Trudno nie zauważyć, że nasza zachodnia kultura zapewnia człowiekowi możliwość życia w materialnym i intelektualnym dostatku. Mamy dostęp do wszystkich niezbędnych dóbr pozwalających na dobre życie. Nie musimy się martwić o byt i schronienie, nie ma żadnego, bezpośredniego zewnętrznego zagrożenia w postaci wojen, dyktatury czy kataklizmów.
Mimo to większość ludzi żyje w stresie koncentrując się na braku i potencjalnych zagrożeniach. Jesteśmy niezadowoleni, sfrustrowani, spięci, pędzimy „do przodu” najczęściej nawet nie określając celu. Mglista wizja „szczęśliwości” powoduje, że szukamy „raju” i wolności od wysiłku, zwolnienia z odpowiedzialności za nasze życie albo co gorsza – siedzimy „w miejscu” zrezygnowani i niezadowoleni mając pretensje do świata o to jak żyjemy i czekając na „zbawienie”.
Jeździmy na warsztaty, szkolenia, a coaching jako obietnica spektakularnego sukcesu zawodowego i osobistego stał się jednym z najbardziej popularnych kierunków aktywności i obietnicą szczęśliwego życia. Jeszcze tylko jeden krok, jedno osiągnięcie, jeden krok w ścieżce kariery i będziesz szczęśliwy(a)! Większość z nas dba o aktywność fizyczną, diety, wizerunek, a rozwój osobisty jest składową życia młodego pokolenia … Kilka języków obcych, kompetencje zawodowe na wysokim poziomie, dostęp do całego świata i jego dóbr i ciągły niedosyt, brak …
Kiedy wchodzimy w obszar duchowości, słyszymy, że to nasze ego jest tego przyczyną, trzeba je rozpuścić, bo przeszkadza w poczuciu szczęścia i dostatku … i dalej gonimy za tym samym, skupiając się na braku… i wszystko kręci się jak zwykle, tym razem pod innym szyldem …
Myślę, że to dziwaczne, błędne koło oglądane z pewnej perspektywy – dystansu do siebie i odrobiny autorefleksji, może nam pokazać, gdzie tkwi przyczyna przykrego faktu, że mając warunki dobrego życia, nie doświadczamy go w ten sposób.
Czego brakuje nam, ludziom, w codziennym myśleniu i doświadczaniu siebie i świata? Dlaczego nawet wgląd duchowy u większości ludzi nie skutkuje poczuciem szczęścia?
Przyczyna jest prosta: poczucie szczęścia to stan doświadczany POPRZEZ EGO, doraźnie w fascynacjach, zakochaniu i i nieskrępowanej, spontanicznej radości, a w stały sposób na skutek ZAANGAŻOWANIA w codzienne życie we wszystkich jego odcieniach. Jest doświadczaniem MIŁOŚCI (rozumianej jako akceptacja) i wdzięczności za to co jest.
Jest podobne do dobrej, rodzicielskiej miłości do dziecka – w chwilach jego radości, zdrowia i sukcesów, ale też w chwilach słabości, smutku i niedoskonałościach, zwyczajnych ograniczeniach. Jest ZGODĄ na całe spektrum rzeczywistości i zaangażowaniem poprzez ego, a nie dążeniem do tego, żeby zawsze było „miło i przyjemnie” albo spektakularnie, fantastycznie i doskonale. Jest ZDOLNOŚCIĄ do kochania słabości i niedoskonałości w sobie i innych ludziach. Jest także DOSTĘPEM do wzruszenia, zachwytu, smutku, bezradności i gniewu. Zdolnością do prostego reagowania i przeżywania każdej chwili w każdym momencie. Zdolnością do reagowania na poezję, muzykę, piękno przyrody i słabego, bezradnego człowieka z równym zaangażowaniem i poruszeniem. Zdolnością reagowania na cierpienie i ból, na przemoc i niesprawiedliwość i zdolnością do rezygnacji z wygody i konformizmu. Jest przejawem zdrowego, dojrzałego ego.
Dopiero to pełne ZAANGAŻOWANIE w życie daje nam poczucie pełni i spełnienia. Integruje nasze życie z poczuciem głębokiego sensu istnienia. Dbajmy zatem o nasze ego tak samo jak o wszystkie zewnętrzne atrybuty dostatku, zadowolenia i satysfakcji. Róbmy to dla siebie, innych ludzi i świata, którego jesteśmy tylko częścią, poczynając od siebie, naszego najbliższego środowiska, po niewyobrażalne, piękne Universum.
świetny wpis, trafia w sedno, dziękuję. bardzo ważne podkreślenie znaczenie zaangażowania w codzienne życie w różnych jego odcieniach.zaczynam na nowo doświadczać, że będąc obecną w chwili i w tym, co ona niesie, czuję się szczęśliwsza.zaangażować się ze świadomością nietrwałości i niedoskonałości wszystkiego.Ale, jak śpiewa Cohen, 'There is a crack, a crack in everything, That’s how a light gets in’.