Pochłonięci tym, co dzieje się na świecie od marca, z zaskoczeniem zauważamy, że już za kilka tygodni święta, nowy rok. To specyficzny czas dla wielu z nas. Tak przynajmniej było do tej pory.

 

Przez wszystkie te dni, które przychodziły

i odchodziły, nie wiedziałem, że to one są życiem.

/Erling Kagge/

 

Postrzegaliśmy bowiem ten okres, jako dobry moment na zrobienie podsumowań, żyliśmy w przedświętecznym zamieszaniu i cieszyliśmy się na chwile z bliskimi. Był to także moment na kolejne plany i obietnice składane sobie oraz innym. A jak będzie teraz?

Osobiście nie mam wątpliwości, że pod koniec roku jesteśmy w nieco trudniejszej sytuacji niż wiosną. Owszem, strach i poczucie niewiedzy są mniejsze, ale przyczyną jest raczej fakt, że lęk został oswojony, a część społeczeństwa wyedukowana w temacie covida. Jednocześnie polska codzienności jest nasycona – jak już dawno nie – niepokojem i utratą zaufania do ekspertów w dziedzinie zdrowia, do polityków, kościoła i tzw. autorytetów moralnych. 

Część z nas przeżywa wręcz coś na kształt kryzysu tożsamości – zarówno z poziomu Polaka, obywatela demokratycznego państwa, osoby konkretnej płci, orientacji seksualnej, jak i deklarowanej do tej pory przynależności religijnej.

To czas, kiedy niektórzy z nas pytają wprost “jak doszło do tego, że świat stanął na głowie? co przegapiliśmy?”.

Warto mieć świadomość, że to, co obecnie dzieje się i w Polsce, i na świecie, to doskonała pożywka dla poupychanych w nas dziecięcych historii i zranień. Zresztą nie tylko naszych, ale także traum rodzinnych i społecznych. To moment, kiedy może pojawić się poczucie zagubienia, bycia oszukanym, niewidzianym, nadużytym fizycznie oraz emocjonalnie. Za dużo dzieje się na arenie politycznej, społecznej i gospodarczej, aby nie weszło to w rezonans z tym, co tworzy naszą tożsamość.

Jednocześnie to ciekawy czas, ponieważ możemy w końcu “dorosnąć” i odrobić lekcję w kwestii autorytetów, ideałów. Przyjrzeć się im na nowo i zadać pytanie: kim jestem, czego potrzebuję?

Tak samo, jak usiąść naprzeciwko swoich deklarowanych do tej pory wartości i zobaczyć czy to nadal jest ta rodzina, ta praca, samorozwój? A może teraz już stawiam w życiu na relacje, pasje, zdrowie? Co mnie teraz tworzy, stabilizuje, nadaje sens codzienności?

Moment, w którym obecnie znajdujemy się – zarówno jako społeczeństwo, jak i jednostki – jest według mnie trudniejszy także z innego względu. Teraz już nawet tzw. eksperci nie prześcigają się w deklarowaniu, kiedy sytuacja uspokoi się. Co więcej, nie ma zgodności czym miałoby być to “uspokojenie”.

Wiele pojęć przedefiniowało się. W marcu mogliśmy pocieszać się, że latem sytuacja wróci do normy. Teraz jesteśmy realistami i ostrożniej wpisujemy w kalendarz wydarzenia zawodowe i rodzinne, a słowo “nie wiem” weszło do naszego słownika prawie mimochodem.

Można powiedzieć wprost: żyjemy w realiach bez określonej daty ważności. To może niektórych z nas uwierać.

Warto mieć świadomość, że to wszystko, co się dzieje, jest odczuwane bardzo wyraźnie także na poziomie naszego ciała. I nie chodzi tutaj tylko o napięcia związane ze stresem, dolegliwości wynikające z obniżenia odporności typowej dla tej pory roku. Obecnie mamy okazję poczuć bardzo wyraźnie jak emocje ucieleśniają się poza naszą świadomością, a my pytamy samych siebie “co czuję, co dzieje się ze mną?”, a nawet “dlaczego intelekt, wiedza zawodzą mnie?”.

Zaskoczeni zastanawiamy się skąd te napięcia w ciele, których do tej pory nie znaliśmy. Słowa, którymi oswajaliśmy wcześniej rzeczywistość, przestają powoli działać, a nawet tracimy do nich zaufanie i tęsknimy za innym środkiem wyrazu.

Może właśnie otwartość na komunikaty, jakie płyną z ciała,  i identyfikacja emocji z poziomu ciała, a nie głowy oraz działanie według tego, co sygnalizuje ciało, jest jakimś rozwiązaniem?

Jest jeszcze kolejny wątek naszych kryzysów. Izolacja społeczna, jak i praca czy nauczanie zdalne, nie pozwalają nam odwrócić oczu od bliskich, rodziny, przyjaciół. Jeśli przyjrzymy się sytuacji rodzinnej czy zawodowej, w której jesteśmy zanurzeni, to zauważymy, że niekoniecznie problemy, które teraz dostrzegamy są nowe. Ten czas jest raczej soczewką, która pokazuje nam, jakie tematy do tej pory odstawiliśmy na bok. Tak samo w naszych relacjach ze znajomymi czy przyjaciółmi.

Co w takim razie zrobić w tym przedświąteczny okresie?

Może po prostu nic. 

Może po raz pierwszy w życiu pozwólmy w tych nadchodzących dniach, aby było jak już jest.

Na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Nie malujmy więc trawy na bardziej zieloną niż chce teraz być. 

Nie róbmy konkretnych planów, zobaczmy ile jest w nas elastyczności, ile szacunku, a ile przywiązania do tradycji. Nie chodzi tutaj o postawę poddania się, tylko aktywnego, czyli świadomego, bycia w tym, co dzieje się, przyglądania się, co realizuje się wokół i reagowania na to, a nie tylko planowania świąt i nowego roku według naszego pomysłu. Niech te święta będą choć raz “bez pomysłu”, ale za to odczute wszystkimi zmysłami.

Nie oznacza to wcale smutku czy niepokoju w nadchodzącym czasie. To raczej wejście w rzeczywistość z ciekawością i otwartością i jednocześnie nie tracenie z oczu tego, co dzieje się w nas. To okazja do wyjątkowego nakierowania na “czucie siebie” – nawet jeśli będzie to lęk, niepokój, bezradność. Może musimy w końcu poczuć “tak do końca”, do przysłowiowej ostatniej kropli, te trudne dla wielu z nas emocje.

Wszystko po to, aby odnaleźć w sobie pokłady bliskości, cierpliwości i ciekawości wobec życia.

Dajmy też sobie prawo do zmęczenia, zarówno fizycznego jak i psychicznego. Zadbajmy o siebie z poziomu ciała poprzez ruch, spacer, dietę, sen, ale też dobrą książkę, film. I ciszę, nawet jeśli jesteśmy w domu pełnym ludzi. Poczujmy w końcu, że jesteśmy całością i żaden z obszarów naszego życia nie może być bezkarnie pomijany. I zobaczmy co z tego wyniknie, jaka równowaga ustali się. Na jakiś czas oczywiście, bo to także się zmieni.

Może te święta będą dzięki temu zdecydowanie bardziej satysfakcjonujące dla nas niż wyreżyserowane w poprzednich latach pod dyktando reklam i własnych marzeń.

Może otwiera się okazja zobaczenia wyraźniej co nas tworzy i jaki wkład my wnosimy w nasze relacje, przyjaźnie i związki. I poczucia, jak to wszystko przeplata się i nakłada.

Wbrew pozorom to mogą być całkiem udane święta 😉

___________

Warsztaty prowadzone przez Agnieszkę Bonar:

Warsztat ZAOPIEKUJ SIĘ SOBĄ, czyli jak poznać i przyjąć siebie

  • rozwiniesz uważność i współczucia względem siebie
  • poznasz swoje emocjonalne potrzeby
  • zrobisz krok ku przyjęciu swoich emocjonalnych ran
  • doświadczysz współpołączenia z innymi
  • określisz swój tzw. życiowego kierunku na tym etapie życia

WARSZAWA -> szczegóły

KRAKÓW -> szczegóły

Warsztat HISTORIA ZAPISANA W CIELE, czyli jak słuchać o czym ciało do nas mówi

  • określisz swoją świadomość ciała i nauczysz się ją pogłębiać
  • oswoisz się z reakcjami ciała na emocje
  • poznasz mapę blokad w swoim ciele
  • odczytasz historie i tajemnice jakie skrywa twoje ciało
  • poznasz podstawy praktyki uważności

WARSZAWA -> szczegóły

WROCŁAW -> szczegóły

 

Warsztat TWOJE WEWNĘTRZNE DZIECKO, czyli jak je poznać i otoczyć opieką

  •  doświadczysz czym jest świadomość ciała
  • poznasz koncepcję Wewnętrznego Dziecka oraz Dorosłego
  • poznasz techniki kontaktowania się ze swoim Wewnętrznym Dzieckiem
  • określisz, które obszary twojego życia wymagają pierwszej pomocy
  • zlokalizujesz swoje strategie obronne i poznać schematy myślowe
  • doświadczysz jak przekształcać strategie obronne w zasoby obronne
  • zrozumiesz na czym polega odpowiedzialność za siebie

WARSZAWA-> szczegóły

WROCŁAW -> szczegóły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *