Zwykle wchodzimy w praktykę zen z energią, zafascynowani jakąś konkretną książką, naukami popularnego mistrza czy samą osobą nauczyciela, a czasami po prostu zmęczeni własnym cierpieniem. Mamy wówczas zapał do praktyki i wydaje nam się, że będzie tak już zawsze. Tymczasem przychodzi kryzysy. Zawsze przychodzi, do każdego. Czasami po wielu latach praktyki, niekoniecznie po pierwszych miesiącach czy latach.

 

Dlaczego tak się dzieje?

Chciałbym zaprosić was najpierw do przyjrzenia się na czym polega istota tego zjawiska, które określamy jako kryzys, także w takim ogólnym rozumieniu jak kryzys w naszym życiu. Często mówiąc o kryzysie wspominamy także o konflikcie, na którym kryzys może się budować. Mogłoby się wydawać, że konflikt opiera się na naszej niezgodzie  z czymś lub kimś i na niemożności odejścia z danego miejsca czy relacji, czyli na konieczności dalszego bycia z tym czymś/kimś. Konflikt nacechowany jest zwykle silnymi emocjami, jest tam złość, gniew. Nie chodzi tutaj tylko o różnicę zdań. 

Bywa i tak, że konflikty życiowe mają naturę egzystencjalną, że odczuwamy je nie tylko na poziomie uczuć, myśli, ale właśnie emocji, które są de facto bardzo cielesne. Stąd też powiązanie między konfliktami a chorobami czy zaburzeniami psychicznymi. Jedno jest pewne: konflikt nas destabilizuje. Nas, czyli naszą tożsamość.

Zobaczmy jak dochodzi do konfliktu. 

Zwykle podłożem jest życie przez dłuższy czas w przekonaniu, w silnym zidentyfikowaniu z jakąś ideą, tzw. prawdą, nauką czy osobą, będącą autorytetem. I nagle, kiedy okoliczności zmieniają się i przez to stawiają znak zapytania przy naszej dotychczasowej opinii czy postawie życiowej, nasza tożsamość „czuje się” atakowana, narażona na zagładę. Im sztywniejsza tożsamość, mocniej oparta na ideach, a nie na faktach, tym zagrożenie dla niej wydaje się większe.

Czy w takim razie z tego wynika, że tzw. mocna tożsamość jest czymś złym, czy to znaczy, że powinna być bardziej elastyczna, a może wręcz rozmyta? Absolutnie nie chodzi tutaj o wartościowanie, bo są przecież sytuacje, kiedy pewnego rodzaju sztywność zasad, poglądów jest niezbędna, aby o siebie zadbać lub aby kogoś obronić. Tutaj raczej chodzi o tożsamość, która bez względu na to, jaką ma stabilność jest przy okazji otwarta na nowości, ma zdolność do zaciekawienia się czyimś odmiennym punktem widzenia, a także zostania dłużej przy pytaniach typu “co dzieje się ze mną, we mnie, jak tworzy się moje poczucie “ja jestem”?”. 

Co byłoby więc rozwiązaniem konfliktu?

Rozwiązaniem jest nie tylko znalezienie kompromisu, ale zatrzymanie się dłużej i dostrzeżenie, że punkt domniemanej stałości, na którym buduje się konflikt, nie jest tak naprawdę stały, niezmienny. Jest to szczególnie wyraźne w konfliktach na tle politycznym, religijnym. Każde odniesienie się do czegoś, co jakoby miało być stałe, generuje konflikt, czy to nasze wewnętrzny, osobisty czy też ten na zewnątrz ze środowiskiem czy z grupą ludzi.

Jeśli zrobimy teraz krok ku praktyce zen i buddyzmowi, to zobaczymy, że trzon wglądu Buddy opiera się właśnie na doświadczeniu (a nie założeniu), że tego stałego punktu odniesienia nie ma. I taki wgląd, a nie wiara w to, ale właśnie doświadczenie tego, mogłoby być rozwiązaniem konfliktów. Jest to jednak dla nas ludzi trudne do dopuszczenia. Także z  tego powodu decydując się na ścieżkę zen również podświadomie określamy ją jako jedną, jedyną.

Jak pamiętamy z różnych pism, Budda mówił swoim towarzyszom, że mylą się ci, którzy twierdzą, że wszystko jest stałe, jak i ci którzy twierdzą, że nie ma nic stałego. Jest jeszcze trzecia droga – a mianowicie, że wszystko jest współtworzone, że istnieje w zależności od, że jest efektem współoddziaływania, interakcji wszystkiego z wszystkim, ciągłego procesu. Tego możemy doświadczyć, a nie uwierzyć komuś “na słowo”.

A jak to się ma do praktyki zen?

Jeśli spróbujemy przenieść takie spojrzenie na konflikty między ludźmi, to być może zobaczymy je z zupełnie innej perspektywy. I podobnie będzie, kiedy spróbujemy z tej perspektywy spojrzeć na konflikty wewnętrzne, które pojawiają się w nas podczas praktyki zen. Zwykle wchodząc na ścieżkę zen mamy jakieś wyobrażenie na temat tego, czym jest medytacja, czym oświecenie i na czym to wszystko polega. Staramy się następnie wdrożyć to w życie, nawet jeśli nikt nam nie obiecuje konkretnych korzyści, to wewnętrzny głos zapewnia nas, że warto, że trzeba się tylko postarać. 

I z czasem, a może tak być latami, buduje się w nas konflikt z samym sobą, ponieważ przyznajemy sobie prawo do bycia wartościowym dopiero wtedy, kiedy coś osiągniemy. Tymczasem zazen jest byciem w drodze do miejsca, gdzie już jesteśmy. Tutaj nie ma nic do osiągania. Na tym dążeniu do osiągnięcia „czegoś” zaczyna się budować nasz kryzys w praktyce zen.

Co możemy więc zrobić?

Naturą życia jest zmienności, albowiem wszystko jest w ruchu. Życie nigdy nie zatrzymuje się, dlatego też jedyne, co możemy zrobić, to przeżywać życie, a tak naprawdę tylko jego niewielki wycinek. Cały czas to, co nazywamy rzeczywistością, przetwarza się wciąż na nowo, generuje, zmienia, organizuje. Tutaj nie ma szczęścia i nieszczęścia, ten rozdział istnieje tylko w naszym umyśle.

Ludzka natura, a szczególnie ta część naszej tożsamości, która nosi w sobie zranienia z dzieciństwa, tęsknoty, które nie zostaną już zaspokojone, chciałaby “to wszystko”, czyli życie, poukładać, posegregować. Po co? Dla własnego poczucia bezpieczeństwa. Tylko, że jest to sprzeczne z zasadą życia i kiedy próbujemy działać w ten sposób wchodzimy w konflikt z życiem. Odczuwamy to na co dzień jako napięcie, brak przepływu w życiu, jako wewnętrzny opór. Bardzo często czujemy to wszystko bardzo somatycznie.

Jaką rolę mogłaby w naszym życiu pełnić praktyka zen?

Moglibyśmy podejść do niej jak do pewnego rodzaju treningu układu nerwowego. Jest to bowiem obcowanie, nie tylko w zendo, ale non stop w codzienności, ze zmiennością życia, z  jego dynamiką.

To nie walka, nie uległość, tylko bycie w tym-co-jest.

_________
Jeśli ten wpis Cię zainteresował czy zainspirował, wesprzyj naszą redakcję.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

9 komentarzy dla Kryzys w praktyce zen

  1. Leszek Robert pisze:

    Współzależne powstawanie jest tym samym, co zażyłość. O ile przejawia się jako konflikt, komunikuje brak zrozumienia. Konflikt w którym bierzemy udział informuje, że współzależne powstawanie, czyli zażyłość istnieje, oraz daje nam okazję do lepszego zrozumienia. Konflikt nie powinien być jednoznacznie określony jako niepożądany, gdyż jego funkcją jest zakwestionowanie statusu obecnej władzy [umysłowej] oraz wprowadzenie lepszego zrozumienia, oraz lepszej władzy. To co jest niepożądane w konflikcie to przemoc i nienawiść. Natomiast gdy intencją jest lepsze zrozumienie, zażyłość oraz wzrastająca miłość, wtedy opór i konflikt możemy uznać za zasadny. Jednak ostatecznie, nie jest godny polecenia.😂

  2. Leszek Robert pisze:

    Identyfikacja tożsamości jako żywy organizm, nie jest nadrzędną do identyfikacji tożsamości jako świadomy umysł. Identyfikacja jako świadomy umysł jest nadrzędną a to wynika z prostego faktu przywrócenia uwagi co do realizowania tożsamości jako żywy organizm, w świadomości.

  3. Leszek Robert pisze:

    Gdy się przebudzisz poznajesz fakty jako fakty oraz poznajesz, że Istotą faktów jest świadomość, a nie materia. Zatem kazda rzecz istnieje jako świadomość a także niczego nie robi. Co miałoby się zmieniać skoro istnieje tylko świadomość?

  4. Leszek Robert pisze:

    Widzimy, że ego jest niezbędnym etapem w ewolucji świadomości. Po tym jak świat formy zostaje objaśniony i zbadany, czy kolejnym krokiem nie jest spojrzenie poza formę, żeby próbować odkryć jej źródło?
    To jest logiczne następstwo rzeczy. Badanie formy jest fascynujące dla intelektu wyrażającego ją poprzez fizykę, chemię, astronomię, kosmologię itd. Wtedy człowiek zaczyna pytać, skąd wziął się wszechświat i dokąd zmierza. W rzeczywistości ukazuje to kolejny bardzo ważny zwierzęcy instynkt, mianowicie ciekawość. Żeby znaleźć jedzenie, samca/samicę albo schronienie, zwierzę zawsze instynktownie szuka, jego ciekawość wydaje się być nienasycona. Eksploracja jest wrodzona ludzkości, a jej najwyższe poziomy dotyczą duchowych poszukiwań. Wówczas stawiamy pytanie o to, kim jestem, czym jestem, skąd przyszedłem, co jest źródłem i przeznaczeniem jaźni oraz, czym i gdzie jest Bóg.
    Dawid R.Hawkins

  5. Leszek Robert pisze:

    Nie jest duże ani małe oznacza całkowitość. Gdy jest użyta fraza, wszyscy ze wszystkimi, oznacza całkowitość. Jest to przenośnia. Jeżeli z jakiegoś powodu zmienia się, nie tworzy nic innego tylko całkowitość. Nie czeka bo już jest. W tym sensie Nie jest procesem. Proces został zatrzymany przez zrozumienie. Nazywamy to wiedzą.

  6. Leszek Robert pisze:

    Sutta o wszystkim.
    Sabba Sutta, SN XXXV.23.

    „Mnisi, będę nauczał o Wszystkim. Słuchajcie bardzo uważnie, będę mówił.”
    „Zrobimy jak powiedziałeś Panie.” odpowiedzieli mnisi.
    Błogosławiony powiedział:
    „Co to jest Wszystko? Są to po prostu oko i widoki, ucho i dźwięki, nos i zapachy, język i smaki, ciało i dotyk, umysł i myśli. To właśnie mnisi, nazywa się Wszystko.
    Gdyby ktoś powiedział: 'Odrzucam takie rozumienie Wszystkiego, proponuje w zamian inne’ To zapytany na jakiej precyzyjnie podstawie to robi, byłby niezdolny do wyjaśnienia i zostałby zawstydzony. Dlaczego?
    Ponieważ leży to poza jego zasięgiem.”

    Komentarz:
    W tym jest świadomość Szanowni Państwo. W tym jest świadomość.
    Pewien człowiek po przeczytaniu tekstu zrozumiał że wszystko oznacza całkowity. W odniesieniu do zmysłów ciała oraz myślenia umysłu. Pewien człowiek nie poznaje obecności Boga i myśli w kategoriach ego, nie poznaje że chodzi o wszystko, zadowala się frazami ale bez zrozumienia.

  7. Leszek Robert pisze:

    Jeżeli chodzi o całkowitość lub całość, rodzi problemy, gdy jest konfrontowana ze zmieniającym się strumieniem świadomości. Dlatego możemy uznać że nie mamy dostępu do kontekstu całości, albo mamy ale coś jest nie tak z tą całkowitością. Gdy uwolnimy blokady uwolnimy opór będziemy ten dostęp mieć. Zmiana sygnalizuje uwalnianie oporu w strumieniu świadomości, nie stawiamy oporu, aż całkowity kontekst będzie czytelny.

  8. leszek robert pisze:

    Na początku było Słowo, a Słowo było od Boga i Bogiem było Słowo. Ono było na początku ku Bogu. Przez Nie wszystko powstało, a bez Niego ani jedno nie powstało, co jest. W Nim jest życie, a życie jest światłem ludzi, i światło ukazuje się w ciemności, a ciemność go nie owładnęła.

  9. leszek robert pisze:

    Oczywiście i tak się nie dogadamy, ponieważ nasza rzeczywistość jest inna, różni się. Ciekawe która jest prawdziwa. Aaaa nie ma takiej? Dziękuję i pozdrawiam. To by było na tyle 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *