Duchowy/emocjonalny bypassing chyba zawsze był obecny w nurtach rozwojowych, nie tylko w tzw. duchowości. To nic innego jak duchowe/emocjonalne “obejście” swoich ran emocjonalnych, problemów życiowych, trudności w i z relacjami. To próba – bo zdecydowanie nie sposób – na zajęcia się swoim cierpieniem. A to właśnie ono zwykle pcha nas na ścieżkę czy to praktyki duchowej, czy rozwoju osobistego.

 

Termin “spiritual bypassing” stworzył psycholog zaangażowany w praktykę buddyzmu – John Welwood. “Włożył” w to określenie szereg zachowań, zwykle nieświadomych, oraz mechanizmów obronnych, które prowadzą do używania praktyk duchowych jako ucieczki od przeżywania i świadomego doświadczania niektórych trudnych emocji. To ucieczka od podejmowania życiowych trudów – problemów, kryzysów, traum wczesnodziecięcych, ale nie tylko – tego wszystkiego, co jest wspólne nam ludziom i tak naprawdę jest wpisane w tzw. człowieczeństwo.

Wejście w praktykę duchową z nieuświadomionymi wcześniej neurozami, w kryzysie emocjonalnym lub wręcz z zaburzeniem emocjonalnym czy psychicznym, może nie tylko wypaczać naszą praktykę. Sprzyja także rozwojowi uzależnień od danej praktyki, grupy czy nauczyciela, mistrza. W zależności od naszej emocjonalnej rany, skutki tego będą przeróżne i, co ciekawe, niekoniecznie szybkie do zauważenia. Często są odsunięte w czasie.

Oczywiście to naturalne, że wchodząc w jakąkolwiek praktykę wnosimy cały swój życiowy bagaż – doświadczenie, którymi możemy dzielić się z innymi, które nas wzbogaca, jak i doświadczenie, które tak bardzo nam ciąży, że chętnie scedujemy je na kogoś innego lub potraktujemy jako wartościowy wkład w praktykę. Tutaj właśnie rozwija się paleta możliwości dla różnego rodzaju “obejść” dla tego, z czym nie nauczono nas sobie radzić w dzieciństwie. Jak również z tym, czego nie jesteśmy w stanie podjąć sami oraz tym, co nas po prostu przerasta. 

Mówienie o bypassingu w tym kontekście obejmuje każde działanie, które ma nas ukoić, pomóc uporać się z problemem, jak i z tym, jakie emocje w nas generuje, z tym, co nie pozwala nam ruszyć w życiu do przodu. Bypassing przynosi ukojenie, przynajmniej początkowo, ale nie rozwiązuje przyczyny. W niektórych kręgach rozwojowych to poddanie się opiece (grupy, mistrza, nauki, siły wyższej) bywa mile widziane, ale przy pewnych nauczycielach mistrzach czy grupach praktykujących jest szczególnie ryzykowne. 

Co w takim razie powinno wzbudzić naszą czujność? Na co zwrócić uwagę?

Niepokojące jest poczucie, które się w nas rozwija lub które próbuje się nam zaszczepić, że powinniśmy dążyć do doskonałości, perfekcji. Praktyka wymagająca stania się idealnym, zasługującym, czystym, oświeconym, wybranym, pełnym miłości – krótko mówiąc: będącym ponad “to wszystko”, niesie ryzyko nadużyć. Podobnie jak przekaz, który sugeruje konieczność wypieranie niektórych emocji (złości, strachu, wstydu, radości) lub zaszczepiający niechęć do ich przeżywania, a przecież  potrzebna jest nam ludziom każda emocja, jako informacja o naszych potrzebach i granicach. Prowadzenie nas w kierunku świata bez emocji lub dzielenie ich na dobre i złe, niższe i wyższe,  nie służy naszej tożsamości, która jest niezbędna do przeżywania życia. Ona nie jest wszystkim, ale jest częścią naszego życia.

Niepokojące jest również utknięcie w koncepcie, że „wszystko jest jednością”, „życie jest piękne”, „ocenianie jest złe”, a inna praktyka gorsza niż nasza. Może to prowadzić do zaniku własnych potrzeb, nie szanowania swoich granic, zarówno fizycznych, jak i emocjonalnych, do depersonalizacji. Nieocenianie może stać się nawykową ucieczką od popełniania błędów, może wzmacniać perfekcję, bezrefleksyjność. Tutaj także możemy zaobserwować zanik otwartości na to co inne, odmienne od naszego postrzegania. Na tym polu rodzi się z kolei poczucie wyższości.

Bypassing wiele mówi o naszych mechanizmach obronnych, o sile cierpienia, jakie nam towarzyszy i braku wsparcia wokół. Czasami także o nieumiejętności sięgania po tę pomoc. “Praca” z tym obszarem praktyk duchowych czy rozwoju to praca wymagająca uważności, delikatności, dojrzałości, trzeźwości emocjonalnej, jak i przygotowania terapeutycznego. 

Co jest w takim razie alternatywą do “unikania”, “obejść emocjonalnych”? 

W skrócie akceptacja i świadomość, uczenie się pomieszczania w sobie różnych emocji, o różnych odcieniach, sile, a więc poszerzanie, pogłębianie rezyliencji. „Wymiana” starych mechanizmów obronnych, tych dziecięcych, na bardziej dojrzałe, albo sprawdzanie czy te mechanizmy są nam nadal potrzebne. To praca z emocjami, ale w kontakcie z ciałem, z uszanowaniem cielesnej strony życia.

To jednak temat na inny wpis 😉

___________
Jeśli ten wpis Cię zainteresował czy zainspirował, wesprzyj naszą redakcję.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *