Podczas czerwcowego festiwalu „Duchowość- Rekapitulacje”, którego organizatorem był Bogdan Białek, miała miejsce prapremiera światowa wyjątkowego albumu „The Inward Moment. Człowiek wobec sacrum”, który z wielką radością powitaliśmy także w ofercie naszej fundacyjnej księgarni www.madrosc.pl.  Album, którego autorem jest Andrzej Ziółkowski, to 300 stron pięknych, poruszających zdjęć, które sam fotograf określa jako duchowo intymne. Album został opatrzony wstępem Noblistki Olgi Tokarczuk oraz Jego Świątobliwości XIV Dalajlamy.

 

Każda religia uwrażliwia nas na to, że świat, w którym żyjemy,
jest tylko małym aspektem większej całości, lecz jednocześnie uspokaja nas,
że możemy mieć dostęp do owej całości, jeżeli tylko wejdziemy na istniejącą,
zakorzenioną w tradycji drogę. […] 

/Olga Tokarczuk (z przedmowy)/

 

 

Album Andrzeja Ziółowkiego jest niezwykłą podróżą po Azji Południowo-Wschodniej. Na 150 fotografiach Autor snuje fascynującą opowieść o wyznawcach siedmiu wielkich religii, a bohaterów tej książki łączy pragnienie kontaktu z sacrum.

Album dostępny jest w księgarni www.madrosc.pl

 

Artysta, bo słowo „fotograf” to w tym przypadku zdecydowanie za mało, pokazuje ich w najbardziej intymnych momentach przeżyć duchowych: żarliwej modlitwy, pokuty, próby zespolenia z Bogiem, jakikolwiek by był, jak się nazywał, jak był rozumiany przez swoich wiernych. Tym głęboko ludzkim i uniwersalnym fotografiom towarzyszą krótkie teksty wielkich autorytetów przedstawionych religii. Ta foto-podróż pomaga zrozumieć, że mimo różnic w tradycjach religijnych, obrzędach czy formach ekspresji, pragnienia wszystkich ludzi wiary są do siebie podobne. Dzięki urzekającym i wzruszającym zdjęciom możemy dostrzec, jak mało nas różni, a jak wiele łączy.

Jego Świątobliwość XIV Dalajlama, w przedmowie, tak pisze o albumie:

Szerzenie idei harmonii między religiami to jedno z moich czterech najważniejszych zadań życiowych. […] Skutecznym sposobem szerzenia idei harmonii między religiami jest dostarczenie narzędzi do wzajemnego poznania swoich wierzeń i praktyk religijnych. Z zadowoleniem mogę stwierdzić, że album fotografa Andrzeja Ziółkowskiego The Inward Moment. Człowiek wobec sacrum wnosi wyrazisty wkład w lepsze zrozumienie różnych tradycji religijnych.
Cieszy mnie to tym bardziej, że inspiracją dla autora był nieżyjący już mój przyjaciel i duchowy brat, ojciec Bede Griffiths.

 

Noblistka, Olga Tokarczuk, o albumie Andrzej Ziółkowskiego opowiada w ten sposób:

Każda religia uwrażliwia nas na to, że świat, w którym żyjemy, jest tylko małym aspektem większej całości, lecz jednocześnie uspokaja nas, że możemy mieć dostęp do owej całości, jeżeli tylko wejdziemy na istniejącą, zakorzenioną w tradycji drogę. […] The Inward Moment. Człowiek wobec sacrum, piękny i niezwykły album Andrzeja Ziółkowskiego pokazuje ten religijny kosmos w najintymniejszy sposób, skupiając się na najbardziej kruchym i zarazem najpotężniejszym elemencie tego fenomenu – na człowieku.

 

Z kolei Sekretarz Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego Msgr. Indunil J. Kodithuwakku K:

Śp. benedyktyn Bede Griffiths i ojciec Joseph Samarakone OMI, zakorzenieni we własnej wierze chrześcijańskiej, weszli w głęboko duchowy dialog z wyznawcami innych tradycji religijnych. Z radością dostrzegam, że Andrzej Ziółkowski, zainspirowany duchowym testamentem obu ojców, w książce The Inward Moment. Człowiek wobec sacrum opowiada okiem swojego aparatu fotograficznego o głębokich przeżyciach wyznawców różnych religii w ich obrzędach i rytuałach.[…] Jestem głęboko przekonany, że ten album przyczyni się na swój własny i niepowtarzalny sposób do pogłębienia międzyreligijnego zrozumienia i wzajemnego docenienia.

 

Pomysłodawca i organizator Festiwalu Duchowość-Rekapitulacja, w którym Fundacja Mądrość brała także udział, tak pisze o tym niezwykłym projekcie:

W sobotę, 26 czerwca 2021, drugiego dnia festiwalu „Duchowość- Rekapitulacje” nadzwyczajna okoliczność – prapremiera światowa albumu The Inward Moment. Człowiek wobec sacrum, oraz wernisaż wystawy pod tym samym tytułem. Album jest owocem wielu lat pracy Andrzeja Ziółkowskiego, jego rozlicznych wędrówek po Indiach, a także własnych poszukiwań duchowych. Wędrował, zatrzymywał się, kontemplował, łapał aparatem fotograficznym chwile sakralne, transgresyjne, metafizyczne wszystkich wyznań, religii i kultur obecnych w Indiach i koegzystujących, czasami z trudnością. Andrzej dobrze zna Indie i Indie znają jego – sam tego doświadczyłem wędrując z nim tylko jedną ścieżką po pięknie duchowym stanie Tamil Nadu. Byliśmy w miejscach i chwilach niedostępnych dla turystów. A czasami nawet dla ludzi spoza kręgu zaproszonych, czy też upoważnionych do bycia w tym czasie i w tym miejscu. Wstęp do albumu Andrzeja napisali takie osobistości jak Dalajlama, noblistka Olga Tokarczuk czy sekretarz Papieskiej Rady do spraw Dialogu Międzyreligijnego.

 

Album dostępny jest w księgarni www.madrosc.pl

 

Autor, Andrzej Ziółkowski tak opisuje swoje życie i drogę, która doprowadziła go do fotografii:

Dzieciństwo i wczesną młodość spędziłem w Gdyni. Może to widok morza i otwartego nad nim horyzontu zaszczepił we mnie chęć do wędrowania.

Moja prawdziwa wędrówka rozpoczęła się w 1984 roku, kiedy jako tłumacz studenckiego biura podróży Almatur wziąłem udział w wyprawie do Indii i Nepalu. Nie przyszło mi wówczas do głowy, że może być ona zapowiedzią mojej o wiele większej azjatyckiej przygody życia. Przez dwa miesiące podróżowaliśmy, pokonując trasę z Delhi przez północne Indie do Nepalu. Doszliśmy do Sanktuarium Annapurny, a potem wróciliśmy do Kalkuty, skąd przez dwa dni jechaliśmy pociągiem do Bombaju.

Miałem ze sobą zdobyty spod lady radziecki aparat fotograficzny Zenit. Niestety, straciłem go w pociągu w trzecim tygodniu podróży, przez co niewiele mam zdjęć z tamtej wyprawy. Dziś, kiedy każdym telefonem można zrobić setki zdjęć i zapisać je w chmurze, trudno sobie wyobrazić, czym była dla mnie tamta strata. Zdjęcia straciłem nieodwracalnie, ale zyskałem zafascynowanie Indiami i Nepalem, za którymi tęskniłem po powrocie do Polski. Tym mocniej że polska rzeczywistość lat 80. była szara i pełna beznadziei.

W 1986 roku rozpocząłem pracę w koncernie elektronicznym Thomson. Firma zaproponowała mi pracę w Singapurze. Znalazłem się z całą rodziną w sercu Azji. To miasto-państwo, zamieszkane przez Singapurczyków chińskiego pochodzenia, Malezyjczyków i Hindusów, stanowi jedyną w swoim rodzaju mieszankę – barwny melanż etniczny, kulturowy i językowy. Na małym skrawku lądu żyją obok siebie w pokoju wyznawcy buddyzmu, hinduizmu, sikhizmu, taoizmu, islamu i chrześcijaństwa. Nikogo nie dziwi bliskie sąsiedztwo meczetów, świątyń i kościołów oraz mnogość świąt religijnych.

W tym czasie odkryłem prace amerykańskiego fotografa i podróżnika Steve’a McCurry’ego, który często fotografował w Azji. Po latach, w 2008 roku, miałem szczęście poznać McCurry’ego w Singapurze. Przyjechał na otwarcie swojej wystawy, zatytułowanej The Unguarded Moment (Moment bezbronności). Opowiadał o swej pracy z perspektywy stricte fotograficznej, ale wspominał też okoliczności, w jakich powstały jego najsłynniejsze zdjęcia. Spotkanie z McCurrym stało się początkiem mojej podróży i urzeczywistnienia ukrytych marzeń o fotografowaniu.

W 2002 roku znalazłem się na ciężkim życiowym zakręcie. Aby poradzić sobie psychicznie, emocjonalnie i duchowo, zwróciłem się ku medytacji. Traf chciał, że poznałem wówczas benedyktyna Laurence’a Freemana, który przyjechał do Singapuru poprowadzić rekolekcje medytacyjne w ramach The World Community for Christian Meditation (Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej). Spotkanie z o. Freemanem i poznanie prowadzonej przez niego wspólnoty było punktem zwrotnym w moim rozwoju religijnym i duchowym.

Medytacja i wolny czas, którym nagle dysponowałem, sprawiły, że zacząłem coraz częściej odwiedzać świątynie oraz uczęszczać na kursy dotyczące podstaw wiary i duchowości do hinduistów, muzułmanów, buddystów, sikhów. Poznawałem wspaniałych ludzi, z niektórymi z nich się zaprzyjaźniłem, dzięki czemu towarzyszyłem im w pielgrzymkach do ich świętych miejsc w Indiach, Pakistanie i Sri Lance. W geście wdzięczności dokumentowałem fotograficznie te wyprawy. I tak obie drogi – moja duchowa przemiana i podróż z aparatem – zaczęły się łączyć.

Pojawiła się fascynacja ludźmi wyznającymi inne religie i narodziło się pragnienie uchwycenia tej fascynacji na zdjęciach. Zacząłem także dostrzegać, że wszyscy mówimy o tym samym, chociaż różnymi językami. Ja, dawny ortodoksyjny katolik, zrozumiałem, że ta duchowa różnorodność tworzy wielki i wspaniały witraż religijności. Im bardziej się ten witraż przede mną wyłaniał, tym bogatszy i piękniejszy się okazywał.

Odkrywałem pojęcia z innych słowników duchowości i uczyłem się ich używać, a święte pisma tradycji, z którymi się zapoznawałem, rzucały nowe światło na prawdę zawartą w Biblii. To wszystko zaczęło mi się układać w wielką mozaikę duchowości Azji.

W 2012 roku podczas jednej z podróży fotograficznych do Indii dotarłem do chrześcijańskiej aśramy Aanmodaya koło Kanchipuram. Zostałem serdecznie przyjęty przez ojca Josepha Samarakone OMI (1941–2017), pustelnika i teologa, który w swoich pracach nieustannie czerpał z duchowej mądrości Wschodu. W świątyni aśramy, po lewej stronie głównego ołtarza, odnalazłem zbiór świętych pism różnych religii. Obok Koranu, Bhagawadgity, Biblii, Wielkiej księgi Tao i Dhammapady była tam książka Universal Wisdom. A Journey Through the Sacred Wisdom of the World (Wieczysta Mądrość religii świata), napisana przez angielskiego benedyktyna Bede Griffithsa (1906–1993).

Przez prawie czterdzieści lat drugiej połowy swojego życia żył w chrześcijańskich aśramach w Indiach, w stanach Kerala i Tamilnadu, studiując tradycje filozoficzne i duchowe największych religii świata. To ostatnie, zamykające jego życie dzieło mnie zaintrygowało. W przeważającej części składa się ono z obszernych wypisów z ksiąg mądrościowych siedmiu wielkich tradycji religijnych. Swój testament duchowy autor zawarł we wstępie – było to przekonanie, że jeżeli uda nam się dotrzeć w każdej religii do tego, co jest jej mistycznym sednem, wówczas zewnętrzne różnice przestaną nas dzielić i spotkamy się w miejscu, które jest dla nas wspólne. Jestem zaszczycony tym, że mogę zamieścić przesłanie o. Bede Griffithsa jako wprowadzenie do tego albumu.

Uczyłem się fotografii poprzez oglądanie zdjęć wielu różnych znanych autorów. Czułem przy tym wyraźnie, co chcę uchwycić i czego szukać podczas kolejnych wyjazdów. Steve McCurry zainspirował mnie i pokazał mi Azję swoim obiektywem, a kolejny wielki fotograf, Tomek Sikora, poprowadził mnie przez moje zdjęcia, udzielając bezcennych wskazówek. To właśnie jemu pierwszemu odważyłem się je pokazać i to on zachęcił mnie do robienia następnych. I tak przez kilka kolejnych lat, kierowany duchowym testamentem angielskiego mnicha: „żywienia nadziei na spełnienie się ideału prawdziwej jedności, jedności większej od wszelkich podziałów i różnic” oraz radami polskiego fotografa, przemierzałem kraje Azji Południowo-Wschodniej, Indie, Nepal i Tybet, starając się uchwycić w fotografii uniwersalny wymiar ludzkiej duchowości, bez względu na przynależność religijną. Obu moim mistrzom winien jestem wielką wdzięczność.

Często słyszę pytanie, jak określiłbym moje fotografowanie. Myślę, że słowem kluczem jest tu duchowa „intymność”. Pozwalam sobie określić te fotografie jako The Inward Moment (Wewnętrzny moment) – idąc w ślady wielkich mistrzów fotografii, którzy używali słowa „moment”, by opisać swoje zdjęcia. Pierwszy był Henri Cartier-Bresson, który w 1952 roku zatytułował swą kultową monografię The Decisive Moment (Decydujący moment). Steve McCurry w swoich publikacjach używa określenia The Unguarded Moment (Moment bezbronności), a Geoff Dyer zatytułował swoją książkę, opisującą zdjęcia sławnych fotoreporterów, The Ongoing Moment (Nieprzerwany moment). Fotografując, starałem się uchwycić jednocześnie moment bezbronności i intymności duchowej. Tej chwili, w której człowiek – sam czy też w grupie – próbuje wejść w relację z sacrum, różnie nazywanym w każdej z religii. Pragnąłem opowiedzieć moimi zdjęciami o ścieżkach duchowych, po których idąc, będąc różnymi, jesteśmy sobie równi.

Wszyscy wychodzimy z tego samego miejsca i ku temu samemu dążymy.

Jestem ogromnie wdzięczny wszystkim bezimiennym bohaterom moich zdjęć za świadectwo ich wielkiej wiary, że kiedyś razem TAM dojdziemy.

Album dostępny jest w fundacyjnej księgarni www.madrosc.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *