Poziomy świadomości są próbą systematyki sposobu odbierania i doświadczania rzeczywistości. Przedłużeniem naszej naturalnej potrzeby nazywania, dzielenia i opisywania świata, zjawisk – po to, aby były możliwe do przyswojenia przez ograniczoną ludzką percepcję.

 

Ten wpis nie ma na celu ich opisywania czy też kategoryzowania różnych podejść lub też porównywania. Ponieważ część z  map świadomości jest mi bliska i odegrała rolę w moich poszukiwaniach, chcę przedstawić subiektywnie ich potencjalny wpływ jaki mogą odegrać na indywidualnej drodze życia.

Poziomy świadomości,  przez niektórych nazywane mapami świadomości, której są najlepiej opisane, przynajmniej w języku polskim, a ich autorzy żyli lub żyją bardzo mocno perspektywami jakie stworzyli (co uważam za bardzo istotne w ich subiektywnej autentyczności) są te stworzone przez  Kena Wilbera i Davida Hawkinsa.

Każde z tych dwóch podejść jest opisane w kilku mocnych pozycjach książkowych każdego z autorów, a ich dokładne opisanie i zrozumienie wymaga wysiłku i czasu. Szczególnie w przypadku teorii K. Wilbera zawierających także wiele nowych definicji.  Nie jest celem tego wpisu ich opisywanie, ale pokazanie punktów odniesienia do praktyki osadzonej w codzienności.


Intelekt, czy emocje?

Obydwa wymienione podejścia oczywiście różnią się w swoich podstawach. Podejście Wilbera jest przesunięte w kierunku intelektu, a ich podstawą jest percepcja. Wynika to także z tego, że są one syntezą wielu podejść (Maslow, Gross, Piaget, Graves, Kegan), stąd teoria integralna, która łączy wiele podejść. 

W przypadku Hawkinsa podstawą są uczucia i emocje, a za ich powstaniem stoi także osobista ścieżka doświadczenia  autora podbudowana wieloletnią praktyką kliniczną w psychiatrii. Co ciekawe Hawkins podaje, że jego poszukiwania rozpoczęły się od książek Huang Po, chińskiego mistrza chan, którego bardzo wysoko cenił.

Takie rozróżnienie umysł/emocje powoduje, że po Wilbera będą sięgały bardziej osoby dla których budowanie systemów w oparciu o intelekt jest bliższe w danym czasie. Po Hawkinsa natomiast te, które podstawę doświadczania, organizowania się doświadczają poprzez uczucia i emocje. Nie znaczy to, że u obydwu autorów nie pojawiają się inne obszary, ale o podstawę na której są zbudowane ich systemy.

Oczywiście jest to pewnego rodzaju uproszczenie, niemniej jeśli oglądniemy mapy poziomów świadomości obydwu autorów to u Wilbera kluczowy jest poziom i jego opis, natomiast u Hawkinsa – dominujące stany emocjonalne wsparte kalibracją – czyli pomiarem danego stanu jako metoda ilościowa.

AQAL All Quadrants All Levels – poziomy świadomości Kena WiIlbera (baza percepcja)


Ascendencja, czyli wędruj po drabince

Obydwie mapy poziomów świadomości zbudowane są w oparciu o drabinkę, czyli “wędrujemy” od dołu do góry. Ta prosta i oczywista obserwacja może się stać dla nas bardzo znaczącym elementem i doprowadzić do wniosków, które mogą w nowy sposób organizować naszą tożsamość.

Po pierwsze idę zawsze do góry.  Samo to doświadczenie może zachęcić nas do przynajmniej kilku przywiązań – a przecież tak bardzo to lubimy bo nas to stabilizuje, daje punkt odniesienia i pokazuje jasno na mapie – gdzie jestem. Ta precyzja pokazania, jest bardzo kusząca. Kto nie chciałby wiedzieć, że jest już turkusowy i że zostało mu jeszcze tylko kilka szczebelków. To nic, że po wizycie u teściowej Twój poziom nagle spada do czerwonego (power self) i kipisze ze złości, ale nie wyrazisz tego w żaden sposób, bo przecież jesteś już turkusowy. Towarzysz Ci myśl “Ja tak się nie zachowuję”.

Natrafiamy więc tutaj na zasadniczy problem przywiązania do danego poziomu. Ken Wilber starał się go dużo szerzej ująć w swojej jedynej powieści “BOOMERITIS” w której nie musiał już trzymać się sztywnych ram naukowych – dlatego ją napisał – dała mu swobodę intelektualnych poszukiwań. 

W powieści niektóre z postaci funkcjonujące na kilku poziomach lub inaczej ich dominujący poziom to np 70%, a inne 20% i 10%. To zgrabne rozróżnienie, że nie jesteś “przywiązany” do jednego poziomu wprowadza inną perspektywę, bardziej dynamiczną. Niemniej, czy dynamika naszych ja i rzeczywistości nie jest jednak dużo szersza?

W przypadku Hawkinsa drabinka także funkcjonuje, jest także liczba od którego zaczyna się dany poziom, a który wynika z jego kalibracji – czyli najbardziej kontrowersyjnego elementu tego systemu, przynajmniej dla mainstreamu naukowego. 

Oczywiście autorzy obydwu pozycji dostrzegają w jakimś zakresie to ryzyko. Wilber używa pojęcia holon wymyślonego przez  Arthura Koestlera w książce The Ghost in the Machine z 1967 roku a, oznaczającego system (lub zjawisko) będące całością samą w sobie, jak również częścią większego systemu.  Czyli przekraczając dany poziom nie zapominasz o poprzednim, zawiera on także lub nadal masz dostęp do tego co działo się niżej/wcześniej.

 

Przywiązanie a ocenianie

Przypisanie własnego ja, czy sposobu organizowania się do danego poziomu jest oczywiście kuszące i zapewne 99% osób, które przeczytały te książki to zrobiły. Jest to naturalne, chęć znalezienia punktu odniesienia lub zdobycia wiedzy “jak my się organizujemy”. 

Niemniej, jeśli to nasze przywiązanie do danego poziomu, drabinki stanie się indywidualnym punktem odniesienia, które pomaga nam w organizowaniu się w życiu codziennym, to czy nie zaczniemy nawykowo oceniać innych osób? A stąd to już tylko niedaleki kawałek do wyżej/niżej, lepiej/gorzej. Gdzie wtedy znajdzie się nasze TERAZ i CAŁOŚĆ?

Czy zdefiniowanie siebie, jako funkcjonującego w ten, a nie inny sposób nie ogranicza własnego ja co do dostępnych percepcji? Stąd już niedaleka droga do terapii czy treningów pomagających stać się zielonym, jeśli byłeś pomarańczowy. Co zresztą ma miejsce w niektórych krajach.

 

Mapa czy drogowskaz?

Pokusa wiedzy dokąd zmierzamy jest na tyle kusząca, że rzeczywiście mapa może być postrzegana niemal jak ziemia obiecana. Jestem tutaj, mogę dojść tam. Sam opis tego “tam”, może być czasami wyzwalający. Dlaczego? Cóż, jeśli poszukujesz intensywnie innej jakości życia, a wciąż trafiasz na manowce – opis innego sposobu organizowania się, doświadczania może być wyzwalający – przynajmniej na chwilę. Może pokazać Ci, że jest inna opcja, że Twój sposób organizowania się może być odmienny – taki jakiego bardziej chcesz. Czyli zobaczyłem drogowskaz – nadzieję na to, że może być inaczej. Najczęściej lepiej.

Taka perspektywa może być całkiem obiecująca. I czasami może zadziałać, jeśli ten drogowskaz rzeczywiście leży w naszym zasięgu a nie jest tworem naszego intelektu dla uruchomienia np szeregi kompensacji: docenienia, nadziei, czy zobaczenia przez innych. 

I w tym momencie pojawia się jedna z ważniejszych dla mnie informacji przekazanych od Davida Hawkinsa. Według niego przeciętny “postęp” w ciągu życia wynosi około 4 pkt. Oznacza to, niestety, że większość z nas według niego pozostanie na tym samym poziomie. Przez całe życie. Jak żyć, jeśli przed chwilą wyobraziłeś sobie, że jednak te 100 pkt i 4 poziomy wyżej to dla Ciebie bułka z masłem? Żyłeś iluzją, że wystarczą 4 odosobnienia, 2 głodówki i stanie na głowie w pozycji drzewa. 

Czy aby zbyt wysokie przywiązanie na drabince ascendencji nie jest zbyt wysokim wyzwaniem, które bardziej nas ściągnie w dół niż pozwoli nam zająć się tym co tu i teraz jest ważne? 

Poziomy świadomości Davida Havkinsa (baza emocje)

Używać, zażywać, czy zapomnieć?

Wrzuciwszy te kilka małych “ale” do ogródka z mapą poziomów świadomości pojawia się pytanie: jak ich używać, aby nie stanęły na drodze naszego osobistego potencjału?

Z pewnością odpowiedź nie będzie bardzo odkrywcza. Z jednej strony zapomnieć o mapach, drogowskazach oraz o osiągnięciach twórczych takich osób jak Wilber czy Hawkins byłoby objawem ignorancji. Z drugiej strony stałe przywiązanie może się wiązać z doładowaniem nową energią naszego systemu oceniania, co automatycznie wprowadzi dodatkowe oddzielenia i podziały, których i tak w życiu codziennym mamy aż nadto. Ryzykujemy wzmocnieniem naszego oddzielenia, a więc odejścia od nawet wilberowskiego “No Boundary”.

Używanie map – wzmacniające nasz potencjał, ale bez napinania się na osiąganie Everestu, kiedy dostajemy zadyszki przy podejściu na Ślężę wydaje się najbardziej rozsądne. Czyli oprócz mapy świadomości warto używać samoświadomości – dzięki znajomości samych siebie skuteczniej skorzystamy z drogowskazu.

Niektóre z technik zaproponowanych przez twórców map poziomów świadomości są bardzo użyteczne i mogą budować nasz osobisty potencjał. Szczególnie stworzone przez D. Hawkinsa techniki uwalniania (cała oddzielna książka) odpowiednio stosowane mogą pomóc nam dojrzeć i przekroczyć własne ograniczenia. 

Dostrzeżenie przez Hawkinsa tego, że to stale powtarzające się wzorce emocjonalne budują nasz osobisty teatr myśli i projekcji jest przełomowe nawet dla niektórych nurtów psychoterapii. Dlatego zajęcie się tymi konkretnymi blokadami, a nie filmem z narracją umysłu jest często skuteczniejsze w odczytywaniu przewróconych drogowskazów 😉

11 komentarzy dla Poziomy świadomości – drogowskaz czy droga na manowce?

  1. PsychologPlus pisze:

    Jakiekolwiek przyklejanie sobie etykietek: „jestem tym i tym”, „jestem tu i tu” jest ograniczające. Nieważne czy jest to określenie swojego obecnego stanu na mapie poziomów świadomości czy przyjęcie diagnozy lekarskiej.

    Jak wiele osób pyta mnie „co mi jest?”, „Czy mam depresję?”, „czy jestem borderline?” itp. Niektórym taka etykietka jest potrzebna, by lepiej rozumieli co się w nich dzieje i jakie procesy w nich zachodzą, aby móc ostatecznie wyjść z pewnych schematów, w których tkwią i destrukcyjnych sposobów postrzegania rzeczywistości. Dla większości jednak jest wymówką. „Taki już jestem”. Każdy „opis siebie” stanowi ryzyko złapania się w pułapkę przywiązania (zwłaszcza gdy się nie wie, że nie jesteśmy żadnym z tych opisów i żaden nas nie determinuje 😀 ale to inna bajka).

    Mając tego świadomość po prostu we właściwym momencie musimy umieć odpuścić przywiązanie do etykietki. Bo to, że jestem w jednym momencie na poziomie miłości, i rozpoznaję to, wcale nie sprawia, że po wizycie u teściowej nie mogę doświadczać złości. Chodzi o umiejętność rozpoznania na jakim poziomie się jest w danym momencie, aby rozumieć siebie i to, co w nas zachodzi, a nie o bycie na jednym poziomie permanentnie przez całe życie i udawanie że inne się w nas nie pojawiają. Zresztą z doświadczenia widzę, że korzystając z mapy Hawkinsa, nie jest to drabinka. Z różnych stanów można wejść od razu w stany o wiele wyższe, zwłaszcza gdy stosuje się wspomnianą technikę uwalniania. Dziękuję za artykuł i pozdrawiam 🙂

    • Dawid Sadulski pisze:

      Również dziękuję za ten ważny wpis.
      W zasadzie zgadzam się z całością wniosków płynących z doświadczania.

      Niemniej pozostanę przy swojej ocenie obydwu systemów jako drabinek. Nie tylko ze względu na ich prezentację w takiej formie dół – góra.

      Skąd takie „przywiązanie”? 😉

      Nie wynika ono tylko i wyłącznie z naszej natury, która często potrzebuje precyzyjnego określenia „Co mi jest”, ale tego, że stany, które są prezentowane „Najwyżej” są bardzo rzadko dostępne – co nie znaczy nie istnieją.

      Ich doświadczenie jest czasem naturalne, czasem spontaniczne, a czasem jest efektem długoletniego treningu. A czasem nawet po długotrwałym treningu nic się nie zmienia.

      Ponieważ stany te są tak rzadkie. A wabiki są naprawdę duże dla naszego naszej natury (np błogość – ostatni poziom Hawkinsa) mogą stać się bardzo mocnymi przywiązaniami.

      A być może to kwestia narysowania tego w okręgu 😉

      pozdrawiam

      DS>

      • Marcin pisze:

        trochę słaby ten howkins czy jak mu tam. fajne, ale strata czasu, ładnie opisane itd. lepiej wyjść w pole i połopatować, xd
        itelekt, rozum, inteligecja ida w parze z uczuciami, emocjami i wspołczuciem i pozniej mozemy modelować enerige, WSPOLCZUC i tak dalej jak w zielonej mili. Sie to polaczy to mozecie se robic co chceta i pojecia abstrakcyjne se wytlumaczyta i polityke *=(se ogarnicie na czym polega nierozymna wiara jak to ten kant godołxddd)
        pozdro! ale taka zabawa, moze byc ciekawa zta drabinka, mozna posprzedawać! gorzej jak ktos odleci i nie ma rozumu to liczylbym sie z konsekwencjI xdd
        ten howkins coś tam widział, ale tez chyba nie zabrdzo wie w ktorym to kosciele dzwoni XDDDD

      • Krzysztof pisze:

        Czytałem kiedyś książkę Junga „Psychologia Kundalini Jogi”, w której to opisywał rozwój człowieka w odniesieniu do poziomu czakr i ich symboliki. Była to przeciekawa podróż przez niezwykły, psychologiczno-magiczny świat. Jednak Jung miał w sobie dość umiaru i skromności, by już przy piątej czakrze, zaznaczyć że nie doświadczył tak zaawansowanej świadomości i to co pisze jest domysłem na bazie skomplikowanej symboliki tantra jogi. Hawkins nie ma takiej skromności, oraz gdy go czytałem, czułem że nie ma nawet 1/10 tej głębi co Jung. Jest jak entuzjastyczne dziecko budujące zamek z klocków, tak zabsorbowane tym co robi, że nie dostrzega że to nie jest tak do końca na serio. Każda nauka, która jest tak do bólu linearna jak nauki Hawkinsa jest dla mnie mało wiarygodna, oraz wbrew temu co mówi jej autor, mało praktyczna. Jeśli ktoś nad sobą pracuje to wie jak wielowymiarowymi, wielowątkowymi i złożonymi istotami jesteśmy i że trudno tu o utarte ścieżki i uniwersalne dla wszystkich rozwiązania. Dobrze wiedzieć, że możemy się rozwijać i wzrastać i że nie musimy się godzić na życie w lęku czy niemocy. To bezcenna wiedza. I w tym sensie nauki Hawkinsa mają swoją wartość.

    • Sebastian pisze:

      Jeżeli ktokolwiek jest na poziomie miłości to proszę mi wierzyć, ale nie odczuje złości wobec teściowej.

      Tymczasowe uczucia złość wobec teściowej będą obecne jeszcze na poziomie odwagi, ale przekroczyszy poziom akceptacji złość już przestaje się pojawiać. Złość jest emocja niezgody wczesnieszych oczekiwań wobec zastanego póżniej stanu rzeczy. Na pewnym poziomie rozwoju swiadomosci nic nie jest w stanie wywołać złości, nawet najbardziej wredne akcje najbardziej wrednej teściowej. ŚWiadomosc wtedy calkiem odmiennie interpretuje takie wydarzenia i osoby. Proszę.sobie wyobrazić, czy można się złościć na kogoś i jednocześnie odczuwać głębokie zrozumienie i współczucie.

      • Iza pisze:

        To nie prawda, nie ma złych emocji one wszystkie zawsze są i zawsze będą bo są nam potrzebne do rozwoju, do oceny rzeczywistości w rożnych sytuacjach, wiec nie możemy ich wyeliminować, to tylko iluzja. One wręcz muszą się pojawiać a naszą rolą jest umieć je nazwać, mieć z nimi kontakt i zmieniać na wyższe stany świadomości. O to w tym wszystkim chodzi. Anna Kromska YT, POLECAM.

  2. Eva pisze:

    Nie bardzo rozumiem. Każdy z nas się unosi w złości, każdy ma choć chwile smutku w sercu, każdy ma chwilę szczęścia. Więc można powiedzieć o byciu przez dłuższy czas w jakimś ze stanów i go w ten sposób klasyfikować do danej liczby. Po co żyjemy ? Jeśli po to by doświadczać,to czasami nawet spróbujemy sięgnąć dna . Ale ta skala mnie przeraża. Umysł zaczyna się zastanawiać czy na pewno to jest dobre lub tamto. To chore. Jeśli idę z zasadą : nie czyń drugiemu co tobie nie miłe, to mam wrażenie, że już poniekąd jestem zdrowa. Ciało mi mówi czy czynię dobrze czy źle. Jak źle to się telepię z nerwów i czuję stracha w sercu, że źle postępuję. Jeśli nie czynię zła to znaczy że już jest dobrze. Ego pracuje cały czas,by analizować nasze zachowania.Bądźmy sobą, bo sztuczne kreowanie siebie to zero życia tu i teraz. Pozdrawiam 🙂

    • Marcin pisze:

      a jaki sens zycia ma nie życie? warto z tego skorzystać! tak mozesz poczuc milosc jesli jej nie doswiadczyłas, bol i cierpienie jest dla ludzi wrazliwych ale bez niego nie dosiwadczysz milosci. czasem mam wrazenie, ze sa takie osoby ktory zbierja caly bol i cierpienie ludzkie, zeby innym bylo lepiej, bo widza wiecej i o tym nie mowią, zeby nie zaburzac ich wiary i postrzegania rzeczywistości
      sory, ze taki jezyk wypowiedzi, ale no chce zachowac luz a nie kurde powaznie podchodzic do takich prostych rzeczy XDDD

  3. Krzysztof pisze:

    Znam ludzi, dla których nauki dr. Hawkinsa są bardzo wartościowe. Mnie jednak odpychają. Jest ogromna różnorodność nauk, metod, „map” itd., każda chętnie przypisuje sobie bycie tą najlepszą. Najlepsza jest ta, która do nas przemawia, pobudza nam wyobraźnię i która czujemy, że jest dla nas. Jeżeli mamy na coś opór i ten opór nie mija z czasem, to znaczy że należy przestać tak na siebie samego napierać i nie dać sobie mącić w głowie, ze to nasze ego się buntuje. Duchowość to nie zawody a parcie na bycie jak najbardziej rozwiniętym jest dziecinne i szkodliwe. Jeśli ktoś jest daleko na ścieżce to pięknie, nic tylko się cieszyć i patrzeć z ciekawością. Ja jestem tu gdzie jestem, robię to co jestem w stanie i staram się cieszyć z tego co mam i kim jestem. Świat jest niełatwym miejscem. Warto o tym pamiętać i być zwyczajnie życzliwym dla siebie i innych.

  4. Sebastian pisze:

    Zwyczajnie nie zrozumiał Pan jeszcze Hawkinsa. W mapach swiadomosci nie chodzi o żaden wyscig, to opis stanu rzeczy pokazujący co najwyżej kierunek w którym można podążać ale również wyjaśniający przyczyny dla których zarówno my jak i inni ludzie podejmujemy takie a nie inne decyzje.

    Co do rozwoju duchowego to Hawkins wskazywał dwie najbardziej istotne rzeczy; pierwsza to intencja samego rozwoju, czyli wolą, a druga rzecz to prawda wobec siebie i wszystkich. Jakiekolwiek nawet najmniejsze klamstwo obniza poziom swiadomosci.

    Hawkins rowniez nigdy nie pisal o swoich dokonaniach jako najlepszych, czy lepszych od czegokolwiek innego. Hawkins w ogóle nie pisał o sobie jako o twórcy raczej jako odkrywcy czegoś co istniało zawsze i jest dostępne dla wszystkich, wiec nie wiem skad u Pana wniosek ze Hawkins chętnie przypisuje sobie bycie najlepszym??

Skomentuj Marcin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *