Jakie to rozczarowujące… bo znowu nie poszło tak, jak myślałem, chciałem, wiedziałem, wydawało mi się. I co teraz z tym zrobić? No właśnie. Być może ta książka będzie jakąś inspiracją, ale nie żeby zaraz konkretnym rozwiązaniem. Raczej… no właśnie czym? Jak pisze Alexander Poraj-Żakiej, mistrz zen i autor książki „Rozczarowanie” jest ona jak spirala doświadczania. Dziś zapraszamy do poznania smaku tej lektury poprzez lekturę jednego z pierwszych rozdziałów.
Aromat rozczarowania
Wychodzę z założenia, że każdy z nas wielokrotnie w ciągu miesiąca używa słowa „rozczarowanie”: najczęściej, żeby opisać przyjaciółce lub przyjacielowi, jak źle się akurat miewa. Ale nawet jeśli nie możemy albo nie chcemy nikomu tego powiedzieć, jesteśmy po prostu rozczarowani, gdy… No właśnie, gdy co się dzieje?
Odpowiedź na to pytanie wydaje się nam wszystkim oczywista i jasna: Jesteśmy rozczarowani, gdy to, czego oczekiwaliśmy, co zakładaliśmy lub na co mieliśmy nadzieję, wcale nie toczy się w taki sposób.
Takie wyjaśnienie mogłoby zadowolić większość z nas, ponieważ mamy skłonność, żeby możliwie szybko szukać tak zwanych rozwiązań dla stanu rozczarowania. Poszukiwanie takich rozwiązań zajmuje nam prawie całe życie. W każdym razie daje zajęcie całej masie doradców, terapeutów, coachów i oczywiście także partnerów, przyjaciół i znajomych, którzy powinni niezłomnie stać przy nas w chwilach największych rozczarowań, tak żeby sami nie stali się dla nas powodem rozczarowania. Ale do tej sprawy jeszcze powrócimy jeszcze trochę później nieco obszernie.
Pragmatycy: Rozczarowanie jako strata czasu
Jeśli chodzi o sposób radzenia sobie z rozczarowaniami, dzielimy się na pragmatyków i idealistów. Do pierwszej grupy zaliczamy się lub jesteśmy zaliczani przez innych wtedy, gdy nie szukamy zbyt długo przyczyn i powodów naszych rozczarowań, a więc nie analizujemy ich w nieskończoność i nad wyraz drobiazgowo, lecz tak szybko, jak to możliwe, szukamy dróg, żeby zostawić za sobą stan rozczarowania.
W życiu i w działaniu jesteśmy zorientowani na rozwiązania. Rozczarowania co prawda należą do życia, ale w końcu umożliwiają człowiekowi rośnięcie wzrost, rozwój i stawanie się lepszym niż przed stanem, który doprowadził do rzeczonego rozczarowania. Takie przynajmniej są nasze wyjaśnienia.
Ale to znaczy, że rozumiemy życie jako model sukcesu i nawet wtedy uchodzimy za ludzi sukcesu, gdy się nam uda, możliwie często i możliwie długo nie musieć przeżywać rozczarowań. Wszystko zgodnie z planem, jak powiada znana dewiza. W życiu codziennym oznacza to, że udaje się nam kształtować siebie oraz nasze zawodowe i prywatne otoczenie w taki sposób, jaki uważamy za dobry i właściwy.
Idealiści: nigdy więcej rozczarowań – dla wszystkich!
Zaliczamy się do kręgu idealistów, gdy jesteśmy przekonani, że wiemy, jak doszło do rozczarowania i jak możemy uniknąć dalszych rozczarowań. Tę wiedzę, jak być nie powinno, mamy oczywiście zawsze post factum: to łączy nas z pragmatykami. Generalnie wiemy również, jak wszystko mogłoby lepiej wyglądać.
Gdyby wreszcie wszyscy inni byli też w stanie zrozumieć, co my już dawno pojęliśmy, a mianowicie: gdyby wszyscy byli bardziej uduchowieni (tylko jako przykład na wszystkie inne środki ulepszające świat), wtedy świat siłą rzeczy byłby lepszy, niż jest teraz. A to, że teraz właśnie świat jest szczególnie okropny, – tak argumentują idealiści w każdym dowolnie wybranym momencie historii świata, – jest dla wszystkich chyba oczywiste i tym samym obiektywnie jasne.
Jasne jest też, że na obrzeżach obu grup istnieją ortodoksyjne kręgi: typ fundamentalistów, reprezentantów czystej teorii.
Jasne jest również, że większość z nas lokuje się gdzieś pośrodku. Chcemy zrozumieć, dlaczego wciąż na nowo przeżywamy rozczarowania, albowiem ta wiedza służy nam, do unikania w przyszłości tych rozczarowań i do bycia szczęśliwszym. A nawet jeśli nie zawsze szczęście jest nam pisane (większość z nas już przecież miała dostatecznie dużo doświadczeń życiowych), wtedy wiedza ta pomaga nam zarówno osobiście, jak i zawodowo, zorganizować się i tak się ustawić, żeby oszczędzić nam przynajmniej tych największych rozczarowań.
Bycie szczęśliwym w tym kontekście oznacza więc: Wszystko układa się lepiej niż myśleliśmy. Bycie zadowolonym zaś oznacza: wszystko układa się tak, jak myśleliśmy i planowaliśmy. Bycie rozczarowanym oznacza: nic nie układa się lepiej, niż myśleliśmy, lecz po prostu zupełnie inaczej. „”Inaczej”” naturalnie oznacza tutaj naturalnie „”źle””, i natychmiast przychodzi rozczarowanie.
Jak czytać tę książkę?
A ponieważ, jeśli chodzi o Zen, tak naprawdę nie ma nic nowego do powiedzenia, ta książka jest napisana jak spirala, a nawet labirynt. Krąży ciągle tylko wokół jednego, oczywiście nie uchwytując go ani w żadnym sensie nie osiągając, co jest również zrozumiałe. Ale krąży też ciągle wokół czegoś drugiego, a mianowicie wokół nas i tego, co to oznacza. Takie pisanie jest rodzajem medytacji, ponieważ za pomocą powtarzających się słów i obrazów językowych chce nieco dłużej i dokładniej oddać się obserwacji. Jest to również pewien rodzaj samodyscypliny w podwójnym znaczeniu. Z jednej strony nie jest to pisanie o czymś, ale wprowadzanie do języka i uświadamianie sobie tego, co się zeń wyłania. Z drugiej strony jest to ćwiczenie, czyli dyscyplinowanie się do dłuższego przebywania z czymś, by móc to opisać obszerniej.
Dlatego jest to również zaproszenie dla ciebie do czytania w ten sam sposób, dlatego zwróć uwagę na to, jak sam doświadczasz i jak interpretujesz – T0.
W tej książce znajdziesz niewiele cytatów, a jeśli już, to są one zapisane kursywą. Podobnie jak słowa, które wymagają szczególnej uwagi i nie chcą być czytane jako samo-zrozumiałe – ze względu na ich interpretację i działanie.
/Alexander Poraj-Żakiej, Czarna Owca, 2025, tłumaczenie Zenon Mazurczak/
„Z jednej strony nie jest to pisanie o czymś, ale wprowadzanie do języka i uświadamianie sobie tego, co się zeń wyłania. Z drugiej strony jest to ćwiczenie, czyli dyscyplinowanie się do dłuższego przebywania z czymś, by móc to opisać obszerniej.”
Z jednej strony mamy znaczenie czyli sens, a z drugiej strony, jeżeli takie znaczenie ogranicza umysł, oraz świadomość, wówczas wraz z ograniczeniem powoduje cierpienie.
Rozczarowanie niekoniecznie oznacza, że nie ma już sensu, gdyż moim zdaniem ten sens odnajdziemy w szerszym kontekście.
W zen mówimy że umysł jest – nie wiem- przeniesienie uwagi na obserwatora, który jest -nie wiem- wówczas sama treść, nie stanowi już tak wielkiego problemu.
Jeżeli jednak obserwator jest -nie wiem- i sporo rozumie, jest lepszą sytuacją, niż gdy niczego nie rozumie, ponieważ wtedy zachodzi brak kontaktu.
Rozumiem, że właśnie się rozczarowuję, brzmi całkiem dobrze. Ukazuje się szerszy kontekst.
A gdy znaczenie ma sens, wtedy jest bardzo dobrze, ponieważ jest to mowa umocowana w realiach rzeczywistości.
Jednak każda rzecz jest -nie wiem – zatem mnie rozczarowuje.
Ciekawe jest spojrzenie na rzeczy, słowa, z trzeźwą głową, jakby wyłączając świat relacji międzyludzkich, które są reprezentowane przez słowa. Trzeba by się wycofać z relacji i spojrzeć na sztukę tworzenia słowa i znaczenia. Ma to duży sens, ponieważ zachodzi samokontrola, dyscyplina tworzenia. A nawet ewolucja 🙂