Trudno byłoby nam znaleźć kogoś, kto nie doświadczył w życiu straty, kto nie wie jak boli utrata bliskiej osoby, pracy, domu, miłości czy przyjaźni, a w końcu – utrata wyobrażenia o sobie, o kimś, o czymś, czyli utrata złudzeń. Tracąc je, przecież także cierpimy.

Wszystko to powoduje ból może nie taki sam, ale według mnie nie ma sensu porównywanie tych doświadczeń, bowiem w każdej z tych sytuacji potrzebujemy jednego: wsparcia i zaopiekowania się sobą.

To, jak zareagujemy na stratę zależy – jak przekonują psycholodzy – m.in. od naszego stylu przywiązania, który ciągnie się za nami od dzieciństwa. Jednak i te teorie zostawmy tym razem na boku i zobaczmy jak nam – tobie, mi – jest w przypadku straty, która jest przecież przez nas system odbierana jako zagrożenie.

Co ciekawe, rzadko uaktywniają się wówczas dwa z trzech mechanizm radzenia sobie z zagrożeniem: ucieczka lub walka. Zostaje nam wtedy często tylko zamrożenie, zastygnięcie.

Znacie ten stan?

Kiedy wszystko się wali, kiedy przeczuwamy, że coś mija bezpowrotnie i nic już nie będzie takie same, a my stoimy w miejscu, czas się zatrzymał i mimo potrzeby schowania się, ucieczki, nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Zostajemy więc zamrożeni, skamieniali z wielkim smutkiem, który – zdarza się – początkowo może być skryty pod złością.

Jak odczuwamy ten smutek w ciele?

Zwykle bardzo wyraźnie, tak mocno, że najchętniej odcięlibyśmy się od tej emocji, tak bardzo nas pochłania. I często tak właśnie robimy – dysocjujemy się od ciała. Kłopoty ze snem, ból brzucha, ból pleców, pustka w okolicy serca. Czujemy się odrętwiali, jakby odcięcie i od ciała, i od życia, zawieszeni w próżni.

Aby zmiękczyć tę skorupę, która oddziela nas od naszego smutku i uniemożliwia jego wybrzmienia warto skorzystać z oddechu, który jest mostem między tym, co w ciele, a tym, co w głowie.

Jak sobie pomóc?

Po prostu zaopiekować się sobą, objąć siebie i swoje emocje uważnością, taką współczującą, ciepłą uwagą. Nie oznacza to odwracania uwagi od tego, co czujemy, pocieszanie siebie na siłę, ale uznanie tego w jakim jesteśmy teraz stanie, uszanowanie i tego odrętwienia, i wewnętrznego bólu.

Po jaką praktykę więc sięgnąć?

Ponownie zachęcam do skorzystania z praktyk uważności i pracy z ciałem, a mianowicie ugruntowania – osadzenia siebie cieleśnie w tu i teraz, powrotu do czucia, czyli de facto do życia.

Czyli …

Stań więc boso na podłodze, świadomie, mocno wciśnij stopy w podłogę, idealnie jeśli jest to drewno lub trawa, ziemia. Teraz zwolnij nacisk i po prostu stój czując stopy pewnie osadzone na podłożu.Lekko kołysz się na stopach tak, aby poczuć podparcie na całych stopach, a teraz przejdź uwagą od stóp aż do głowy, czuj nogi, biodra, podbrzusze, brzuch, plecy, ramiona, ręce, dłonie, szyję, głowę. I oddychaj. Pozwól aby oddech płynął przez twoje ciało. Potem to samo od głowy do stóp. Nie oceniaj tego, co czujesz, nie twórz historii, tylko czuj siebie poprzez oddech, który przepływa przez ciało lub poprzez konkretnego doznania w ciele.

Wartościową praktykę podpowiada też Brad Hunter, który przez ponad 30 lat praktykował zen, a obecnie pracuje z osobami doświadczonymi przez traumę. Proponuje nam tzw. odpoczynek w dobroci. Zacznij od wybrania miejsca, w którym czujesz się bezpiecznie, komfortowo- dom, ogród, las. Wybierz to miejsce bardzo świadomie, usiądź lub połóż się wygodnie.  Wyobraź sobie teraz, że twoje obolałe od smutku ciało otoczone jest ciepłem, miękkością, że jesteś w otoczeniu, w którym czujesz się bezpiecznie. Po prostu bądź w tej przestrzeni i odpoczywaj. Tak długo aż poczujesz się zregenerowany.

Możesz też objąć się ramionami, utulić, ukołysać. Sprawdzaj, co jest dla ciebie dobre. Nie bądź także zaskoczony, kiedy poczujesz dyskomfort w stanie bycia otoczonym współczuciem , troską. To naturalne, jeśli do tej pory nie pozwalałeś sobie na to, że możesz czuć niepokój, opór, nieufność, mimo że jednocześnie czujesz potrzebę takiego właśnie bycia zaopiekowanym.

To tylko dwie praktyki, ale pracujące w nas na głębokim poziomie, z czasem pozwalające zejść głębiej w naszym emocjonalnym pejzażu. Praktyki, które co prawda nie nadrobią strat z dzieciństwa, kiedy mieliśmy szansę nauczyć się radzić sobie ze stratami, które nie uleczą też wszystkim ran.

Są to jednak ćwiczenia, które pozwolą poczuć się przyjętym przez siebie samego siebie, uszanowanym w tym smutku i poczuciu utraty bez względu na to, czego by ona nie dotyczyła.

Zamiast więc oczekiwać, aby to ktoś się nami zaopiekował, zróbmy najpierw sami krok ku sobie, bądźmy dla siebie i czuli, i dobrzy. Zaopiekujmy się sobą.

_______________

Terminy najbliższych warsztatów wspierających rozwijanie i pogłębianie świadomości ciała prowadzonych przez Agnieszkę Bonar znajdziecie TUTAJ

Zaopiekuj się sobą, czyli jak poznać i przyjąć siebie

Wrocław -> szczegóły

Kraków -> szczegóły 

Warszawa -> szczegóły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *