Bez względu na to, w jakim środowisku toczy się nasza codzienność – czy to zawodowa czy prywatna, chyba każdemu zdarza się wzdychać “to nienormalne!”, “nie tak powinno być!”, “kiedyś normalne było, że …”.  “Jest nie tak”, czyli można się zastanowić “jak byłoby dla nas ok?”, “kiedy według nas byłoby normalnie?”.

 

Jesteśmy myśliwymi – naprawdę żyjemy tylko
w tych chwilach, kiedy improwizujemy –
żadnego harmonogramu, tylko małe
niespodzianki i bodźce z otoczenia.
/N.N.Taleb/

 

Patrząc na to z perspektywy zen i grup wspólnie praktykujących mniej lub bardziej regularnie, także dostrzegam tę postawę “to nie tak, kiedyś było normalnie”. Obserwuję osoby zafascynowane tradycyjnym podejściem do zen, rytuałami, starożytnymi pismami, opowieściami o dawnych mistrzach zen, szczególnie tych słynących z surowości i dyscypliny, ekscytujących się klasztornym życiem.  Jest także grupa, która ceni sobie wplecenie zen w tkankę Zachodu, rezygnację z rytuałów jakże obcych naszej zachodniej mentalności, minimalizm powiązań ze Wschodem, uwzględnienie zmian społecznych, politycznych i przede wszystkim kultowych na Zachodzie, dążenie do równouprawnienia kobiet i mężczyzn oraz rezygnację z patriachalnych naleciałości w różnego rodzaju strukturach zen.

Jest to i to. Dwa bieguny tej samej praktyki, tej samej potrzeby bycia w kontakcie z duchową częścią naszej rzeczywistości.

Czy to konieczne, aby ta “normalność”, na której tak nam zależy, była rzeczywiście jakąś prawdą przypisaną tylko jednej grupie zainteresowanych? Czy musi się ona mieścić na jednym z tych biegunów? Być może tzw. normalność w praktyce zen jest tym-co-jest. I jest w niej miejsce na dawną tradycję, na życie monastyczne, i na współczesny zachodni styl życia łączący duchowość z pracą zawodową.

Może wystarczy zadać sobie pytanie “co oznacza dla mnie ta “normalność”, jaką z moich potrzeb realizuje, na czym buduje się w tym obszarze moje poczucie bezpieczeństwa?”, a bieguny przestaną się tak bardzo rozjeżdżać?

Być może “normalność” to płynięcie z nurtem życia, zmian społeczno-ekonomicznych, kulturowych, politycznych. Może to ukłon w stronę nowej technologii i jednocześnie poszanowanie tradycji z której wywodzi się zen. Może to powiedzeniu TAK życiu takiemu-jakie-jest. Może to bycie w ciągłym kontakcie z tym-co-jest, czyli obecność. Może to kontakt/bycie w kontakcie tak bliskie, świeże, że znikają te dwa bieguny, znika podział ja-to, pogłębia się kontakt ja-ty i w końcu po prostu JEST.

W moim doświadczeniu normalność objawia się/doświadczam jej/ jako dynamiczny proces wydarzający się wciąż i wciąż na nowo między biegunami tej tzw. normalności.

Jednak sprawdzam co jakiś czas, bo może i to się zmieni 😉

 

_____________
Jeśli ten wpis Cię zainteresował czy zainspirował, wesprzyj naszą redakcję.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

3 komentarzy dla Czym jest dla mnie normalność?

  1. Leszek Robert pisze:

    Dobre pytanie, ale odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje. Normalność jako słowo kojarzy mi się z normą. Jakie normy tutaj obowiązują? Jeżeli normą jest proces, jakiego rodzaju umysł? Śledzi ten proces? Jaka obowiązuje norma? Normalny umysł. Najpierw musiałby być normalny.

  2. leszek robert pisze:

    Twoja „naturalność” jest naturalnością urodzonego kaleki. Możesz być tego nieświadomy, ale to nie czyni cię normalnym. Co oznacza bycie naturalnym czy normalnym, tego nie wiesz ani nie wiesz, że tego nie wiesz.
    Nisargadatta Maharaj

  3. Leszek Robert pisze:

    Moim zdaniem normalność to nie stawianie oporu życiu przy zachowaniu głębokiej moralności opartej na Bogu. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *