Wydarzenia ostatnich tygodni powodują, że coraz częściej powracają do nas słowa Marka Aureliusza. Każdego dnia gazety, wiadomości w telewizji i internecie zalewają nas masą informacji, które albo niepokoją, albo dają odrobinę nadziei, a najczęściej wprowadzają coraz większy zamęt.

Panie, daj mi cierpliwość, abym umiał znieść to, czego zmienić nie mogę;
daj mi odwagę, abym umiał konsekwentnie i wytrwale dążyć do zmiany tego,
co zmienić mogę; i daj mi mądrość, abym umiał odróżnić jedno od drugiego.
/Marek Aureliusz/

 

I to samo dzieje się każdego dnia w naszych głowach: zamęt informacji, robienie nowych planów lub też odraczanie wcześniejszych, szukanie prawdy w statystykach, ale i w sobie. Prawdy – czymkolwiek by ona nie była.

Co dzień odkrywamy też w sobie tzw. eksperta, jak i buntownika, który staje w kontrze do tego wszystkiego, co czyta czy słyszy.

W tym wszystkim pojawia się też przebłysk: “jak sobie radzą ci, którzy muszą teraz podejmować decyzje, od których tak wiele zależy?”. Im jest na pewno o wiele trudniej niż nam, którzy w większości przypadków tak naprawdę nie radzimy sobie po prostu z byciem w niepewności, z czekaniem, z byciem w zmianie. Nie trenowaliśmy tego wcześniej, nie uczymy tego również naszych dzieci.

Oczywiście dopiero czas pokaże kto z nas, kto z tzw. ekspertów, miał rację. Teraz owszem posiadamy pewne dane empiryczne, mamy jakieś obliczenia, statystyki i pomysły. Możemy sobie wiele wyobrażać, przewidywać, ale to nadal nie daje nam pewności, że jakakolwiek decyzja, którą podejmiemy i pod którą teraz się podpiszemy, jest słuszna. I należy przyjąć to z pokorą. Zresztą zawsze tak było.

Jedno jest pewne. Teraz, jak i potem po epidemii, przyjdzie nam na nowo zorganizować się w codzienności.

Przyjdzie czas, aby przyjrzeć uważniej sposobom naszej samoorganizacji, jak i organizacji jako społeczności czy rodziny.

To będzie wymagało dużej odwagi, aby krok po kroku znaleźć drogę i zreorganizować wiele procesów. Pamiętając jednocześnie, że żaden proces nie podlega ściśle naszym życzeniom i planom, że po prostu “toczy się”. Mało które słowa pasują do niego tak dobrze, jak właśnie słowa Marka Aureliusza.

To wszystko może wymagać podważenia dotychczasowego porządku, który jak nam się wydawało, był święty. Ta zmiana w podejściu zaczynie się od codziennej rutyny, kształcenia dzieci, organizacji zawodowej, a skończy na tym, co myślimy i wyobrażamy sobie każdego dnia na temat życia, szczęścia, przyjemności, cierpienia, choroby, ale też związku czy kariery i tzw. poczucia spełnienia.

To także czas na głębszy wgląd w nasz sposób komunikowania się, budowania i pielęgnowania różnego rodzaju więzi.

Może właśnie teraz, oddaleni od siebie – i nie mam tutaj na myśli wcale odległości w kilometrach, ile braku wiedzy jak długo nie zobaczymy się bezpośrednio – poczujemy, że to, co nazywamy bliskością, intymnością wcale nie opiera się tak mocno na kontakcie fizycznym. Oczywiście te wglądy zahaczą również o naszą tzw. tożsamość.

Trudno będzie nam zaprzeczyć, zresztą już teraz robimy to ostrożnie, że nie ma niczego, absolutnie niczego, czego możemy być w 100% pewni. Mamy więc do wyboru dwie opcje organizowania się: albo według naszego pomysłu na to, jak jest, jak będzie, jak jest najlepiej, itd albo podjęcie treningu bycia bardziej obecnym, uważnymi na to, co naprawdę dzieje się każdego dnia i wyczuwania, który krok jest najbardziej rozsądny. Teraz, dla mnie, dla nas. I w tym konkretnym momencie, bo za chwilę to może ulec zmianie.

Automatycznie pojawia się tutaj coś takiego jak odpowiedzialność, ale nie rozumiana jako ponoszenie winy czy konsekwencji, ale jako odpowiadanie zawsze na świeżo na to, co się dzieje z pełną świadomością, że decyzja z wczoraj nie musi sprawdzić się dziś.

Dlatego też nasze podejście kontemplacyjne do codzienności jest tak ważne. Nie pozwala nam ono odejść od tego, co się naprawdę dzieje, ale wspiera w pozostawaniu w środku akcji.

Dzięki temu możemy precyzyjniej postrzegać, co się naprawdę dzieje i co mogę i muszę robić osobiście.

I tutaj mamy szansę doświadczyć czym być może jest wolność. Możemy bowiem zobaczyć jak to jest, kiedy w końcu robimy to, co jest do zrobienia, a nie to, co ktoś nam każe zrobić lub co my sami chcemy zrobić. Zbyt często pójście za własnymi “zachciankami” mylimy z wolnością.

Nasza praktyka w tych czasach wymaga odwagi.

Prowadzi nas do tego, co dzieje się w nas i wokół nas. Pozwala doświadczyć, dosłownie dotknąć miejsca, w którym jestem albo wezwany do działania, albo do czekania.

Innymi słowy, postawa kontemplacyjna może stać się zalążkiem mądrości. Mądrości rozumianej nie jako zbiór wiedzy, jako mocny intelekt, ale jako bogactwo doświadczeń. Właśnie doświadczeń, a nie opinii, jako gotowość do patrzenia i reagowania, a nie do osądzania i wybierania.

Obecny czas pokazuje wyraźnie, że nikt z nas nie ma prawa do globalnej mądrości.

Jedno jest pewne: początkom nie ma końca 😉

 

__________

Najnowsza książka Alexandra Poraj-Żakieja JEST*365. Inspirujące cytaty na każdy dzień dostępna jest już w SPRZEDAŻY w fundacyjnej

księgarni -> TUTAJ

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *