Szukamy prawdy, czasem przez całe życie. Budujemy domy i zamki z piasku, które zmienia pierwszy większy sztorm. Czepiamy się wiary, osadzamy w ideach i koncepcjach, potrafimy ślepo ufać teoriom naukowym, które czasem upadają po dekadzie. Nic w tym negatywnego, ale fakt, że nawet rozpoznanie podstawowych emocji i uczuć nie jest czymś stałym może w nas wzbudzić niemałe zaskoczenie. Może więc nie warto, aż tak bardzo się przywiązywać?

 

Istnieje tylko jedna prawda
Jest nią paradoks
/Shunryū Suzuki/

 

Do tego wpisu zachęciła mnie lektura najnowszej książki Malcolma Gladwella “Jak rozmawiać z nieznajomymi”, której głównym tematem są błędy poznawcze, jakich dokonujemy podczas spotkaniach z nowymi osobami. 

Gladwell, dziennikarz New Yorkera, wg magazynu Time jeden ze 100 najbardziej wpływowych myślicieli, to mistrz niezwykłych połączeń. Wyszukuje zdarzenia, które wydają się nie mieć zupełnie związku ze sobą, po czym zręcznie argumentuje i doprowadza do tego, że nasze wewnętrzne status quo zostaje podważone. Z drugiej strony, potrafi podważyć rzeczy oczywiste, z którymi nawet nie chcemy dyskutować. Pokazuje złudzenia w naszych małych wierzeniach w to, że istnieje coś stałego, coś, do czego moglibyśmy przylgnąć i co dałoby nam ukojenie na dłużej.

Te intelektualne zabawy Gladwella same w sobie mają na celu doprowadzenie lub podważenie funkcjonujących przekonań, mitów, a czasem nawet teorii naukowych. Ten moment, kiedy zburzone zostaną podstawy przekonań, jest bardzo ciekawy, gdyż możemy bardzo szybko zastąpić je czymś innym lub … pobyć dłużej z tym, co się pojawia.

Zen zamienia działania intelektualne z podważaniem status quo umysłu w postawę, którą przenosisz w codzienność. Zostaje ćwiczenie i żywe doświadczenie.  Umysł początkującego jest właśnie tym stanem zanim zastartuje myślenie, ale także tym, kiedy zburzone zostają mury lub zasieki naszych przekonań – zwykle tylko na chwilę. 

Książka Gladwella przywołuje wiele przypadków, kiedy oczywistość – przynajmniej w naszym mniemaniu – zamienia się w wątpliwość. Dotyczy to zarówno naszej percepcji, która okazuje się bardzo selektywna, jak i osądów, które zależą czasem od tego, czy jesteś syci czy nie. Tak – głód może zmieniać Twoją perspektywę i to znacznie.  Czy zdawałeś sobie sprawę, że sędziowie znacznie częściej podejmują decyzje o zwolnieniu warunkowym z więzienia po obiedzie niż przed? Tak właśnie jest, głód powoduje, że nabierają więcej podejrzeń co do intencji i historii zachowania podejrzanego. Tylko głód.

Najbardziej poruszającym przykładem tego, jak bardzo się mylimy i jak nasze koncepcje budowane są na zamkach z piasku  jest doświadczenie dwójki socjologów, którzy podważyli to, co w psychologii znane jest od lat i stało się niemal wyrocznią – przekonanie, że wszyscy posiadamy te same  emocje bez względu na kulturę. Hipoteza ta zadomowiła się od czasów Darwina, a później potwierdzona została badaniami Eckmana z rozpoznawaniem zdjęć osób wyrażających określone emocje, które trafiły do każdego niemal podręcznika psychologii.

Jak się jednak okazuje, ta teza właśnie się sypie, ale po kolei. W roku 2013 dwóch badaczy Sergio Jarillo, który jest antropologiem oraz Carlos Crivelli udali się na wyspy Trobrianda – niewielki archipelag niedaleko Nowej Gwinei, który zamieszkały jest przez plemię organizujące się nadal w dość prymitywny sposób. Jak wiadomo, nowe tezy badawcze, szczególnie w takich dziedzinach jak antropologia czy psychologia, warto potwierdzić nie tylko w Nowym Jorku, ale także w środowiskach bardziej pierwotnych. Zresztą z badaniem Eckmana było podobnie.

Panowie udali się na wyspy, aby przetestować tezę Darwina. Zaczęli od sześciu zdjęć przedstawiających szczęście, smutek, złość, strach i obrzydzenie oraz osobą z neutralną miną. Przed wyjazdem panowie przetestowali zdjęcia na uczniach szkół w Hiszpanii zadając np. pytanie „która z tych twarzy jest smutna?”. Generalnie zadanie nie sprawiło dzieciom trudności, a korelacja w rozpoznaniu podstawowych sześciu emocji mieściła się pomiędzy 83% a 100% trafności.

Plemię Trobriandczyków było otwarte, chętne do pomocy, mające bogaty, specyficzny język, co powodowało, że byli postrzegani jako idealni do tych badań. Badanie miało podobny charakter jak w Europie, wyniki jednak były nie tyle zaskakujące, co szokujące.

O ile młodzież w Hiszpanii w 100% rozpoznała osoby radosne, o tyle wśród Trobriandczyków zaledwie 58%. Tymczasem przy tej emocji występowała największa zgodność. W przypadku innych emocji wyniki wyglądały tak, jakby rozmawiano w kompletnie innych językach …

Najbardziej zaskakujące było to, że w przypadku strachu, który był rozpoznawany na poziomie 93% w Hiszpanii, w przypadku plemienia z Oceanii  było to tylko 31%, a równie często było wskazywane jako gniew 30%, czyli mogło być potraktowanie jako groźba. Gdybyś się przestraszył na widok osoby z plemienia, mogłoby to być potraktowane jako agresja z Twojej strony, co zapewne spowodowałoby u Ciebie jeszcze większy strach i nieadekwatną reakcję drugiej strony – atak.

Jak powiedział Crivelli: mina, jak z obrazu Muncha „Krzyk”, która w naszej kulturze oznacza “Boje się, boję się ciebie” w ich kulturze to mina, osoby, która chce przestraszyć inną. Jednak samo doznanie strachu nie różni się od naszego (tak samo jak odczuwają wtedy nieprzyjemny uścisk w żołądku). Jednak z jakiegoś powodu, nie okazują tego w taki sam sposób. 

Równie źle poszło z rozpoznaniem gniewu. Wydaje się, że wszyscy wiedzą o co chodzi z gniewem i gniewną miną, bo przecież od dziecka rozpoznają je w kreskówkach. Jednak taki wyraz twarzy zupełnie zbijał z tropu Trobriandczyków (pewnie dlatego że nie mają kreskówek). Nie wiedzieli, jaką emocję wskazać i tylko 7% wskazało na gniew, nawet więcej miało skojarzenie z obrzydzeniem (8%).

Wyniki były na tyle zaskakujące, że panowie wybrali się do Mozambiku, aby je powtórzyć wśród innego plemienia (Mwani). Jak się okazało, wyniki było podobne. Tak samo w Oceanii: miny smutne i gniewne sprawiały tamtejszym mieszkańcom dużą trudność, tak jakby nie mieli po prostu wgranej “tej płyty”. 

Ponieważ dla Gladwella był to tylko jeden z przykładów, postanowiłem zgłębić temat bardziej. Tak trafiłem na książkę “Jak powstają emocje – sekretne życie mózgu” dr Lisy Feldmann Barrett, która określana jest jako “największy myśliciel tej dziedziny od czasów Darwina”.

 

Jak się okazuje w temacie teorii powstawania emocji następuje być może historyczny zwrot:

  • po ponad 100 latach badań naukowcy nie odkryli spójnego, fizycznego odcisku palca dla żadnej emocji – czyli miejsca dokładnego ich powstawania w mózgu
  • istnieją setki badań potwierdzających tezę Darwina, ale istnieją także setki innych – wspomnianych m.in wyżej, które całkowicie obalają
  • najnowsze badania dowodzą, że przy powstawaniu emocji zaangażowany jest wiele ośrodków w mózgu, co więcej nasz mózg jest stale aktywny i w zasadzie non stop “coś się dzieje”.

Czym więc naprawdę są emocje? Kiedy naukowcy odstawiają na bok tradycyjne ich rozumienie i po prostu przyglądają się danym, wyłania się zupełnie inne wytłumaczenie ich powstawania. Odkrywamy, że emocje nie są w nas uniwersalnie wbudowane, ale różnią się pomiędzy kulturami.

 

Oznacza to, że: NIE SĄ WYZWALANE, ALE SĄ TWORZONE.


Pojawiają się jako kombinacja odczuć fizycznych Twojego ciała, elastycznego mózgu, który podłącza się do środowiska, w którym się rozwija oraz Twojej kultury i środowiska, które tworzą to środowisko.

Wygląda więc na to, że emocje nie są tak prawdziwe, jak dotąd myśleliśmy. Nie są oczywiście iluzją, ale wygląda na to, że są produktem umowy społecznej – podobnie jak pieniądze.

Pogląd ten nazywany jest teorią konstruowanej emocji i być może jest początkiem zupełnie nowego otwarcia w naszej wiedzy na temat emocji, ich rozpoznawania i nazywania.  Być może okaże się że esencja jest taka sama (np ból brzucha), ale narracja może być już zupełnie inna.

Podobnie jak nawet z radością, która – jak mówią badacze kultur – inaczej była wyrażana w starożytnym Rzymie i Grecji, gdzie pełny uśmiech z pokazaniem zębów nie zawsze był tak mile widziany jak obecnie ze względu na brak dentystów w tym czasie.

Co w takim razie po tych nowych tezach i obaleniu poglądów Darwina w materii emocji oraz doświadczeń Eckmana zrobić, aby nie ogarnęła nas mała pustka? Co zrobić, kiedy coraz częściej zaczynamy doświadczać, że wiele rzeczy, o których myślimy, że mają mocne podstawy, nagle rozsypują się jak domek z kart? Co wtedy się dzieje? 

Być może kiedyś okaże się, że Shunryū Suzuki (japoński mistrz zen) trafił w sedno mówiąc, że jedyną prawdą jest paradoks – kiedy umysł zostaje nagle wyrwany ze standardowych ścieżek myślenia i pojawia się…. mała pustka. Ale pamiętajcie, że paradoks też trwa tylko chwilę i nie ma się co do niego zbytnio przywiązywać….

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *