Tytuł dzisiejszego wpisu nie jest przypadkowy. Zainspirowała mnie do tego tekstu książka “Medytacja w działaniu” autorstwa Chogyam Trungpa Rinpocze, wydana przez Wydawnictwo Czarna Owca w tym roku. Sięgnąłem po nią, aby poczytać coś lekkiego w temacie medytacji. I tak narodził się ten wpis.

Ta w sumie niewielka książeczka, autorstwa jednego z bardziej znanych nauczycieli buddyjskich lat 60-70tych, ma zalewie 142 strony, co nie jest absolutnie wadą. Na tych bowiem stronach w bardzo przystępny i prosty sposób opisano kilka z najważniejszych aspektów praktyki.

Sama historia życia Rinpocze jest niezwykle barwna. Być może aż za bardzo, o czym za chwilę. Pojawia się w niej także wyraźny polski wątek, gdyż jedną z pierwszych osób uczestniczących w praktyce pod okiem tybetańskiego mistrza w Stanach Zjednoczonych był profesor Ludwik C. Turzański, który pracował na Uniwersytecie w Kolorado. To dzięki jego inicjatywie, oraz kilku osób, które przyjeżdżały w tamtych czasach do Stanów na wykłady prowadzone przez Rinpocze, została podjęta próba tłumaczenie książki „Medytacja w Działaniu.”

Książka do nabycia TUTAJ

Jednak nie udało się to w tamtych czasach. Książka nie miała tyle szczęścia, co wydany wówczas „Strażnik Dharmy” (https://wszystkojedno.org/2019/04/26/dziadek-zachodnich-mistrzow-zen/), przedstawiający historię mistrza Xu Yuna, który był „prekursorem” naszej linii Pusta Chmura. Polskie wydanie “Medytacji w działaniu” udało się dopiero sfinalizować w roku 2024!

Trungpa Rinpocze urodził się w 1939 roku we wschodnim Tybecie. Kiedy miał trzynaście miesięcy, został uznany za Tulku, czyli reinkarnowanego nauczyciela. W wieku 8 lat został wyświęcony na micha i rozpoczął intensywne nauczanie dyscyplin klasztornych z czasem otrzymując tytuł doktora teologii i uczonego mistrza.  W roku 1959 podczas inwazji chińskiej na Tybet uciekł wraz z wieloma tybetańczykami do Indii. Tam przebywał kilka lat po czym udał się na zachód do Anglii, gdzie studiował na Uniwersytecie Oksfordzkim. Po kilku latach spędzonych na Wyspach powrócił do Bhutanu, gdzie odbył długie odosobnienie, które było jednym z punktów zwrotnych w jego życiu. Objawił mu się tekst Sadhana mahamudry, opisujący zdegradowanie duchowe obecnych czasów i antidotum na nie. 

Następnie powrócił do Anglii i ku zaskoczeniu wielu zrzucił mnisie szaty i wstąpił w związek małżeński. Było to dużą kontrowersją dla wielu z jego uczniów. Po krótkim czasie wyjechał do Stanów, aby kontynuować nauczanie. Był pierwszym nauczycielem głoszącym nauki po angielsku. W roku 1974 założył Uniwersytet Naropy, który w tamtym czasie był pierwszą tego typu instytucją z buddyjskim założeniami.

Książka przybliża buddyjską filozofię Mahajany, która kładzie duży nacisk na współczucie, mądrość oraz duchową praktykę, która służy zarówno jednostce, jak i całemu światu. Trungpa nawiązuje do nauk o pustce, nietrwałości i współzależności wszystkich zjawisk. Książka koncentruje się na tym, w jaki sposób medytacja może być integralną częścią codziennego życia, a nie tylko formalną praktyką. Uczy, że poprzez uważność możemy lepiej rozumieć siebie i otaczający nas świat, co prowadzi do głębszej świadomości i spokoju. Autor podkreśla, że medytacja rozwija współczucie i mądrość, które pomagają radzić sobie z trudnymi emocjami i wspierają bardziej harmonijne relacje z innymi.

Po przeczytaniu książki postanowiłem zgłębić biografię Rinpocze. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że żył zaledwie 47 lat. Zainteresowało mnie co było przyczyną relatywnie krótkiego życia tego nauczyciela. Sprawdzając ten temat natrafiłem na szeroko dostępne informacje o nadużywaniu alkoholu jako jednej z przyczyn przedwczesnej śmierci. Fakt ten nie był przez Rinpocze ukrywany.

Trungpa bowiem publicznie spożywał alkohol i często uczestniczył w spotkaniach towarzyskich, gdzie pił razem ze swoimi uczniami. Było to sprzeczne z typowymi oczekiwaniami wobec buddyjskiego mnicha czy nauczyciela, a Trungpa nigdy nie ukrywał swoich zwyczajów i tłumaczył, że alkohol w jego przypadku nie zaburza jego duchowej praktyki ani nie przeszkadza w nauczaniu. Wręcz przeciwnie – uważał, że jego działania mają na celu rozbijanie sztywnych konwencji i iluzji, jakie ludzie mają na temat duchowych liderów.

Wprawdzie Rinpocze zrzucił mnisie szaty i ożenił się, pozostał jednak nauczycielem swojej tradycji, w której wstrzemięźliwość jest jedną z fundamentalnych wartości. W buddyzmie Mahajany, jedną z kluczowych zasad etycznych jest Pięć Zasad Moralnych (Pañcaśīla), które obejmują m.in. powstrzymanie się od spożywania substancji odurzających. Postawa Rinpoczego wydaje się więc nie do pogodzenia z tradycją, w której nauczał.

W związku z tym pojawiły mi się pytania: Jak traktować nauki Rinpoczego? Jaki wpływ miał na niego alkohol i treści przekazywane. np. we wspomnianej tutaj książce? Co było przyczyną z punktu widzenia psychologicznego takiej postawy? Jakie uczucia być może musiał tłumić alkoholem i dlaczego? 

Pytania te zapewne pozostaną bez odpowiedzi. A każdy musi sobie odpowiedzieć sam, jak te informacje wpływają na odbieraną treść książki. Czasami wielkie osiągnięcia, ciągną za sobą także wielki cień. 

Nie jest to jedyna historia nauczyciela, mistrza, który po głębokim wglądzie, a później, być może wskutek publicznej działalności, której nie był w stanie udźwignąć, żył zaprzeczając własnym naukom i tradycji w której został wyświęcony. Jedną z bardziej znanych postaci, która dokonała spektakularnego upadku był OSHO, którego historię opisałem w recenzji serialu “Bardzo dziki kraj”. “https://wszystkojedno.org/2019/10/11/bardzo-dziki-kraj-czyli-upadek-guru/

A tak na temat Rinpocze wypowiadały się bliskie mu osóby:

Trungpa Rinpocze był najbardziej niekonwencjonalnym nauczycielem, jakiego spotkałam. Jego nauki były wyzwalające, choć czasami szokujące. Wiedział, jak sprawić, że spojrzysz głęboko w siebie, nawet jeśli to, co zobaczysz, nie zawsze było wygodne.

/Pema Chödrön, jedna z najbardziej znanych uczennic Trungpy/

Nie interesował go moralizujący obraz duchowości. Trungpa pił, ale był przy tym absolutnie obecny. Jego obecność, nawet pod wpływem alkoholu, była pełna uważności i głębokiego zrozumienia rzeczywistości. To było w nim fascynujące.

/Allen Ginsberg, poeta i uczeń Trungpy/

Książka do nabycia TUTAJ

23 komentarzy dla Praktyka i/czy alkohol?

  1. Leszek Robert pisze:

    Czy podniesienie tej historii ma jakieś znaczenie? Jeżeli nie ma, to po co było ją podnosić, w świadomości? A jeżeli ma, to jakie jest znaczenie? Tutaj mamy zarys, odniesienie do książki oraz zarys odniesienie do biografii autora(…). Na rynku i w księgarni Fundacji jest wiele pozycji książkowych, dlaczego akurat Medytacja w działaniu ?autora, o którym wiemy z dostępnych źródeł, że był zagubiony i nie pokazał klasy, i szalonymi metodami doprowadził do wielu tragedii. Kontrowersyjne metody zaprzeczają nauczaniu Buddy, gdyż Budda wypowiadał się na temat metody w sposób klarowny. Rozróżnienie pomiędzy tym co umiejętne i nieumiejętne. Kamma umiejętna i nieumiejętna. Są pewne zasady, i nie da się przez zasadę równości poprzez obecność, oznajmić, że zasady są równe, co do efektu. Równość poprzez obecność nie kwestionuje lepszych zasad i nie kwestionuje gorszych zasad. Nie kwestionuje ich lepszych efektów. Nie kwestionuje ich gorszych efektów. Gdyby było wszystko jedno, po co Budda miałby cokolwiek podnosić. Powiedzieć że ktoś pił ale był obecny to plucie w twarz Buddzie. Był obecny? Tak można usprawiedliwić? Moim zdaniem nauczyciela obowiązują standardy i weryfikacja. W efekcie aby umiejętna kamma zastąpiła to co jest szkodliwe, egoistyczne i przynosi cierpienie.

  2. Leszek Robert pisze:

    Podoba mi się zdanie.

    „Konflikt nie jest czymś faktycznie istotnym co się dzieje pomiędzy bytami tylko jest rezultatem postrzegania rzeczywistości poprzez myśli uczucia i instynkty.”
    Aleksander Poraj Żakiej

    Na tym należy zbudować całą praktykę.

  3. Leszek Robert pisze:

    Zapytaj: „Skąd mam świadomość lub nawet wiem, że istnieję? ” To pytanie jest najlepsze, co można podjąć, ponieważ prowadzi bezpośrednio i niewerbalnie do zawsze obecnej Rzeczywistości. Identyfikuj się z jakością, zdolnością lub warunkiem obecnej subiektywności, która jest doświadczana jako podstawa To sama świadomość. Identyfikuj się z tą świadomością zamiast z tym „czego” jest świadoma. To jest bezpośrednia droga do siebie. To właściwie jedyna praktyka, która prowadzi bezpośrednio przez drzwi. Nie ma co wiedzieć, uczyć się i pamiętać.
    Z: „I: rzeczywistość i subiektywność” (2003), Rozdział 22: Aplikacje, str. 397–399

  4. Leszek Radomski pisze:

    Ponieważ jesteśmy zidentyfikowani poprzez myśli uczucia i instynkty, wytwarzamy konflikt,i zamykamy się w niewygodnym malutkim konflikcie, a cały wszechświat patrzy i czeka w napięciu co teraz zrobisz. Konflikt chowa się w nieświadomości z naszymi postawami, mam rację i jestem ofiarą. Jest uczestnictwo, jesteśmy uczestnikami, współtworzymy konflikt. Tylko, że konflikt jest malutki, w porównaniu do tego czym jest wszechświat, albo Bóg. Zatem rozsądek podpowiada nam, żeby puścić konflikt. Jest to praktyka poprzez świadomość. Żadnych dziwnych metod.

  5. Leszek Robert pisze:

    Nie jest prawdą, że musimy podnosić do rangi normalności to co uważamy z punktu widzenia rozsądku -uczciwość intelektualna – uczciwość emocjonalna – że nie spełnia naszych standardów. Niektóre pomysły zażegnania konfliktu wyglądają tak jakby każda niedyspozycja miała być uhonorowana aplauzem. Czym więcej degeneratów tym mniej konfliktów??? Lepszym wyjściem będzie intencja, aby opuścić zakres konfliktu, nie normalizować niedyspozycji. Czyli dla przykładu wiemy, że jest konflikt, i naszym zadaniem jest zrozumienie, że nie musi tak być. Dzięki intencji, aby opuścić strefę konfliktu, jesteśmy w stanie podać sobie ręce i nie ma o czym mówić. A dlaczego? Ponieważ opuściliśmy strefę konfliktu poprzez świadomość.

  6. Leszek Robert pisze:

    ​Szalona mądrość czy czyste szaleństwo?
    Zatem konflikt jest ukryty w nieświadomości. (żądza vs superego)
    Gdy zabezpieczenia moralne wynikające z rozsądku zostają zniesione następuje wyzwolenie dla infantylnego narcystycznego id które zaczyna uważać, że ma moce i ogłasza się jako Guru Ha ha. Jest zwiększona obecność, ale to jest przełożone na zaspokojenie instynktów,tak jak zwierzątka i działa na szkodę. Natomiast czymś innym jest wyzwolenie poprzez świadomość. Do zastosowania w praktyce.

    ​Szalona mądrość czy czyste szaleństwo?

    Ösel Tendzin to pierwszy człowiek zachodu dzierżący dwie linie przekazu buddyzmu tybetańskiego Karma Kagyu i Nyingma. Był głównym uczeniem Chögyam Trungpy, który ukuł termin „szalona mądrość” (crazy wisdom). Mówiąc w skrócie, szaloną mądrość posiada wyzwolona osoba, który wymyka się konwenansom społecznego życia i „dualistycznego” konwencjonalnego myślenia.

    W 1989 r okazało się, że Ösel Tendzin jest chory na AIDS. Pomimo tego, że był świadomy swojej choroby prawie przez trzy lata angażował się w seks bez zabezpieczeń, również ze swoimi uczniami, nie informujący ich o stanie swojego zdrowia. Ösel Tendzin miał wiele parterów i partnerek seksualnych. Niektórzy się zarazili, jeden z jego uczniów zaraził się od niego i przekazał chorobę swojej partnerce.

    Podczas jednego z spotkań z uczniami Ösel Tendzin powiedział, że rozmawiał o swojej chorobie ze swoim nauczycielem Chogyam Trungpą w 1985r. W efekcie tej rozmowy, poczuł, że może “zmienić swoją karmę” oraz że myślał, “że ma jakąś niezwykłą ochronę”.

    Ösel Tendzin zmarł w San Francisco 25 sierpnia 1990 roku na AIDS.

    https://piotrmarcinow.pl/guru-wladza-sex/?fbclid=IwY2xjawF548RleHRuA2FlbQIxMQABHbzYLnSIUoRF9J_KHUC2PYDvsaQXkmNbgeQuJ76Jpj7hcvBJJn7WyS2hnA_aem_deGVREz6iduENDzeA9kMHg

  7. Piotr pisze:

    Polskie tłumaczenie „Medytacja w działaniu” /dokładniej: „Medytacja w akcji”/ zaistniało w Polsce już w połowie lat 80-tych, było wydane „undergroundowo” i można je było kupić wśród innych książek w ośrodku zen Kwan Um w Falenicy – Warszawa.
    Co do meritum, czyli kwestii różnych „zmieniaczy percepocji, stanu umysłu” /czyli np. alkoholu/ to należy najpierw zadać sobie pytanie, o czym rozmawiamy? Czy o medytacji, czy o praktyce obecności /zazen – shikan taza/? Jeśli chodzi o to drugie, czyli praktykę obecności, to owe „zmieniacze” są pewną przeszkodą, gdyż tworzą praktykującemu dodatkowe iluzje, co na pewno nie pomaga postrzegać „to, co jest takim, jakie jest”. Natomiast jeśli chodzi o medytację, jakąkolwiek jej technikę, to każda tworzy jakiś stan tripu, a wtedy kwestia owych „zmieniaczy” zależy konkretnie od danej konkretnej techniki. Niektóre wykluczają jakiekolwiek substancje tego typu, są jednak takie techniki, które właśnie używają danej substancji jako integralnego elementu.
    Co do moralności, odniesienia do wspomnianych substancji, to Piąte Wskazanie buddyjskie można interpretować rozmaicie: jako kompletną rezygnację z nich, lub jako nieprzekraczanie pewnego poziomu ich używania tak, aby nie tracić kontroli nad sobą. To wskazanie można rozumieć po buddyjsku: utrata kontroli nas sobą zwiększa szanse, że się kogoś skrzywdzi. Natomiast interpretacja zen jest zupełnie inna. Zen nie jest żadną filzozofią, ani tym bardziej ideologią, więc żadnej moralności nie tworzy. Zen, praktyka obecności, jest jedynie narzędziem mającym pomóc postrzec real takim, jaki jest, lub maksymalnie zbliżyć się do niego. Wtedy sens Piątego Wskazania ma charakter jedynie techniczny, jak już wcześniej wspomnieliśmy przyjmowanie alkoholu lub innych takich substancji jest po prostu tworzeniem sobie pewnej przeszkody na drodze do bycia i obecnym. Tym samym to przyjmowanie nie wyklucza obecności, niemniej jednak niewiele jest osób, które by umiały być wtedy obecne.
    Pozdrawiam 🙂

  8. Leszek Robert pisze:

    Natura ścieżki.

    Bezpośrednia droga do zaawansowanej uważności przez świadomość omija formę dualność i percepcję. Konflikty i błędy biorą się z formy, która jest także siedzibą siły.

    Moc przebywa w „sferze” bezforemności”. Można powiedzieć, że bezforemność pojawia się w zauważalnym stopniu na poziomie świadomości, który kalibruje na 500 i wzrasta do 600, gdzie forma znika w bezforemności.

    Ostatecznie rozpoznajemy, że forma jest stworzona z bezforemności i że one są dokładnie tym samym, lecz zanim pojawi się to zrozumienie, sama forma jest rozproszeniem i opóźnieniem, których najlepiej unikać.

  9. Leszek Robert pisze:

    „Zen nie jest żadną filzozofią, ani tym bardziej ideologią, więc żadnej moralności nie tworzy.”

    Moralność ma swoje źródło w postępowaniu aby nie było krzywdy i konfliktu. Jest to przemyślany zakres postępowania, w którym spodziewany efekt, brak konfliktu oraz najwyższe szczęście mają swoje urzeczywistnienie.

    Z punktu widzenia nauk buddyjskich to co jest moralne jest synonimem umiejętnej kammy natomiast niemoralne oznacza nieumiejętna kamma.

    Jeżeli spojrzymy na zdanie „Konflikt nie jest czymś faktycznie istotnym co się dzieje pomiędzy bytami tylko jest rezultatem postrzegania rzeczywistości poprzez myśli uczucia i instynkty.” Aleksander Poraj Żakiej

    Tutaj jest pokazane że mamy konflikt który jest źródłem cierpienia.

    Jest Pierwsza Szlachetna Prawda – konflikt

    Wikipedia

    1.Pierwsza Szlachetna Prawda o Cierpieniu (pāli. dukkha ariya sacca; sanskr. arya duhkha satya)
    2.Druga Szlachetna Prawda o Przyczynie Cierpienia (pāli. dukkha samudayo ariya sacca; sanskr. arya samudaya satya)
    3.Trzecia Szlachetna Prawda o Ustaniu Cierpienia (pāli. dukkha nirodho ariya sacca; sanskr. arya nirodha satya)
    4.Czwarta Szlachetna Prawda o Ścieżce Prowadzącej do Ustania Cierpienia (pāli. dukkha nirodha gāmini paṭipadā ariya sacca; sanskr. arya mârga satya)

    Zen o ile nie mówi o moralności to o czym mówi???

    Po prostu zasady postępowania, usiądź na poduszce, zobacz, że jest konflikt, zobacz, że źródłem konfliktu są identyfikacje w polu świadomości konfliktu, co jest rezultatem postrzegania rzeczywistości poprzez myśli uczucia i instynkty. Zobacz czy jest coś jeszcze? To jest moralność. Przemyślany wysiłek.

    Jeżeli wyobrażasz sobie, że będziesz działać bez zrozumienia a tylko przez uczucia i instynkty, to jest niedojrzałość.

  10. Leszek Robert pisze:

    Moim zdaniem moralność oraz wgląd jest to synonim.

    Najtrudniej jest zobaczyć własne ego, gdy chcącemu nie dzieje się krzywda, ale gdy pojawia się konflikt, wtedy możesz 🙂 Jest złotą okazją aby poddać, uwolnić, przez świadomość. Malutki konflikt, malutkie instynkty, czy jest coś jeszcze? Tak to moralność.

    Podoba mi się wypowiedź Davida R.Hawkinsa.

    Ego jest uwalniane, nie poprzez nienawiść do siebie (która jest wyrazem ego), ale poprzez łagodną niemoralistyczną akceptację oraz współczucie –które pojawia się wraz ze zrozumieniem jego wewnętrznej natury i pochodzenia.
    Gdy będziemy unikali hipotetycznego pozycjonowania mówiącego o tym, że ludzie ‘mogą’ być innymi niż są w tej chwili – zobaczymy, że w rzeczywistości – ludzie nie mogą sobie pomóc aby być innymi niż są. Gdyby mogliby być inni, byliby innymi osobami. Ograniczenia definiują możliwości –to co hipotetyczne nie istnieje – nie jest to rzeczywistość ale wyobraźnia.
    Jest to irracjonalne aby potępiać ludzkie zachowanie poprzez porównywanie go z hipotetyczną doskonałością.
    Współczucie następuje poprzez zrozumienie i pokazuje prawdę znakomitych historycznych stwierdzeń:
    Jezus – „Nie wiedzą co czynią”
    Budda –„Jedynym grzechem jest niewiedza (nieświadomość)”

  11. Piotr pisze:

    Najprostsza i jednocześnie kompletnie wyczerpująca temat instrukcja zazen brzmi „siadaj i po prostu siedź”. Nie ma tu nic na temat, co trzeba wtedy zobaczyć, tym bardziej nie ma nic na temat, co trzeba robić lub nie robić w reakcji na to, co się zobaczy. Tym zajmuje się już moralność, produkt świadomego, dyskursywnego myślenia. Jeśli myślisz, że coś, (np. jakiś sposób postępowania) jest dobre, to jest dobre, jeśli myślisz, że jest złe, to jest złe. A teraz sobie wybierz. Zen nic nie mówi o tym, co jest dobre, czy złe, i co trzeba wybrać.

  12. Leszek Robert pisze:

    Niemyślenie jest dobre. Nie musisz myśleć gdy jest zachowana moralność. O ile zen nie wytworzy konfliktu,a także nie wytworzy żadnego dualizmu, wówczas to jest moralność. Jeżeli jest wytworzony konflikt możesz chcieć lepiej zrozumieć, że w polu energetycznym w świadomości powstaje przywiązanie emocjonalne, opór i dualistyczne postrzeganie. Możesz uwalniać opór w świadomości dzięki intencji uwalniania, możesz uwalniać pragnienie przez świadomość dzięki intencji uwalniania. Uczciwość intelektualna rodzi wiele pytań o konsekwencje relacji gdy nie wiemy co to jest moralność? Moralność to chęć aby nie wytwarzać dyskryminacji ale też aby nie pobłażać sobie. Nie wystarczy odniesienie do koncepcji zen, ale jest praca do wykonania. Samo zen jest synonimem moralności. Gdy z jedności wynika wszystko jak można wytwarzać konflikt? A jednak 😂 coś jest nie tak! Trzebaby popracować nad moralnością.

  13. Leszek Robert pisze:

    Co to za zen gdy ja wykładam karty i mówię poker, a ty nawet tego nie zauważyłeś? Błądzimy ale gdy karta już leży na stole wtedy poznajemy w co gramy albo znowu mamy jakiś inny pomysł. Ja w to nie grałem ja grałem w coś innego. W takim razie nie gram z tobą bo oszukujesz. 😂

  14. Piotr pisze:

    Można się zgodzić tylko z jednym, że jednym ze skutków praktyki zen może być jakaś zmiana moralności, którą akurat wyznaje praktykujący. Po prostu postrzegł on coś, czego nie widział wcześniej, to doświadczenie mogło mieć jakiś wpływ na jego osobowość, a w konsekwencji na jego moralność. Ale to tylko tyle, nic poza tym. Sam zen jako taki żadnej moralności nie narzuca, nie sugeruje, nie proponuje, bo jej w ogóle nie tworzy.

  15. Leszek Robert pisze:

    Przyjazny komentarz – Proponuję żeby zen żyło i było źródłem inspiracji, postawy rozwijania przyjaźni, a nie konfliktu. Są pewne warunki. Zauważyłem powstawanie konfliktu. Zauważyłem, że na poziomie konfliktu jesteśmy w ego. Niższy umysł ego nie zaproponuje zakończenia konfliktu. Wyższy umysł ego rozsądek jest zainteresowany zakończeniem konfliktu. Dlatego jest angażowany rozsadek aby wykonać pracę. Gdy wykonamy pracę, Zen jest sukcesem i zakończeniem konfliktu. To co zauważyłem jest podyktowane rozsądkiem i jest przyjazne. Nie tworzy konfliktu.

  16. Leszek Robert pisze:

    „Konflikt nie jest czymś faktycznie istotnym co się dzieje pomiędzy bytami tylko jest rezultatem postrzegania rzeczywistości poprzez myśli uczucia i instynkty.” Aleksander Poraj Żakiej

    „Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.”

    „Ponieważ ego postrzega dualistycznie, zaprogramowane jest, aby wpaść w paranoję, która jest podstawą wszystkich politycznych skrajności, albo lewicowych, albo prawicowych. Jak zauważono wyżej, podstawowy błąd polega na tym, że dualistyczna, wypaczona percepcja ego widzi wszystko w kategoriach modelu ofiara-sprawca (kalibrującego na 130). To wyzwala nienawiść i tworzy „figuranta”, który potem jest szkalowany, co wyzwala złośliwość, nienawiść i atakowanie. {…} Niefortunną ceną zostania prezydentem kraju jest to, że ta osoba automatycznie staje się celem paranoidalnych projekcji osobistego niezadowolenia, jak również opozycyjnej partii, która zawzięcie szuka rewanżu za urojone rozdęte „krzywdy”, a zatem rozpoczyna kampanię oszczerstw i propagandy.
    Powab tych kontrowersyjnych aksjomatów ego jest wzmacniany przez odwołania do niskich emocji, które są uzasadniane ośmieszaniem etyki, rozumu i logiki.”

    Etyka, rozum, logika – wyższy umysł jest etapem niezbędnym aby przekraczać ego.

    Nazywamy go wyższym umysłem z powodu wyższej dyspozycji aby wyjść ze strefy konfliktu.

    Jeżeli będzie ośmieszane działanie rozsądku i będziemy odnosili się do przeżywania, w ego, jesteśmy sprowadzeni do poziomu instynktów, myślenia, oraz uczuć, które są źródłem konfliktów.

    Jeżeli zen jest zrozumiane jako sytuacja bez konfliktu, gdy nie wytwarza dualizmu, nie wytwarza figuranta, którego możesz nienawidzić lub pożądać, to oznacza, że taka sytuacja jest możliwa, i godna polecenia.

    Zatem jeżeli postrzeganie wytwarza figuranta, wytwarza nienawiść, wytwarza pożądanie, rozsiewa konflikt itp. Ale to nie zachodzi między bytami. Skoro jest takie zrozumienie to z punktu widzenia rozsądku, chyba warto z tej wiedzy skorzystać?

  17. Leszek Robert pisze:

    Mnich powiedział: „Jeśli powiesz choć słowo, jeśli podniesiesz rękę albo poruszysz nogą, to schwytam cię w moją sieć. Teraz, uwolniony od tych wszystkich [słów i gestów], Mistrzu powiedz coś”.

    Chao-chou powiedział: „Zjadłem już mój posiłek, ale nie napiłem się jeszcze herbaty”.

  18. Piotr pisze:

    Cesarz Wu:
    – Jakie znaczenie mają moje zasługi?
    Daruma:
    – Żadnej.
    Co to znaczy? Cesarz pytał o buddyzm, lecz Daruma odpowiedział z pozycji zen. Na czym polega nieporozumienie? Dodajmy, że bardzo wielkie nieporozumienie w którym tkwią umysły wielu praktykujących, nawet uznanych za mistrzów. Otóż zen jest często pojmowany jako pewna odmiana buddyzmu, który faktycznie jest między innymi pewnym systemem moralnym. Tymczasem zen świetnie sobie radzi bez buddyzmu, ani bez żadnego innego systemu tego typu. Zen zajmuje się stanem umysłu, jako takim, a nie detalicznymi ocenami (np. moralnymi), który ten, czy inny umysł może tworzyć.

  19. Leszek Radomski pisze:

    Rozsądek i rozróżniania to funkcje umysłu. Gdyby mistrz zen nie używał rozsądku i rozróżnienia, nie miałby nawet zdolności wypowiedzi. Skoro ma zdolność wypowiedzi i mówi albo pisze słowami, to świadczy, że przekazuje sens. A skoro istnieje sens, lepiej jest robić to co ma sens, niż to co nie ma sensu. Czas jest do dyspozycji zarówno dla funkcji rozsądku jak i braku rozsądku. To jak wykorzystujesz istnienie czas jest kwestią zrozumienia oraz decyzji. Zjadłem już mój posiłek ale nie napiłem się herbaty jest odniesieniem do zrozumienia i decyzji. Jeżeli moralność wywodzi się ze zrozumienia, nie da się niczego jej zarzucić. Nie ma żadnych zewnętrznych przyczyn.

  20. Leszek Radomski pisze:

    Przekaz ode mnie jest następujący, w pustce jest umysł 'nie wiem’, następnie, gdy stanie się świat, nastanie decydujący moment dla świadomości, będziesz proszony o interpretację, czym to jest?

    Gdy odpowiesz 'nie wiem’, masz umysł czysty jak dziecko, oddane w 100% , ufne, którego nie chcesz skrzywdzić, dlatego będziesz rozwijał się jako kochający rodzic, który zna tylko miłość.

    Zatem rodzic i dziecko jest w Tobie. Rozwijamy postrzeganie z punktu widzenia dziecka, które jest 'nie wiem’ – nie musisz dziecka osądzać – oraz rozwijamy postrzeganie z punktu widzenia rodzica, który potrafi tylko kochać -jest świadomy i poprawia komunikację, aby się wyrazić.

    Bardzo wspaniałe zen.

  21. Piotr pisze:

    Łódź rozmowy dryfuje coraz bardziej oddalając się od tematu, jakim jest „praktyka (duchowa) lub/i alkohol (lub inne takie zabawki)”. Ale żeby doń wrócić, trzeba uściślić fakty, na przykład taki, co w ogóle praktykował Trungpa Rinpocze? Czy medytację, jakiś jej rodzaj, czy zazen? Są przesłanki przypuszczać, że to pierwsze, ale pewności nie ma. Niestety bez tego dalej ani rusz. Są bowiem odmiany, techniki medytacji dopuszczające, czy wręcz zalecające używanie takich zabawek, są też takie, które to wykluczają. Za to przy zazen (praktyce, ćwiczeniu obecności) pojawia się kwestia, czy takie zabawki przeszkadzają, a jeśli tak, to jak bardzo i czy można nadal sensownie praktykować mimo takich przeszkód.
    Jak widać temat szeroki, można go wałkować bez końca, ale wciąż dotyczy kwestii technicznych. Moralność, czyli pytanie na ile „dobre”, czy „złe” używanie takich zabawek jest zupełnie osobną sprawą.
    Ergo, konfliktu nie ma, bo nie ma jak zaistnieć, te ścieżki rozważań nigdzie się nie przecinają.

  22. Leszek Robert pisze:

    Łódź rozmowy dryfuje coraz bardziej oddalając się od tematu, jakim jest „praktyka (duchowa) lub/i alkohol (lub inne takie zabawki)”

    Zauważ, że mamy łódź i łódź dryfuje. Zatem dostrzegamy dyspozycyjność świadomości oraz ekspresję umysłu. Wykorzystamy dyspozycyjność aby ekspresja dotyczyła tego co jest istotne.

    Dryfowanie sugeruje dyspozycyjność świadomości, która jest 'nie wiem’. Dryfuje łódź umysłu, który jest w afekcie.

    Umysł jako treść ma udział we współzależnym powstawaniu, wraz ze swoimi programami, zawsze w tym jest świadomość, która jest dyspozycyjna.

    Możemy odpływać od tematu, albo pogłębiać zrozumienie tematu, wykorzystując dyspozycyjność, oraz poprawiając zakres umysłu.

    Czym więcej zrobimy rozróżnień i opcji tym mniejsza zdolność aby poznawać czym jest zen.
    Zatem rozróżnienia nie mają mnożyć opcji tylko je redukować, wówczas poznajemy, co jest istotne. Dla mnie tematem jest świadomość i dyspozycyjność świadomości, którą możemy zaprogramować postaciami oraz interakcjami postaci. Bohaterowie pili alkohol, medytowali, uprawiali seks, zachorowali na AIDS i padli trupem. Bohaterowie nie żyli według jasnych i prostych wskazań, z którymi mógłbym być w zgodzie. Bohaterowie nie pokazali ścieżki wyzwolenia z iluzji ego, ale utknęli w nieświadomości.

    „Konfliktu nie ma, bo nie ma jak zaistnieć, ponieważ ścieżki rozważań, nigdzie się nie przecinają.” Zatem niech idą swoją drogą 🙂

    Skoro mogę wybrać, ponieważ jest dyspozycyjność świadomości, będę dryfował w kierunku lepszej komunikacji, trzeźwej dyspozycji – Bezwarunkowej Miłości (pokochaj ograniczenia świadomie). Nie będę dryfował w kierunku dyspozycji pogorszonej percepcyjnym postrzeganiem, żądzą, oraz negatywnymi emocjami, gdy eskalują w kierunku nieświadomości.

  23. Leszek Robert pisze:

    „Jak zauważa pierwszy komentator Jogasutr Patańdżalego – Wjasa (Jbh. I.12.): „Rzeka świadomości płynie w 2 kierunkach: ku dobru i ku złu. Gdy podąża ku kajwalii (jedyności, wyzwoleniu) w głębinach sfery rozróżniania (viveka), to płynie ku dobru. Gdy dąży do świata (sansara), nie osiągając głębokości sfery rozróżniania, to płynie ku złu. W tej rzece świadomości nurt ku przedmiotom zatrzymuje nieprzywiązanie (vairagya), nurt z rozróżnianiem (viveka) odtamowuje praktyka (abhyasa) z widzeniem rozróżniającym. A zatem powściągnięcie zjawisk świadomości zależy od tych dwu.”

    O ile kontekst medytacji będzie rozumiany jako ćwiczenie obecności, czy jest coś jeszcze?

    Nie wchodzimy w chwilę obecną tylko po to, by się w niej zatrzymać. Bylibyśmy jak ktoś, kto po przedarciu się przez gęstą dżunglę w końcu dociera do drogi – a następnie kładzie się na niej, zapominając, że droga jest po to, by nią podążać i zobaczyć, dokąd prowadzi. Samo znalezienie się w chwili obecnej nie wystarczy. Musisz nauczyć się zadawać sobie właściwe pytania dotyczące chwili obecnej, w szczególności: „Jakie są teraz moje intencje i jakie przynoszą rezultaty? Dokąd mnie zaprowadzą?”.

    Bardzo, bardzo dziękuję za gościnę 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *