Jak to jest, kiedy w życiu pojawia się okazja do praktykowania w nieco innej niż zwykle scenerii? Kiedy nie siedzimy na poduszce na sesshin, wspólnym grupowym zazen lub po prostu co rano przed pracą? Jak to jest, kiedy wokół jedynym pewnikiem staje się niepewność, a najczęstszą odpowiedzią „nie wiem”? I na dodatek nie wiadomo na jak długo. Otwieramy dzisiaj nowy cykl, do którego współtworzenia zapraszamy tych z Was, którzy chcieliby podzielić się swoimi doświadczeniami z praktyki w tym wymagającym i niespokojnym dla większości z nas czasie.

 

 

Ta Wielka Droga wcale nie jest trudna dla ludzi wolnych od swych upodobań.

Kiedy znikają chęci i niechęci, Droga jest jasna, nic nie jest ukryte.

Lecz najdrobniejsze nawet rozróżnienie ziemię i niebo oddzieli od siebie.

/Hsin Hsin Ming, StrofyWiary w Umysł/

 

Witajcie,

chciałbym podzielić się z Wami spostrzeżeniami i odczuciami w obliczu aktualnej sytuacji z perspektywy lekarza praktykującego zen. Jeszcze tydzień temu nie byłbym w stanie napisać czegokolwiek, tak byłem sponiewierany wewnętrznie przy pełnej świadomości tego, co się dzieje.

I nie pomagała mi tu w odczuwalny sposób praktyka Obecności. Mógłbym nawet powiedzieć, że bardziej bolało.

Co ciekawe- nie działo się przy tym nic nadzwyczajnie przekraczającego codzienne doniesienia z frontu walki z pandemią. „Normalna” praca, okresowo zakłócana przez zmiany organizacyjne, codzienne nowe dyrektywy i zarządzenia administracyjne, często sprzeczne i wydające się być absurdalne. Do tego brak środków ochrony osobistej, czasami pacjenci i koledzy z oddziału z tzw. „kontaktu”, ale też wiadomości o chorych kolegach z sąsiedniego szpitala. Pełna zrozumienia postawa moich pacjentów i kolegów z pracy – bardzo budująca, zdaję sobie sprawę, że w wielu miejscach w Polsce jest o wiele trudniej!

Mimo to byłem rozdrażniony, napięty, zasypiałem z trudnością, tolerancja dla niezrozumienia, a co gorsza ironii, moich bliskich – żadna. Stąd być może palone mosty i bolesna konstatacja: nie mamy ze sobą wiele wspólnego, a kontakty są tylko zwyczajowe i oparte na tzw. tradycji.
Zazen przy tym wydawał się produktywny i intensywny nie mniej niż wcześniej.

Najbliższa rodzina w domu – na medal. Wspieramy się, bo wszystkim nam jest w jakiś sposób trudno. Dochodzą jednak liczne sygnały z otoczenia, że filary takie jak praca, dom, rodzina, które wydawały się bardzo solidne, mogą się w każdej chwili zachwiać, albo nawet runąć. I im dłużej ta sytuacja trwa, tym bardziej oswajam się z niepewnością i czuję że nie mam wyjścia i będę zmuszony się w niej rozgościć!

I widzę tu pewien według mnie istotny aspekt- nie pozwolić sobie na uciekanie od tej niepewności. Łatwe to nie jest, trochę jak nauka chodzenia po pokładzie rozchybotanego statku.

Praktyka zazen jest rdzeniem tej nauki, pomaga recytacja Hsin Hsin Ming, pomagają teisho Alexandra, wspomnienia z rozmów osobistych, a te obecne sobotnie spotkania online są nie do przecenienia.

Dzięki wielkie!

R.

 

_________________

R. – lekarz onkolog zangażowany w praktykę zen pod opieką Alexandra Poraj-Żakieja, mistrza zen linii Pusta Chmura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *