Co właściwie oznacza określenie mistyczka? Czytając dzisiaj Świętą Teresę, a zwłaszcza jej przełomowe dzieło „Zamek wewnętrzny” warto chyba mieć na uwadze przede wszystkim to właśnie pytanie. O czym pisze wybitna przedstawicielka katolickiej literatury mistycznej w relacji ze swoich przeżyć duchowych, prowadzących ją do „zaślubin Pana”?

 

Nie trwóż się, nie drżyj

Wśród życia dróg,

Tu wszystko mija,

Trwa tylko Bóg.

 

Cierpliwość przetrwa

Dni ziemskich znój,

Kto Boga posiadł

Ma szczęścia zdrój:

Bóg sam wystarcza.

 

Święta Teresa od Jezusa, Zamek wewnętrzny

przeł. Dariusz Wandzioch, Wojciech Ciak OCD, Flos Carmeli 2015.

 

„Zamkiem wewnętrznym” nazywa Teresa przestrzeń duchową człowieka, którą dzieli na siedem rodzajów pomieszczeń. Choć przestrzeń ta jest w każdym z nas i zamek ów stoi otworem dla każdego, to niestety większość ludzi przebywa gdzieś na jego obrzeżach, nie zdając sobie sprawy ze skarbów ukrytych w jego wnętrzach. Najgłębiej bowiem, w mieszkaniach siódmych przebywa sam Bóg. Droga do niego wiedzie przez kolejne pomieszczenia, a więc kolejne etapy rozwoju duchowego i oczyszczania.

„Należy mieć tutaj na uwadze, że to źródło i owo rozlewające blask słońce, które znajduje się w centrum duszy, nie traci swojego blasku i piękna, i ono zawsze pozostaje wewnątrz niej, a nic nie jest w stanie odebrać mu jego piękna. Ale, jeśli na kryształ, który leży na słońcu, położy się grube czarne sukno, jest oczywiste, że choć słońce świeci na niego, to jednak blask słońca nie spowoduje żadnego oddziaływania w tym krysztale.” W innym miejscu Teresa pisze o „łuskach spadających z oczu” albo: „Pan mówi również, że jest światłem”. A więc nie widzimy światła, które w nas jest, nie widzimy prawdy, oddzielamy się od niej „grubym czarnym suknem”. (Czyż nie przypomina ta metafora znanej z hinduizmu zasłony maji?)

Teresa jest mistrzynią introspekcji. Jej książka pisana dla sióstr ze zreformowanego przez nią zakonu karmelitanek służy konsekwentnie jako przewodnik w duchowej podróży ku temu, co autorka często nazywa Jego Majestatem. „A zatem niedorzecznością jest myślenie, że mamy wejść do nieba, a nie musimy wejść w siebie samych, poznając samych siebie i uświadamiając sobie naszą nędzę…” Gdybyśmy „naszą nędzę” zamienili na bardziej współczesny termin, potwierdzany przez neuronaukę, buddyjski „brak ja”, to opis mistyczki niewiele różni się od dzisiejszych świadectw doświadczania niedualności. Sporo miejsca poświęca też Teresa „strumieniowi myśli”, który „prawie zawsze ulatuje bardzo szybko ku innym rzeczom, gdyż jedynie Bóg może go związać, gdy przywiązuje nas do siebie w taki sposób, że zdaje się, iż pozostajemy w pewnej mierze uwolnieni z więzów tego ciała.” Te jej spostrzeżenia muszą się wydać bliskie wszystkim tym, którym nie jest obca głęboka medytacja…

Kiedy wraz z autorką docieramy do mieszkań piątych: „nie ma tu ani działania wyobraźni, ani pamięci, ani umysłu, które mogłyby przeszkadzać temu dobru.” To właśnie tutaj, w mieszkaniach piątych pojawia się metafora larwy, która obumiera w swoim kokonie, by wydać na świat wolnego motylka. Jednak motylka, zanim dotrze on do końca swojej drogi, czeka jeszcze sporo trudów i zamętu. W mieszkaniach szóstych dusza otrzymuje wiele „darów”, ale jednocześnie przeżywa ciężkie chwile zwątpienia i zagubienia. Dane jest jej na przykład przezwyciężyć w sobie ludzką skłonność do osądzania: „widzi wyraźnie, iż ludzie są bardzo pośpieszni w orzekaniu, że coś  jest dobre lub złe, i dlatego nie zwraca już większej uwagi ani na jedno, ani na drugie.” Ale ponieważ cel podróży jest coraz bliższy, „demon” aktywizuje swoje działania. „A nasz Pan zdaje się udzielać demonowi pozwolenia na to, aby on poddał duszę próbie, a nadto, aby wmówił jej, że jest odrzucona przez Boga”. Teresa na kolejnych stronach tłumaczy czytelnikowi, w jakim celu te próby są podejmowane. „To wszystko jest po to, aby dusza bardziej pragnęła cieszyć się doświadczaniem swojego Oblubieńca.” Przychodzą chwile ekstazy, zachwycenia, które trudno, jak pisze Teresa, oddać jest słowami. „Choćby na zawsze miały trwać wszystkie rozkosze tego świata, bogactwa i radości, jakie tylko można sobie wyobrazić, to wszystko okazuje się mdłym i są to śmieci w porównaniu z tymi skarbami, których doświadczaniem mamy cieszyć się bez końca!”

Kiedy ten czas wzlotów i upadków przemija, a dusza zostaje wprowadzona w mieszkania siódme, jej los się dopełnia. Następuje pełne zjednoczenie z Bogiem, uciszenie, pierzchają wszelkie rozterki, znika lęk przed śmiercią. Przychodzi „Wielkie oswobodzenie tej duszy wobec wszystkiego i pragnienie pozostawania zawsze sam na sam z Panem lub zajmowania się czymś, co przyniesie pożytek jakiejś duszy.” I zaraz potem: „dusza znalazła stały ląd pośród bezkresnych wód i nawałnic tego świata.”

Mistyk, mistyczka w potocznym rozumieniu kojarzą się z kimś, kto odleciał w sfery nierzeczywiste, kto nie ma nic wspólnego ze światem realnym. Należałoby ten pogląd zrewidować. Mistycy to ludzie, którzy znaleźli drogę do Prawdy, ujrzeli to, co Rzeczywiste, zdarli zasłonę, oddzielającą ich od Tego Co Jest. Natomiast wszyscy pozostali tkwią w permanentnym odlocie, otaczając się ułudą, którą zwykli nazywać rzeczywistością. Mistyczka Teresa wyraziła to w ten sposób: „Bóg ukazuje w sobie samym jedną prawdę, która zdaje się pozostawiać zaciemnionymi wszystkie te prawdy, które istnieją w stworzeniach, i zostaje dane zrozumieć bardzo wyraźnie, że On jeden jedyny jest prawdą, która nie może okłamać.”

 

Do następnego spotkania i następnej cennej książki!

 

3273664_zamek_podreczny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *