Jak często narzekasz na dzieci, młodzież, na ich kondycję, poglądy i podejście do życia? Jak często obserwując dzieci czy wnuki powtarzasz słowa “ bo kiedyś to było inaczej…” i przywołujesz przykłady, jak to kiedyś było cudownie? I w końcu, jak bardzo boli Cię, kiedy tzw. nowe technologie, aplikacje, social media, blogi, podcasty i webinary wkraczają w świętą dla Ciebie strefę – w duchowość, medytację?

 

 

Dzisiejsza młodzież jest zepsuta, jest zła, bezbożna i leniwa.

Nigdy wcześniej tak nie było (…), nigdy nie uda jej się zachować naszej kultury.

/Pismo klinowe, Chaldea, około 2000 pne/

Nie mam żadnej nadziei na przyszłość naszego kraju (…) 

Nasza młodzież jest nie do zniesienia, nieodpowiedzialna … ”

/Arystoteles, 384–322 pne/

 

Chciałbym, abyśmy zatrzymali się dzisiaj przy tym i zobaczyli, co kryje się za tym częstym nawet jeśli nie oburzeniem, to na pewno niezadowoleniem, niesmakiem, poczuciem, że “to nie tak powinno być”. Przede wszystkim zwróćcie uwagę jak stare są te dwa cytaty, jak wiele już czasu upłynęło, jak bardzo nasza cywilizacja poszła do przodu w pewnych dziedzinach, mimo, że według tzw. starszych, doświadczonych ludzi groziła je zagłada. Prawdopodobnie obawy starszej generacji są tak stara jak sama ludzkość. Nigdy nie byliśmy tak naprawdę otwarci na to, jak nowe pokolenia kształtują życie – swoje, swojego pokolenia, społeczeństwa.

Jak to się dzieje, z czego to wynika jak z wiekiem tracimy otwartość i ciekawość na to, co inne?

Gdybyśmy tak naprawdę byli bardzo otwarci i mieli zaufanie do procesu zwanego życiem, to nawet jeśli wciąż byłby w nas ten dualizm objawiający się dzieleniem na “nowe i stare”, to mimo wszystko potrafilibyśmy powiedzieć młodym: zrób coś nowego ze starym. Tak po prostu! Bez kwestionowania sensu tego, bez oceny, wartościowania. To “stare” nie byłoby dla nas stabilizatorem, a to “nowe” nie byłoby odbierane jako zagrożenie. Oczywiście wielu jest wśród nas niby otwartych ludzi, którzy chętnie wskażą co młodzi mogą zmienić, ale jednocześnie zawalczą też o obszary, których młodym nie wolno ruszać, bo byłoby najlepiej, gdyby kolejne pokolenie zmieniło tylko to, co i tak nam starszym nie odpowiada. Wszystkie inne próby zmiany, poprawy uważamy za nonsens i zwykle odradzamy naszym dzieciom. Na szczęście, zwykle z bardzo małym sukcesem 😉 One i tak zrobią to, co czują, co uważają.

W takim razie dlaczego tak negatywnie reagujemy na innowacje?

To w sumie proste, ponieważ nie zauważamy, że jesteśmy przywiązani do „starego”. To co jest, a to co może być, albo co już jest nowe, robi dla większości z nas różnicę. To godzi w nasz nawyk, a zatem w część naszej tożsamości. Musimy pogodzić się tym, że jeśli nasza tożsamość nie jest wyraźnie wspierana przez okoliczności zewnętrzne, jak i wewnętrzne, czyli przez postęp społeczny, ale też przez nasz osobisty rozwój, to odczuwamy to jako uderzenie , nawet kwestionowane lub atakowanie naszego poczucia “ja jestem”. To jest rdzeń każdego pokolenia, a może nawet nie jest to coś, co należy zmieniać, ale na pewno warto się nad tym pochylić na poziomie jednostki, czyli nie nas jako pokolenia 40-60 latków, ale jako indywidualnej osoby. 

Co mi, właśnie mi, robi to, że będzie “po mojemu”, “jak zawsze”, a w co uderza zmiana, rozwój, innowacja?

Co to robi ze mną, z moją tożsamością, poczuciem bezpieczeństwa, komfortu?

Czy czuje wtedy, że znikam, że jestem nieważny, że przemijam?

