Czy myśląc o życiu zastanawiamy się z jakiej perspektywy zazwyczaj mu się przyglądamy? Jaki aksjomat przyjmujemy przy wyznaczaniu celów i rozwiązywaniu problemów? Czy mamy w zwyczaju albo bierzemy pod uwagę, przynajmniej w teoretycznej perspektywie, kwestionowanie nabytych oczywistości w myśleniu o życiu?

Myślę, że bardzo rzadko, a jeżeli, to zazwyczaj teoretycznie,tak, jakby nas nie dotyczyły pytania „po co żyjemy, co jest celem, a co sensem naszej egzystencji?” albo nie specjalnie interesowałaby nas odpowiedź na te pytania.

Nie szukamy odpowiedzi poza własnym egocentrycznym punktem odniesienia, w automatyczny, bezrefleksyjny sposób zakładając, że świat się kręci wokół naszego „ja”. Przyglądamy się życiu z różnych perspektyw. W zależności od poziomu świadomości, na którym funkcjonujemy traktujemy je różnie, różnie też określając swoje cele i sposoby ich realizowania czy problemy. Niezależnie od tego, czy określimy cel życia jako znalezienie wspaniałego miejsca i ludzi, którzy sprawią, że będziemy szczęśliwi, czy też postanowimy o to szczęście sami zawalczyć podejmując działania i wyznaczając cele, biorąc i nie biorąc pod uwagę innych ludzi i szerszej perspektywy, czy wybierzemy cele związane z życiem dla idei czy tzw. wyższego dobra, wszystkie te sposoby określać będą cel życia, jako spełnienie pragnienia bycia szczęśliwym, spełnionym i zadowolonym z siebie. Taki sposób myślenia zakłada, że życie jest dla nas, po to, żebyśmy mogli skorzystać z niego „po swojemu” według własnego pomysłu, celu, poczucia komfortu. Rzadko kiedy poddajemy w wątpliwość to fundamentalne założenie szukając i dociekając szerszej perspektywy.

Nie mamy w zwyczaju obserwować nieskuteczności w realizowaniu celów, które sobie stawiamy. Bez chwili zastanowienia próbujemy budować życie na tych samych zasadach chcąc osiągać inne skutki. Robimy rewolucje, wprowadzamy zmiany, a one prędzej, czy później prowadzą nas do tych samych rezultatów. Nie przyjdzie nam do głowy, że może wcale nie o to chodzi, że być może to założenie, sposób myślenia i przyjęte automatycznie oczywistości są chybione, nieadekwatne do rzeczywistości.

Budujemy nasze życie na przyjętym aksjomacie, że żyjemy po to, żeby być szczęśliwym, żyć w komforcie, wygodzie i dostatku. Mamy głębokie przekonanie, że to my decydujemy o tym jak ma ono wyglądać. A jeśli tak się nie dzieje obwiniamy kogokolwiek, cokolwiek poza własnym sposobem narracji o życiu. Życie, jego dynamika, powtarzające się scenariusze i jakby odrębne światy każdego z nas.Te same okoliczności przeżywane w różny sposób i różnie rozumiane. Wielość kultur, religii, powodów do radości, smutku i cierpienia. Różne formy ludzkiej egzystencji…dlaczego, po co? Wszyscy chcemy żyć szczęśliwie i dostatnio, choć zdarza się to niezwykle rzadko.

A gdyby tak … zaryzykować stwierdzenie, że nie o nasze „ja„ idzie, że nie jednostkowy komfort i szczęście jest celem naszego życia? Że zupełnie nie chodzi o to, żeby nam się żyło lepiej, szczęśliwiej? Gdyby, tak dla odmiany, wychylić się na moment w poza egocentryczną przestrzeń i otworzyć inną optykę, przyjąć nowy aksjomat?

Zobaczyć perspektywę naszego „ja” utkaną z losów naszych przodków, ich zalet wartości i „grzechów” połączoną z tym, jak żyjemy teraz i jak kreujemy naszymi wyborami losy przyszłości? Wszystko w ciągłym ruchu, wzajemnie się przenikające i współzależne, dynamicznie dziejące się właśnie teraz. W tej jednej chwili przeplatające się światy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Powtarzające się w racjonalnie niezrozumiały sposób scenariusze i życiowe wybory. Wszystko ze wszystkim współzależne, jakby „chciało” wyjść z błędnego koła egocentrycznych, hałaśliwych pomysłów i aktywności. Życie ubrane w ciasną formę naszego „ja”, nasza najgłębsza istota. Cicha, pełna mocy bezwarunkowa akceptacja próbująca się przejawiać w naszej codzienności.

W codzienności, gdzie każdy wybór, każda decyzja, każda bardziej czy mniej uważna myśl, aktywność jest z nią zgodna albo jej przeciwna. Żyjąc w zgodzie z jej istotą, dotykając jej mocy otwieramy drzwi do jej doświadczania, budujemy wartość dla siebie i reszty świata. Zamykając do niej dostęp tworzymy zamęt, chaos i konflikty, odcinamy się od najgłębszych korzeni i tworzymy cierpienie, rozprzestrzeniając je na wszystko wokół, czasami w zupełnie nieświadomy sposób, bazując na własnej racji, przyjętych zewnętrznie regułach i egocentrycznej perspektywie nie poddawanej w wątpliwość …

Życzmy sobie w Nowym Roku jak najwięcej chwil obecności, w której krok po kroku mamy szansę być bliżej nas samych w swojej najgłębszej istocie; życzmy sobie odwagi w wyborach, które są z nią spójne. Współtworząc tę jakość, którą nazywamy bezwarunkową miłością, stanem akceptacji życia daleką od potocznie rozumianych egoistycznych pomysłów i korzyści, mamy szansę na doświadczenie nowej wartości życia, dalekiej od niekończących się zmagań o realizację tego, co chce mieć nasze „ja”.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *