Co jest dla zdrowia człowieka największym zagrożeniem, jeśli chodzi o sytuacje stresujące? Naukowcy zgodni deklarują, że jest to niepewność, brak dostępu do informacji oraz utrata kontroli. Te trzy czynniki, jak pokazują badania osób z dolegliwościami psychosomatycznymi, są obecne w życiu osób przewlekle chorych.
Pełna świadomość oznaczałaby odzyskanie utraconej
zdolności postrzegania rzeczywistości emocjonalnej oraz
gotowość uwolnienia się od paraliżującego przekonania, że nie
jesteśmy dostatecznie silni, by zmierzyć się z prawdą o naszym życiu.
/Gabor Mate/
Nietrudno dostrzec, że wspomniane czynniki towarzyszyły również nam przez ostatnie ponad dwa lata pandemii. Teraz, jakże płynnie, wchodzimy w kolejny trudny okres. W takim razie, czy możemy wyciągnąć ze swoich doświadczeń wnioski, czy możemy zminimalizować destrukcyjny wpływ tego, co stało się udziałem nie tylko Ukrainy, ale także Europy? Destrukcyjny w obszarze naszego zdrowia psychofizycznego.
Jeśli przyjrzymy się trzem wskazanym przez naukowców czynnikom, to widzimy, że rzeczywiście możemy bardzo świadomie część z nich minimalizować, co nie zawsze było realne podczas pandemii.
Mam na myśli na przykład dostęp do informacji. Być może to właśnie dlatego część z nas jest teraz na bieżąco z wiadomościami, artykułami, felietonami. To może z tego powodu sięgamy po książki, które pomogą zrozumieć, co się zadziało, jaki był początek tej wojny. Nawet ci z nas, którzy do tej pory nie interesowali się specjalnie polityką czy geopolityką sięgają po biografię Putina, pozycje wyjaśniające wojnę polityczną USA-Rosja czy psychologię konfliktów, wojen.
Potrzebujemy wiedzieć! Daje nam to poczucie bycia poinformowanym, a przez to zyskujemy możliwość zrozumienia lepiej tego, co dzieje się.
To przekłada się w jakimś stopniu także na poczucie kontroli. Myślę, że elementem pomagania, które tak bardzo uaktywniło się wśród Polaków, angażowania się w akcje humanitarne, jest także fakt, że teraz mamy dostęp do tego, co nie było możliwe podczas pandemii, czyli do działania, do aktywnego wsparcia tych, którzy są w potrzebie.
To nadaje naszym działaniom nie tylko cel, ale także pozwala mieć poczucie kontroli nad sytuacją.
I pozostaje ostatni czynniki zagrażający zdrowiu, czyli niepewność. Nikt z nas nie wiem, co stanie się dalej. Nikt nie ma gotowego scenariusza, mimo, że wszyscy prześcigają się w wymyślaniu taktyki obu stron konfliktu. Nikt tak do końca nie wie, co siedzi w głowie agresora. Owszem, wielu znajomych co rano zaczyna dzień od sprawdzenia wiadomości, niektórzy budzą się automatycznie o 4-5 nad ranem i sprawdzają, jaki jest przebieg wojny. Mimo to niepewność towarzyszy nam od początku wojny, a z każdym dniem jest większa. I dzieje się tak nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, nie dopuszczamy tej niepewności do świadomości. Ona jest naszym codziennym towarzyszem. Podobnie było podczas pandemii.
Czy z tym można coś zrobić?
Jeśli w miarę możliwości radzimy sobie z potrzebą kontroli czy posiadania wiedzy, to może i w tym obszarze możemy coś zaradzić?
Niektórzy z nas organizują się jak potrafią – skłaniają ku religii i opierają na tym, że “bóg wie co robi”, niektórzy wierzą w stwierdzenia, że praktykowanie bezwarunkowej miłości i współczucia może uratować Europę, że “pole miłości obejmie świat”. I nie ma w tym nic zaskakującego. Każdy radzi sobie w sytuacji granicznej w sposób mu najbliższy, dostępny w tym momencie.
Co jednak zrobić, jeśli nie znajdujemy schronienia ani w religii ani w ezoteryce? Może warto spróbować “nic z tym nie robić”, czyli zobaczyć – bardzo wyraźnie doświadczyć, wręcz odczuć! – że ta niepewność jest “do przeżycia”, a nie tylko “do wytrzymania”.
Co więcej, tak naprawdę niepewność jest najbardziej naturalnym stanem. Nie tylko w sytuacji wojny, ale w ogóle w życiu.
To, co jest tutaj kluczowe, to odwaga do doświadczenia tej niepewności w ciele. Fizjolodzy zgodnie podkreślają, że to co działa destrukcyjnie na nasze zdrowie, to nie tyle sama niepewność, czyli niewiedza jak będzie, co trwanie w stresującej sytuacji z niejasnym poczuciem niepokoju wynikającym z tego, że nie wiem co dalej lub wręcz nie dopuszczanie do siebie, że stan “nie wiem” odbieramy jako zagrażający.
Niestety im wyższy poziom rozwoju ekonomicznego czy gospodarczego społeczeństwa, tym nasze odcięcie od języka ciała, od kontaktu z nim, od tego, co niektórzy nazywają intuicją lub mądrością ciała, jest większe. Jeszcze inni określają to znieczuleniem na emocjonalne aspekty funkcjonowania.
O czym więc warto pamiętać teraz, kiedy owszem pomagamy, śledzimy na bieżąco to, co się dzieje za wschodnią granicą?
Co zrobić z tym poczuciem niepewności jak będzie dalej, skoro udawanie, że nas ten stan nie dotyczy, nie jest żadnym rozwiązaniem?
Spróbujmy zostawić to tak, jak jest. Po prostu.
Tak, to łatwe do powiedzenia, ale można krok po kroku zbliżać się do tego doświadczenia poprzez:
– nie uciekanie od tego, co czujemy, czyli poprzez dopuszczanie do siebie jak cieleśnie odczuwamy emocje, zobaczenie, odczucie, co w moim ciele robi myśl “co dalej?”, “nie wiem co będzie”
– poprzez wyrażanie tego, co czujemy, czyli nie blokowanie emocji, które są efektem niepewności, dzięki czemu nie naruszymy swoich granic emocjonalnych i uszanujemy potrzebę bycia w kontakcie z innymi, czyli wyciągniemy rękę po wsparcie emocjonalne, a to jest bardzo dojrzałym mechanizmem radzenia sobie w kryzysie
– poprzez świadome praktykowanie uważności po to, aby odróżniać reakcję adekwatną do danej chwili od tej zaplanowanej, sztywnej, wyuczonej, odróżniania reakcji niosącą realną zmianę w tej konkretnej sytuacji od tej, która jest efektem doświadczeń z przeszłości, a nawet transgeneracyjne traumy.
Spróbujmy w tym tygodniu doświadczać codzienności ze zgodą na niepewność. Zobaczmy, czy posiadając dostęp do wiedzy, czy działając i aktywnie włączając się we wsparcie potrzebującym, możemy pozwolić sobie jednocześnie na stan niepewności.
Być może dostrzeżemy jak blisko mu do umysłu początkującego.