Tak łatwo zapominamy, jak byliśmy młodzi, jak denerwowały nas uwagi starszych, a nawet bolał brak zaufania, nieufność do naszych jakże genialnych pomysłów. Teraz, kiedy większość z nas została rodzicami lub dziadkami, nagle ta nasza perspektywa zmieniła się. I to bardzo wyraźnie, choć głównie podświadomie. Wydaje nam się, że oto teraz reprezentujemy jedyną ważną i właściwą rzecz – opinie, ideę, pomysł, praktykę, doświadczenie – dla młodszych pokoleń. 

Zwróćmy uwagę na coś istotnego: tempo zmian nie przechodzi już z pokolenia na pokolenie, ale odbywa się w obrębie jednego pokolenia. To bywa trudne, to nie ulega wątpliwości. Dla części z nas jest to nawet zagrażające. Bo nagle doświadczamy w swoim życiu kilku dużych innowacji i faktycznie jesteśmy w większość z nich bardzo zaangażowani. Mają one realny, odczuwalny bardzo, wpływ na nasze życie. Mówiąc bardziej jasno: stajemy wobec coraz większej liczby konfrontacji z innowacjami, nawet wbrew naszej woli. To się dzieje bez względu na to czy nam się to podoba, czy nie. Mamy tendencję do zakorzenienia się w naszych poprzednich nawykach. Oczywiście potrafimy to dobrze wyjaśnić, mamy sporo całkiem dobrych argumentów. 

Tak samo jest i w medytacji. Bo przecież to my medytujemy od lat, ba, od dziesięcioleci i wiemy, co jest konieczne, a co nie. Wiemy jak to robić, a jak jest bez sensu. Co więcej, jeśli nigdy nie korzystaliśmy z nowoczesnych technologii, takich jak aplikacje do medytacji na smartfona, kanały YouTube z wykładami, nie czytaliśmy tekstów na blogach, tylko książki starożytnych mistrzów, to doszliśmy do wniosku, że tych rzeczy nie ma co brać na poważnie. To głupota, w najlepszym wypadku moda. I oby jak najszybciej minęła 😉 I łaskawie zgadzamy się to przeczekać.

Oczywiście nie chcę w tym momencie prowadzić kampanii reklamowej dla dostawców takich produktów 😉 Chciałbym jednak zdecydowanie podkreślić, że powinniśmy pozwolić nowym pokoleniom na zorganizowanie się w sposób, w jaki mogą i chcą zrobić dla siebie. W taki sposób, jaki życie im podsuwa. 

Aplikacja, smartfon, tablet, social media, konta na facebooku czy instagramie same w sobie nie są dobre ani złe. Tutaj wszystko zależy od zastosowania. Serwisy internetowe, dzięki którym mamy okazję poznać medytację i które skłaniają nas do refleksja są wartościowe. Niestety nie zawsze mamy okazję do bezpośrednich spotkań. Niektóre aplikacje mogą wstrząsnąć nami odrobinę w ciągu dnia i skłonić do refleksji.  Zdecydowanie tak może być, ale pytanie brzmi: czy my możemy to zaakceptować bez mrugnięciem oka i ukłucia w sercu “no jak to tak może być?”. Miliony ludzi już to robią i kto wie, może młody sprzedawca na stacji benzynowej obsługuje ich tak uprzejmie, ponieważ jego aplikacja ułatwia mu zachowanie uważności w codziennym życiu, nawet podczas pracy? 

W życiu jest wszystko, a więc są tam i aplikacje. Podobnie tablety, smartfony i laptopy, a tym samym dostęp do wielu bezsensownych rozrywek, ale także interesujących, cennych i wspierających ofert. Bądźmy po prostu czujni, krytyczni i trochę bardziej otwarci.

Życie zawsze znajduje swoją drogę, nawet jeśli nie zgadza się z naszymi pomysłami. Akurat życiu nie mamy szansy przeszkodzić 😉

 

__________

Najnowsza książka Alexandra Poraj-Żakieja JEST*365. Inspirujące cytaty na każdy dzień dostępna jest już w SPRZEDAŻY w fundacyjnej księgarni -> TUTAJ

 

2 komentarzy dla Medytacja a nowe technologie

  1. Leszek Robert pisze:

    Świetny tekst ❤

  2. kako pisze:

    Zgadzam się z powyższą opinią,tekst działa otrzeźwiająco:)Dziękuję p.Aleksandrowi za kolejne inspiracje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *