Jak się czujesz, kiedy zachorujesz? Na grypę, anginę? Jak pojawi się rwa kulszowa albo migrena? A może poważniejsze zaburzenia typu cukrzyca, insulinoodporność, hashimoto? Czy tak samo jak wtedy, kiedy dostajesz diagnozę nowotwór, bezpłodność, choroba autoimmunologiczna? Co łączy, a co różni nasze podejście do tych chorób?

Zwykle chcemy jak najszybciej odsunąć od siebie chorobę. Każdą! Jak najszybciej wyzdrowieć. Teraz, już, natychmiast. Najlepiej na tyle szybko, abyśmy nie odczuwali jej konsekwencji w życiu prywatnym i zawodowym. Byle nie wycofać się z pracy, byle nie odwołać wakacji, byle nie przekonać się, że w przypadku choroby jesteśmy sami.

To też okazja, kiedy wraca nasza życiowa rola ofiary albo właśnie wojowniczki:” o, ja biedna, jak zwykle wszystko co złe spada na mnie” albo “poradzę sobie, jak nie ja to kto”.

Już samo pisanie o tym powoduje, że odczuwam smutek. Także dlatego, że znam te role, znam te momenty, kiedy uświadamiasz sobie, że znowu stawisz temu czoło w pojedynkę. A ty, którą rolę grasz w takich sytuacjach?

To ważne, aby uświadomić sobie, że musisz troszczyć się o siebie, bo nie możesz zatroszczyć się o nikogo innego, dopóki tego nie zrobisz. /Gabor Mate/

Czy więc chodzi o to, aby poddać się chorobie, powiedzieć “rób ze mną co chcesz”, czy raczej właśnie o to, aby powiedzieć, ba, krzyknąć  “jestem silny!”? Może w ogóle ani o to, ani o to.

Może to w końcu okazja, aby zatrzymać się, pójść z sobą samym na spacer, kawę, wyjechać na weekend i zapytać, a właściwie ciągle pytać siebie “co stoi za tą chorobą, jaki przekaz ona niesie, co takiego mi mówi?”.

Pamiętajmy, że walcząc z chorobą albo wypierając diagnozę, nie dajemy głosu lękowi, który w takiej sytuacji jest naturalny. Blokowanie tej, jak zresztą każdej innej emocji, wymaga dużo energii, tak dużo, że organizm nie ma siły regenerować się w czasie choroby. Nie tędy więc droga.

Czy mamy obwiniać innych, siebie, czy wyrażona w taki sposób złość na zaistniałą sytuację coś nam daje? Czasami tak, ale to tylko chwila, potem ta złość niszczy nas. Jeśli spojrzyjmy na złość jak na emocję, która pozwala nam zadbać o siebie, wyznaczyć granicę, to ok, taka dawka złości może nas wesprzeć w początkowym etapie choroby i określić, czego teraz potrzebujemy, jak wracać do zdrowia na własnych warunkach, w zgodzie z własnymi potrzebami.

A może to dobry moment, aby zostawić wszystko tak, jak jest i oddać się w ręce lekarzy, bo “w końcu oni wiedzą lepiej”? Tak, zaufanie do lekarzy to ważna sprawa, ale ważniejszą byłoby znalezienie takiego lekarza, do którego mamy zaufanie nie “z urzędu”, ale w oparciu o jego wiedzę, umiejętności komunikacji i tego, jak nas słucha i odpowiada na nasze pytania.

Bezradność jest efektem przytłoczenia przez niepokój i lęk. /Peter A.Levine/

Jeśli na początkowym etapie choroby damy się ponieść fali lęku, gniewu, jeśli zabraknie nam uważności na siebie, na proces, w który wchodzimy, to jest ryzyko, że poza pierwotną chorobą rozwinie się w stan jeszcze inny stan – depresja, stany lękowe. Żaden z nich nie służy zdrowieniu.

Właściwie każda choroba niesie ze sobą cierpienie, nie każda ból, ale chyba każda powoduje, że cierpimy. Przez cierpienie rozumiem tutaj naszą niezgodę na to, że jest, jak jest.

Niezgoda może dotyczyć tego, że do końca życia będziemy na rygorystycznej diecie, że nasz poziom cukru będzie równie ważny jak bicie serca, przyznanie, że nasze serce musi mieć czas na regenerację, a stres i brak ruchu będzie działał na nasza zgubę, a przecież my tak nie lubimy się ruszać.

Niezgoda może dotyczyć tego, że nie zostaniemy biologicznymi mamami, a przecież czujemy się do tego stworzone, niezgody na to, że stracimy część siebie, która społeczeństwo określa jako kobiecość, jajniki, macicę, pierś. Niezgoda dotyczyć też może tego, że nasz układ immunologiczny działa przeciwko nam, nie wiemy dlaczego, nie wiemy jak to zmienić, ale boli nas, że nawet my sami jesteśmy przeciwko sobie. Jakby to dziwnie nie zabrzmiało.

Nikomu nie wolno oceniać, wartościować niepokoju i cierpienia, które wynikają z choroby. I każdemu z nas należy się uważność i troska ze strony innych. Przede wszystkim z własnej strony. Może więc pozwólmy sobie pocierpieć? Dokładnie tak! Pobyć w tej niezgodzie na to, co zastaliśmy, na to, co przyniosło badanie, to i kolejne, na to, co powiedział lekarz.

Gdyby tak podążać dwoma ścieżkami, które de facto okażą się jedną, wspólną, holistyczną? Czyli znaleźć zaufanego lekarza, pytać, zgłębiać temat, czytać. Szukać ludzi, których także dotknęła ta choroba i zobaczyć jak można jeszcze inaczej do niej podejść. I przede wszystkim uznać, że to ani kara, ani przekleństwo, ani czyjaś wina.

Życie tak się toczy, jakaś część nas wypadła z równowagi, potrzeba teraz czasu i uważności, aby to dostrzec. To czas, aby pochylić się nad sobą, ale bez litości, złości, niecierpliwości. To trudne, nie zaprzeczam. Ale możliwe.

Może pomogą w tym pytania:

  • co stoi za tą chorobą? co ona mi mówi?
  • czego potrzebuje teraz moje ciało?
  • kto z bliskich osób może mnie wesprzeć, czy potrafię poprosić o pomoc?
  • czy szanuję moje ciało i jego potrzeby?
  • czy czuję jakiej zmiany potrzeba w moje rodzinie, pracy, partnerstwie, abym poczuła się lepiej?
  • które z moich granic są nieszanowane, także przeze mnie?

Mówi się, że choroba jest wielką szansą, co nie znaczy, że mamy być jej tylko wdzięczne. Może nas złościć, ranić, bo w końcu odbiera nam jakaś część życia, ale też daje wgląd w nieco inną niż zwykle perspektywę.

I znowu pytania. Jeśli czujemy, że potrzeba nam zmiany, to dlaczego nie pójdziemy w tę stronę? Co ten opór nam mówi, o nas, o naszym życiu? Czego boimy się za tym zakrętem, którym jest choroba?

Powiedzenie, że poczujemy kiedyś wdzięczność za chorobę jest czasami wręcz okrutne, nie miałabym odwagi powiedzieć tak komuś, choć czasami tak myślę w stosunku do siebie. To chyba kwestia doświadczenia i zaufania do procesu, jakim jest życie. Na zrozumienie, że choroba to ważny etap uzdrawiania naszego życia, przyjdzie czas potem. Teraz zaopiekujemy się sobą.

_________

Warsztaty prowadzone przez Agnieszkę Bonar, w tym Historia zapisana w ciele – jak słuchać o czym ciało do nas mówi? , znajdziecie TUTAJ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *