Od kilku tygodni towarzyszą mi refleksje na temat tego, jak minął ten rok. Rok izolacji, niepewności, wyczekiwania. Staram się spojrzeć na siebie, jak na części większej całości: rodziny, społeczeństwa, grupy zawodowej, w której obracam się. Próbuję zobaczyć interakcje między mną, moimi przekonaniami, obawami i wartości oraz tym, co niby na zewnątrz, choć tak naprawdę – niezwykle ważne dla mojego poczucia “ja”.
Musisz sobie wybaczyć, że jesteś człowiekiem.
/Marion Woodman/
Po tym roku pełnym zmian i niepewności na plan główny wysuwają się emocje. Emocje w pełnej gamie, a także świadomość, jak dużo ich było, w jak różnych odcieniach i natężeniu pojawiały się. I oczywiście, jak różne mechanizmy obronne włączały się podczas tego okresu. Nie tylko u mnie, ale także u ludziom wokół, co także wpływało na moje organizowanie się. Doświadczenie współpołączenia było wyjątkowo silne przez pierwsze miesiące pandemii.
Mam ten przywilej, że w swojej pracy napotykam sporo okazji, aby rozmawiać o i przyglądać się doświadczeniom oraz emocjom innych osób. Jestem niejako „zapraszana” przez życie do tego, aby patrzeć jak to, co dzieje się teraz, oraz to, co działo się kiedyś, w czasie “przed pandemią”, wpływa na nasze ciało. Jak kształtowało i jak kształtuje teraz mechanizmy wspierające nas w sytuacji zagrożenia. Zarówno na poziomie jednostki, jak i społeczności.
Myśl, która towarzyszy mi podczas podsumowania tego roku, to między innymi poczucie, że początek pandemii zapisał się w moim ciele przede wszystkim jako czas niepokoju, lęku, niedowierzenia i poczucie zaskoczenia. Był to nieznany wcześniej naszemu pokoleniu globalny strach o życie, zdrowie, o to “jak to będzie”, “kiedy to się skończy” i “jak świat poradzi sobie z tym nowym zagrożeniem”. Troska na poziomie “ja” oraz szerszym, globalnym, znalazła czułe miejsca w moim ciele, takie nadwątlone przez wcześniejsze doświadczenia – niby odmienne, a jednak mające dużo wspólnego z uczuciem izolacji, tęsknoty za bliską osobą, lęku o przyszłość, żalu, że coś bezpowrotnie tracę. Jak wiem, nie tylko u mnie tak się zadziało. Jest nas więcej.
Tymczasem rok 2021 to już inna bajka. W perspektywie społecznej do zniecierpliwienia, przygnębienia, irytacji, szukania tzw. winnego, doszukiwania się spisków, ale i szukania oparcia w tym co wydaje się stałe, dołączyła próba zawierzenia autorytetom czy wręcz “sile wyższej” i zastanawianie się “jak żyć teraz?”. To również odkrywanie co to znaczy normalność.
Osobiście w tej drugiej połowie – jakże trudnego roku – dominuje u mnie chęć zrobienia kolejnego kroku ku porzuceniu złudzeń, nadziei, że “jeszcze będzie normalnie”. Tak, jakbym intuicyjnie czuła, że “tylko to może mnie uratować”, ochronić przed bólem zmian. Mam w sobie jednocześnie tęsknotę za tym, co było, jak i gotowość na tzw. nowe. Ambiwalentny stan połączony ze świadomością, że walka, stawienia oporu nic nie dadzą, że liczy się elastyczność i to “coś’, o czym wspominałam TUTAJ. Oczywiście “tak po ludzku” chciałabym targować się z losem, powiedzieć: “ok, zrezygnuję z tego, ale oddaj mi to”. Tylko, że to tak nie działa.
Dzień po dniu jestem więc w tym, co pojawia się, a więc czasami lęku, smutku (kiedy widzę nowe statystyki zachorowań, kiedy czytam jak nauka zdalna i izolacja odbija się na dzieciach i młodzieży, kiedy w moim życiu rodzinnym i osobistym doświadczam skutków pandemii), a czasami jest – i to dużo – radości, wiary, że “to nowe” okaże się ciekawe, że będę potrafiła za tymi zmianami nadążyć (kiedy widzę, że znowu jest wiosna, że kolejne nowe książki przede mną, że statystyki pokazują mniej zgonów, że przede mną kolejne warsztaty, że moje dzieci radzą sobie najlepiej jak potrafią z tym, co niesie im zdalna szkoła).
Przechodziliśmy przez ten rok – a więc ja także – przez pełną gamę emocji: od strachu, lęku, do poczucia osamotnienia, wypalenia, utraty nadziei i poczucia sensu, ale też przez złość, poczucie krzywdy, że ktoś odebrał nam “nasze życie”. To czas zamrażania się, próby doszukiwania sensu w tym, co niby natura zgotowała ludzkości. Testowaliśmy też – mniej lub bardziej świadomie – różne strategie działania, od zadaniowej przez unikową. Niektóre z nich zawiodły nas od razu, inne sprawdziły się całkiem nieźle. Tylko czy mamy już odpowiedź “jak żyć?”, czy poczuliśmy i przede wszystkim czy doświadczyliśmy, że jedyna sensowna opcja wyboru to “w zależności od …”?
Obserwowanie tego wszystkiego, jak i siebie, było dla mnie ciekawym wyglądem w mechanizmy obronne, które ratowały jak zwykle w trudnych sytuacjach- wyparcie, kompensacja, umniejszanie, szukanie autorytetów, albo też winnego. Sporo można było nauczyć się o sobie, zdefiniować na nowo swoje potrzeby i system wartości. A także poczuć, co to znaczy “stanąć na własnych nogach” i podejmować decyzje “w zależności od”. Czuję te zmiany zarówno w życiu osobistym, jak i na sali warsztatowej podczas pracy.
Pewne jest, że większość z nas ten rok wyczerpał zarówno na poziomie osobistym, indywidualnym, jak i społecznym. Zostały nadszarpnięte nasze zasoby emocjonalne, gospodarcze, finansowe. To, co większości z nas doskierowało – poza lękiem o życie i zdrowie – to zatarcie granicy między życiem osobistym, a zawodowym. Z kolei ta część z nas, która pracuje w służbie zdrowia czy zawodach pomocowych, poczuła się nadużyta emocjonalnie i fizycznie, bowiem bliskość z cierpieniem pacjentów nigdy nie była tak duża, podobnie jak strach o swoich najbliższych i o siebie.
Jak w tym wszystkim ustawić się cieleśnie, co to znaczy zadbać o ciało w kontekście życia emocjonalnego, co to znaczy słuchać go i czerpać z jego potencjału?
O tym za tydzień w kolejnym wpisie.
________
Warsztaty wiosna 2021:
ZAOPIEKUJ SIĘ SOBĄ, czyli jak poznać i przyjąć siebie
WARSZAWA 24-25 kwietnia 2021 -> info TUTAJ
TWOJE WEWNĘTRZNE DZIECKO, jak je poznać i otoczyć opieką
WARSZAWA 15-16 maja 2021 -> info TUTAJ
KRAKÓW 12-13 czerwca 2021 -> info TUTAJ
WRÓĆ DO SIEBIE, jak odzyskiwać wewnętrzną równowagę
WROCŁAW 29-30 maja 2021 -> info TUTAJ