Przy okazji różnych wpisów na blogu, pojawiają się – nie tak rzadko – prośby o zestaw ćwiczeń do pracy z ciałem, który pomogłyby uwolnić się od napięć i niepokojów emocjonalnych. Takich zestawów można znaleźć w internecie sporo, a niektórzy z nas mają na to swoje sprawdzone sposoby: bieganie, jogę, spacer, praktykę TRE. 

 

Nasze ciała wołają do nas na różne sposoby.

Kiedy pozwalamy sobie je usłyszeć, jest to doświadczenie

zarówno fascynujące, jak i na wskroś przejmujące.

/Marzena Barszcz/

 

Ja chciałabym zachęcić Was nie tyle do zrzucenia z siebie tego niepokoju, co do pobycia z nim i zobaczenia z czego wynika, jak się buduje, na czym opiera oraz co nam “robi” i jak możemy się z nim obejść nie porzucając go od razu. Owszem, nie jest to szybka pomoc, a raczej zaproszenie do oswojenia się z tym, co w nas trudne, uciążliwe, bolące.

Dlaczego akurat tak? Dlaczego warto zatrzymać się przy własnym niepokoju i oswoić go, a nie odsuwać na bok tak szybko, jak to tylko możliwe? 

Mam głębokie przekonanie wyniesione nie tylko z obserwacji z sali warsztatowej, ale przede wszystkim z życia osobistego, że to, co poznane, przyjęte, to czemu stworzymy w nas przestrzeń, aby mogło zostać usłyszane i wybrzmieć do końca, nie zaszkodzi nam. Nawet jeśli nie wzmocni, jeśli nie da przyjemnego uczucia spełnienia, to da doświadczenie, że mamy w sobie zasoby, aby poradzić sobie z trudnymi sytuacjami i po prostu je przejść.

Poza tym ten niepokój i napięcie coś nam mówią, skądś się wzięły, mają swoją przyczynę. Może warto przyjrzeć się temu bliżej, pobyć z nimi na tyle blisko na ile jesteśmy w stanie w tym momencie życia. I dopiero potem podjąć decyzję czy zostawiam to i rozluźniam się aktywnością fizyczną, czy podejmuję świadomą pracę z tą emocją i patrzę co się za tym kryje.

Uważam, że zbyt szybkie pozbycie się napięć pozbawia nas szansy na zrobienie kroku ku sobie.

Oczywiście, tutaj należy zachować ostrożność i nie traktować tego jako wyzwania, próby sprawdzenia się na zasadzie “ile dam radę”, ale istotne jest poczucie co teraz, tu w tej mojej konkretnej sytuacji, jest dla mnie dobre i możliwe do doświadczenia, przeżycia.

Pierwszym ćwiczeniem, które chciałabym Wam zaproponować jest dopuszczenie do świadomości tego, jak się mam, poczucia co się we mnie dzieje, jak ja to czuję, jak opisuję, a jak nazywam i zamykam w konkretnej definicji. W różnych nurtach terapeutycznych opartych na uważności nosi ono różne nazwy, ale nie to jest tutaj istotne. Kluczowe jest, że ćwiczenie to, które z czasem może stać się nasza codzienną praktyką, pozwala nawiązać kontakt z własnym ciałem poprzez słuchanie go: zauważenie odczuć fizycznych, emocji, pobycie z nimi, złapanie dynamiki, opisanie ich, a nie nawykowe nazwanie w potocznie używanych pojęciach.

Od czego więc zacząć? Usiądź w spokojnym miejscu i przywołaj w pamięci wydarzenie, które ostatnio zainteresowało Cię, poczuj to, co dzieje się i otwiera w twoim ciele, zauważ wszystkie doznania cielesne, przejdź uwagą od stóp do głowy. Nie interpretuj tego, tylko czuj i zauważaj, co czujesz. Teraz przypisz tym doznaniom określenia, np. drętwienie, ciepło, pulsowanie, mrowienie, ucisk, miękkość, rozluźnienie. Teraz możesz przyjrzeć się jakie emocje Ci towarzyszą, a właściwie tym doznaniom, które zauważyłeś w ciele. Czy to lęk, złość, wstręt? I tak to zostaw – ten pejzaż stanów, doznań, który rozegrał się w tobie. Na zakończenie weź kilka głębokich oddechów.

Drugie ćwiczenie to klasyczna medytacja uważności, czyli znajdź w ciągu dnia choć 10-15 minut na to, aby usiąść z wyprostowanymi plecami, otwartym brzuchem, nie skrzyżowanymi ramionami i pozwolić sobie czuć, być przy oddechu, wracać do niego za każdym razem jak tylko uświadomimy sobie, że umysł zabiera nas w świat myśli, wspomnień, planów. Po prostu umówmy się na spotkanie z samym sobą i pobądźmy tak kilkanaście minut.

Co nam to da? Czasami od razu spokój, jasność umysłu, przestrzeń w klatce piersiowej, luźniejszy brzuch, spokojniejsze ręce i nogi.

Czasami będzie to niejasne poczucie dotknięcia czegoś ważnego w nas, czegoś delikatnego, co do nas mówi, co sygnalizuje coś ważnego.

Jednak może być też tak, że wzmocni się niepokój, że odpali się jakiś nasz mechanizm obronny który zaneguje sens takiego podejścia do pracy z niepokojem i napięciem. I to też jest ok. Jeśli emocje, które pojawią się w odpowiedzi na to ćwiczenie są za mocne, czujemy, że nas zalewają, to przerwijmy je i wróćmy do niego innym razem.

Oswajajmy się ze sobą powoli.

Na pewno z czasem zyskamy zaufanie do swojego ciała, pogłębimy zdolność rozumienia jak ciało komunikuje się z nami, ale przede wszystkim poznamy siebie, swoje automatyczne reakcje, i nawet jak nie uda nam się ich przepracować, zmienić, to będziemy bogatsi o dostęp do tej przestrzeni między bodźcem a naszą reakcją. To już dużo.

Na pewno zmieni się też nasza definicja intuicji, zobaczymy jak bardzo jesteśmy skomplikowani, na czym pobudowana jest nasza tożsamość i że to, co kiedyś tak łatwo nazywaliśmy właśnie intuicją, jest kolejnym echem z przeszłości, mechanizmem obronnym z nałożoną projekcją na rzeczywistość.

Zyskamy pokorę wobec tego, co się dzieje, ale też pewność, że  samo wejście w proces życia już wystarczy, a wtedy szukanie sensu może okazać się wcale nie aż tak potrzebne jak nam się teraz wydaje.

 

___________

Terminy najbliższych warsztatów wspierających rozwijanie i pogłębianie świadomości ciała prowadzonych przez Agnieszkę Bonar znajdziecie TUTAJ

Zaopiekuj się sobą, czyli jak poznać i przyjąć siebie

Wrocław -> szczegóły

Kraków -> szczegóły 

Warszawa -> szczegóły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *