega. Ja sama nie będę jej streszczać, żeby uniknąć niechcianego spłaszczenia. Na przyszłość dodam, że nie należy martwić się konsekwencjami tonglen. Ken Wilber w „Śmiertelni Nieśmiertelni” obserwował wielu praktykujących i twierdzi, że jeszcze nikomu nic się nie stało.

Nie ulegać i nie odrzucać

Cała książka jest o radzeniu sobie z niepokojem i nerwowością poprzez zadomowienie się w uczuciu braku oparcia. Nie ulegamy im, ale też nie udajemy, że ich nie ma. Czytanie Pemy wnosi pewien rodzaj otuchy. Mimo, iż autorka nie pozostawia złudzeń (brak złudzeń to przecież nic nowego), że schronimy się w lepszym świecie, to gdy namawia do szukania rozluźnienia niezależnie od tego, co się dzieje w naszym życiu, to mamy ochotę spokojnie kroczyć taką właśnie drogą środka.

Bardzo lubię w jaki sposób Pema obrazuje mądrości buddyjskie: nieskomplikowanie, we własnym delikatnym stylu. „Nigdy nie jest za późno” to kolejna lektura do przypominania sobie, że wydarzenia pobiegną swoim torem niezależnie od naszej woli i ilości stosowanych przez nas zabiegów.

Na pożegnanie trochę klimatu książki, który unosi się po zakończeniu lektury:

Zostawmy wszystko i odprężmy się. Nie bądźmy tacy zajęci sobą”.

 

Książka „Nigdy nie jest za późno” do nabycia w księgarni Fundacji Mądrość Wschodu i Zachodu -> TUTAJ

___________________________

Natalia Maciążek – na „ścieżce zen” znalazła się przez przypadek. Wiele zawdzięcza zbiegom okoliczności. Dzięki temu czuła na sploty wydarzeń, zrządzenia losu i niespodzianki. Uczy się podążać za zmianami. Doświadcza życia zmysłowo. Uwielbia dbać o ciało, jako odbiorcę wszystkich sensorycznych doświadczeń. Sztuka odczytywania jego mowy to dla niej wielka przygoda. Fascynuje ją stan wewnętrznego słyszenia siebie. Lubi odosobnienia medytacyjne, ze względu na to co później przynosi ze sobą cisza. Oprócz tego joginka, fanka masaży terapeutycznych i pływania. Lubi podróżować, zwłaszcza w głąb siebie. Trochę mól książkowy. Delektuje się opowieściami o życiu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *