W 2002 roku trzej naukowcy z uniwersytetu w Kioto: Gert J. van Tonder, Michael J. Lyons i Yoshimichi Ejima ogłosili w piśmie Nature rozwiązanie tajemnicy ogrodów zen. Otóż według nich, oddziałują one na podświadomość widza wcale nie bezpośrednio, czyli np. poprzez układ kamieni, z których są zbudowane, ale poprzez puste przestrzenie pomiędzy nimi.

 


Takie wykorzystanie wolnych przestrzeni wydaje się być świetną ilustracją do pojęcia siunjaty z filozofii mahajany, która głosi między innymi, że wszelkie byty są jedynie zawirowaniami pustki. Zgodnie z jej doktryną, wszystkie rzeczy, czyli dharmy, są przejawieniem pozbawionymi realnego istnienia czy definitywnego nieistnienia. Są puste.

W przypadku zen niechęć do upiększeń i skupiania się na dekoracji była przede wszystkim konsekwencją postawy osobistej wobec świata. Postawa ta opierała się na akceptacji rzeczy takimi, jakie one są. Zarówno w malarstwie, jak i w poezji, tematem mogła być pokrzywiona sosna, niepozorna roślinka rosnąca przy płocie, komar, mucha, żaba, czy strach na wróble, a więc rzeczy, których zwykle nie postrzegamy jako piękne, czy nawet godne uwagi (więcej info tutaj) .

Podobieństwo do ogrodów na tacy (bonseki) jest jeszcze bardziej widoczne w Ryoanji, w chyba najsłynniejszym ogrodzie zen. To właśnie ten ogród był przedmiotem dociekań naukowców, którzy sformułowali wnioski co do przestrzeni i jej oddziaływania na nas.  Nie wiadomo kto jest twórcą tego dzieła sztuki ogrodowej, wpisanego zresztą na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Obecnie w świecie akademickim krąży na ten temat piętnaście teorii. 

Ogród powstał w XV wieku, ale jego obecny wygląd pochodzi najprawdopodobniej z 1799 roku. Zajmuje on powierzchnię około dwustu metrów kwadratowych, czyli wielkości dwupiętrowego domu jednorodzinnego.  Ma kształt trapezu, przez co sprawia wrażenie większego niż jest w rzeczywistości. 

Na powierzchni zagrabionych drobnych kamieni i żwiru rozmieszczono 15 większych kamieni zebranych w pięć grup. Mech otaczający u podstawy te grupy jest jedynym elementem roślinnym w tym ogrodzie.

Ogród Ryoanji wielkości 200m2

Jest wiele teorii, które próbują wyjaśnić czym są te kamienie. Według jednych kamienie to myśli, które zakłócają czysty umysł reprezentowany przez żwir. Inni sugerują, że ogród przedstawia nasz mikrokosmos płynący poprzez nieskończony wszechświat. Pogląd zależy od kultury i doświadczenia. Dla wieloletnich praktyków zen, przekaz jest jasne, raczej intuicyjny niż mentalny.

Stworzenie takiego ogrodu zen to nie taka prosta sprawa. Jest on odzwierciedleniem wglądu jego twórcy, dlatego tak duży nacisk kładzie się na wieloletnią praktykę medytacyjną zanim zacznie się tworzyć takie obiekty. Uczeń musi pracować pod okiem mistrza przez co najmniej piętnaście lat, zanim będzie mógł podejmować jakiekolwiek samodzielne działania przy zakładaniu ogrodu. Zaś sam akt tworzenia ogrodu przypomina moment oświecenia, w którym projektant podąża za głosem swojej intuicji, bez potrzeby odwoływania się do intelektu. 

Ogród Ryoanji, Japonia

Inspiracja sztuką zen

Minimalizm zen znalazł wielu miłośników na Zachodzie. W świecie nadmiaru wydawał się on antidotum na wszędobylskie przeładowanie formą i treścią. Jednym z pierwszych, którzy inspirowali się tą formą był Steve Jobs. Do tej pory, nawet po śmierci Jobsa i odejściu z firmy głównego projektanta Jonathana Ive, pory produkty firmy Apple zachowały minimalizm formy.

Dziś jednak chciałem zwrócić waszą uwagę na inną dziedzinę sztuki – film, szczególnie w wykonaniu reżysera i scenografa w jednym Denisa Vilenneve, który swoją twórczością łączy kino autorskie i komercyjne. Ten kanadyjski twórca w ostatnich trzech latach nakręcił trzy spektakularne filmy SF, które łamią ogólnie przyjęte schematy Holywood. Przyjrzyjmy się dlaczego tak się dzieje i czy znajdziemy tam odrobinę estetyki “zen”. Pamiętajmy, że chodzi o estetykę, a nie “ducha” zen 🙂

Czas nie ma znaczenia

Jak przystało na filmy, gdzie opowieść jest ponad komercją, filmy Denis potrafią trwać nawet do 3 godzin. Zapomnijmy więc o 90 minutach, rozsiądźmy się w fotelu i dajmy ponieść historii, obrazowi, muzyce. Oczywiście może to wymagać minimalnej wrażliwości lub przynajmniej koneserskiego podejścia do twórczości SF.  

Minimalizm formy

Kanadyjczyk w swoich dziełach filmowych wielokrotnie zadziwia nas minimalistycznym podejściem, w szczególności do scenografii, oczywiście tam, gdzie może sobie na to pozwolić. Jego ostatnie dzieło DIUNA, ekranizacja świetnej książki Franka Herberta, dała mu możliwość wykreowanemu minimalistycznego światu.

Sam Herbert był buddystą, co w latach 60 tych, kiedy pisał Diunę, było rzadkością. Filozoficzna, psychologiczna, mówiąca o ekologii (w latach 60-tych!), a chwilami mistyczna powieść, której akcja dzieje się na pustynnej planecie Arrakis, daje ku temu duże możliwości. Dodatkowego smaku dodaje aspekt mistyki, a także rozwoju religii, które nurtowały Herberta, To także odnajdujemy w powieści.

 

Kadr z filmu Dune (2021), wnętrze pałacu na Arrakis

Kolejne dwa filmy Denisa także przynoszą ciekawe doświadczenia wizualne. „Nowy początek” jest zaprzeczeniem kina akcji. Główną bohaterka jest lingwistka, która próbuje rozszyfrować sposób komunikowania się przybyłych istot. Sposób komunikacji jest tak specyficzny i zaskakujący, że cały film polega na próbie nawiązania kontaktu. Wymaga to nieszablonowego myślenia i intuicji.

Zaskakujące wizualnie i minimalistyczne do poziomu niemalże jednego obiektu są statki “obcych” oraz ich wnętrza, które nie posiadają żadnych elementów z którymi można by cokolwiek zrobić. Być może był to celowy zabieg, aby skupić się na głównej treści filmu – próbie porozumienia się.

Kadr z filmu Arrival (Nowy Początek), wnętrze statku

Ostatnim z trójki filmów Denisa, w którym znajdziemy minimalistyczne scenografie, jest „Łowca Androidów 2049”. Kultowy firm SF, którego pierwsza część wyszła już przed laty. Na początku okazała się klapą, a później osiągnęła status kultowej. Remake z roku 2017 trzyma poziom bardzo wysoko, a może nawet jeszcze wyżej niż pierwowzór. Gra świateł dopełnia wielokrotnie minimalizm i – porównując do ogrodów zen – zastępuje te kilka roślinek z ogrodu Ryoanji. Nadaje miękkości obrazowi, tak jak owalne kamienie są przełamaniem trapezowego kształtu ogrodu.

Kadr z filmu Blade Runner 2049

Nic ponadto to, co jest

Kluczowe wnętrza i scenografie w wymienionych filmach dają widzowi pewność, że jest tam tylko to, co potrzebne. Nie ma żadnych zbędnych przedmiotów. Być może po to, aby podkreślić treść, a nie skupiać się na kontekście. Być może, podobnie jak w przypadku ogrodów zen, gdzie głównym doświadczeniem jest przestrzeń pomiędzy obiektami, tak i tutaj ważniejsza w kluczowych momentach staje się interakcja.

Współzależne doświadczenie zmysłów

Podobnie jak w przypadku uważności, doświadczasz wszystkiego co jest. Nie pomijasz swoich zmysłów i emocji, nie starasz się ich nie doświadczać. Podobnie w filmach Vileneva, wszystkie zmysły są do głębi  poruszone. Nie tylko wizualnie, czy opowiedzianą historia, ale także muzycznie, gdyż Hans Zimmer, autor soundtracków do wspomnianych filmów, to w tej chwili chyba najbardziej rozchwytywany autor podkładów muzycznych, szczególnie dla takich monumentalnych dzieł jak te tworzone przez kanadyjskiego reżysera.

Na pewno wymienione filmy nie będą cieszyły fanów kina akcji, ale raczej tych, dla których ważniejsze jest głębsze przetwarzanie bodźców i jednoczesne głębokie odczuwanie zarówno wizualne, jak i muzyczne podlane ciekawą historią.

2 komentarzy dla Sztuka zen a minimalizm w filmach science fiction

  1. Magda pisze:

    Świetny wpis! Uwielbiam SF, a żadnego z tych filmów nie oglądałam. Ale teraz się cieszę, bo filmy przede mną, a będę je oglądać z podkładem wiedzowym😁

  2. Nando pisze:

    Bardzo ciekawe przejście od Zen do SF. Rzeczywiście w sztuce Zen istotne jest raczej to czego nie ma niż to, co jest, zaś to, co jest, najczęściej zaznaczone jest w bardzo oszczędny sposób. Scenografia filmów Villenwuve’a zachwyca, jest w niej coś transcendentalnie pustego, choć słowo „transcendentalnie” jest tutaj niepotrzebnym ozdobnikiem.

Skomentuj Magda Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *